Zbiórka Pomóżmy małej Zuzi DOBRO POWRACA - miniaturka zdjęcia

Pomóżmy małej Zuzi DOBRO POWRACA Jak założyć taką zbiórkę?

Zbiórka Pomóżmy małej Zuzi DOBRO POWRACA - zdjęcie główne

Pomóżmy małej Zuzi DOBRO POWRACA

1 516 zł  z 10 000 zł (Cel)
Wpłaciło 19 osób
Wpłać terazUdostępnij
 
Adam Baczewski - awatar

Adam Baczewski

Organizator zbiórki

Zuzia przyszła na świat 14 stycznia 2014r. Urodziła się z dużą wadą wrodzoną i zaraz po narodzinach została przewieziona do Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku. W diagnozach potwierdziło się najgorsze: Potworniak niedojrzały - nowotwór złośliwy. W późniejszym czasie zdiagnozowano także inny nowotwór: Neuroblastomę. Dodatkowo Zuzia choruje na chorobę Cushinga, nadciśnienie oraz wrodzony brak odbytu - ma wyłonioną stomię, która zostanie z nią już do końca życia.

Zuzanka przeszła już kilka operacji, w tym trzy w pierwszym miesiącu życia i jest bardzo dzielną dziewczynką. Odwiedziła Białystok, CZD w Warszawie, oraz szpital dziecięcy na krakowskim Prokocimiu. 

Zebrane środki przekazane będą na dojazdy do różnych szpitali oraz na leki i środki do pielęgnacji stomii nie refundowane przez NFZ, także na odrobinę radości dla Zuzi w świecie bólu i dyskomfortu który zna od urodzenia.


Poniżej zamieszczam pierwszy wpis o Zuzi jaki powstał przy nagłośnieniu sprawy:


Zuzia jest naszym kochanym małym śmieszkiem.
Oboje z mężem cieszyliśmy się bardzo gdy okazało się, że nasza rodzina się powiększy. Ciąża przebiegała bez większych problemów, wizyty u lekarza były co 3 tygodnie włączając w to również badania USG. Do samego końca nikt nie poinformował nas, że wszystko potoczy się nie tak jak marzyliśmy.
14 stycznia rano ze skierowaniem od lekarza zgłosiłam się na izbę przyjęć. Jeszcze tego samego dnia było wykonane cesarskie cięcie ze względu na położenie pośladkowe. Byłam spokojna, bo wiedziałam, że nic złego się nie dzieje, w końcu dzień wcześniej i tego samego dnia miałam wykonywane USG.
Zuzia urodziła się o 12:30. Nie pokazano mi jej, ale słyszałam jej płacz i myślałam, że wszystko jest dobrze.
Po przewiezieniu na salę poporodową, przyszła pani doktor, która poinformowała mnie, że Zuzia urodziła się z wadą genetyczną. Serce mi zamarło.

Diagnoza ze szpitala w Łomży : przepuklina i wyotrzewienie.

Prawda okazała się znacznie gorsza.
Zuzię bardzo szybko przewieziono do Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku na oddział chirurgii dziecięcej. Widziałam córcię tylko parę chwil. Była śliczna, duże oczka patrzyły na mnie tak mądrze jakby mówiły „Mamo nie martw się, dam radę”. Jedyne słowa jakie udało mi się wypowiedzieć przed wyjazdem „ Zuzia bądź dzielna” i ucałowałam ją w rączkę. Razem za karetką pojechał mąż.

Diagnoza ze szpitala w Białymstoku : guz okolicy krzyżowo-guzicznej i niedrożność odbytu.

W tej samej dobie po rezonansie magnetycznym i tomografii komputerowej nasze małe szczęście trafiło na blok operacyjny w celu wyłonienia kolostomii na jelicie grubym. Od tego czasu Zuzia żyje ze stomią. Operacja przebiegła pomyślnie bez żadnych komplikacji.
Po wypisie ze szpitala pojechałam z mężem do Białegostoku.
Tam przeżyłam kolejny szok, moja malutka po operacji, przypięta do kardiomonitora, z kroplówkami, cewnikiem.
Ale co liczyło się najbardziej to to, że Zuzia żyła.
Wtedy pierwszy raz miałam ją na rękach ( malutkie rączki, chudziutkie nóżki, słodki nosek i guz wielkości mojej dłoni między pośladkami) i karmiłam. Jestem za karmieniem naturalnym i karmimy się do tej pory.
Po pierwszym szoku przyszła decyzja na to że zostaję z Zuzią na oddziale chirurgii. Była to bardzo ciężka decyzja, gdyż w domu został również 4 letnia córcia.
Zuzia była taka malutka. Potrzebowała mamy.
Gdy Mała odzyskała siły przyszedł czas na kolejne operacje tym razem usunięcia guza.
Pierwsza część operacji odbyła się, gdy Zuzia miała 10 dni. Zabieg był od strony pośladków, trwał 5h i na szczęście udał się bez żadnych komplikacji. Kolejny był za dwa dni od strony brzuszka. Nie było już tak kolorowo. Jak się okazało, zabieg przeprowadzono niedoszczętnie. Pozostały kawałki guza, które powchodziły pod naczynia odpowiedzialne za życie Zuzi.
Ale i tym razem liczyło się, że Zuzia jest z nami.

Zuzia bardzo szybko wracała do formy znacznie lepiej niż ja po cesarskim cięciu.

Kolejny cios od życia przyszedł bardzo szybko. Przyszły wyniki histopatologiczne przewidujące najczarniejszy scenariusz.
Diagnoza : guz krzyżowo – guziczny - Teratoma Imaturum III stopnia. POTWORNIAK NIEDOJRZAŁY.

Wtedy też od lekarza usłyszeliśmy, że będzie konieczna chemioterapia.

Rozmowę z panią doktor z onkologii wspominam bardzo miło, jeśli można tak to stwierdzić. Stwierdziła, że tak małemu dziecku chemii się nie podaje, po potwierdzeniu wyniku histopatologii w Warszawie, będziemy musieli przyjechać na kontrolną tomografię. I wtedy coś będzie zadecydowane.

Po ponad 3 tygodniach na chirurgii dziecięcej, nauczona już jak pielęgnować stomię i zmieniać woreczki, zaopatrzeni też przez oddział w woreczki stomijne, pastę i chusteczki zostałyśmy wypisane do domu.

W końcu byliśmy razem w 4. Tak jak powinno być od samego początku. Siostrzyczka zakochała się w Zuzi od samego początku. Do tej pory woli z nią rozmawiać przez telefon niż ze mną. Malutka była grzeczna, jadła i spała, polubiła kąpiele, a samo zmienianie i opróżnianie woreczków wcale nie było takie straszne. Pocieszam się nawet, że łatwiejsze niż zmiana pieluszki.

Dwa tygodnie później trafiliśmy na oddział onkologiczny również do szpitala w Białymstoku. Nigdy nie sądziłam, że będę na takim oddziale, że zobaczę tak doświadczone przez życie i zniszczone chorobą dzieci. Leżące w łóżkach i podłączone do kroplówek, a jednak uśmiechnięte i zadowolone. Od tamtej pory oddział onkologiczny stał się naszym drugim domem. Spotkaliśmy cudowne dzieci, dzielne mamy z którymi się zaprzyjazniłam i utrzymuję kontakt pomimo że dużo z nich już nie ma na oddziale. Onkologia to taka jedna wielka rodzina. Tam Zuza przeszła wszystkie badania krwi z oznaczeniami markerów nowotworowych i tomografią, która potwierdziła że guz pozostał. Decyzja po konsultacji z panią profesor z Gdańska specjalizującą się w guzach germinalnych była taka, że Zuzia zostaje do obserwacji onkologicznej do 6 msc jeżeli markery (alfafetoproteina i beta HCg) spadną do normy, nie będzie potrzebna chemioterapia.
Tak o to zaczęliśmy jazdy do poradni onkologicznej co dwa tygodnie i badania morfologii i markerów.

W tym czasie czuliśmy że wszystko będzie dobrze, byliśmy wszyscy w domu. Dzień upływał na karmieniach, spacerach po starszaka do przedszkola, zabawie. Zuzia rozwijała się super, przybierała pięknie na wadze pomimo stomii. Zaliczyliśmy nawet pierwsze szczepienia a w kwietniu Zuzia miała chrzciny. Takie jak chcieliśmy z pominięciem polewania główki wodą, gdyż została ochrzczona z wody przez pielęgniarkę tuż po porodzie.

Nadszedł maj i czekała nas kontrolna tomografia.

I znów los nie oszczędził małej Zuzi. Guz nieznacznie odrósł. Nie było czekania, bo i alfafetoproteina zatrzymała się w miejscu a beta HCg była znacznie powyżej normy.
Po dokładnych badaniach krwi, wymazach, badaniach słuchu i echo serca, scyntygrafii kości, USG i RTG przyszedł czas na pierwszy blok chemioterapii.

Przepłakałam cały dzień, gdy trucizna powoli leciała do żył. Chciałam ją stamtąd zabrać, przecież Zuzia była taka malutka i taka fajna, nawet rozmowa z panią doktor i panią psycholog niewiele pomogła. Ale przyszło opamiętanie, przecież muszę być silna dla Niej, musimy walczyć.
Więc walczymy.
3 dni pierwszej chemii minęły bardzo szybko potem dwa dni płukania i wyniki z krwi pozwoliły nam na wyjście z domu po 2 tygodniach na oddziale.
Kolejne chemie były co 3 tygodnie. Co tydzień mieliśmy jednak zmiany opatrunków i płukanie wejścia centralnego do żyły ( cewnika), który został założony tuż przed pierwszą chemią i wyniki morfologii.
I taki był tak naprawdę początek leczenia małej Zuzanny.

27 lipca zgłosiliśmy się na oddział onkologiczny na kolejną tomografię i decyzję czy podawać jeszcze chemię czy decydować się na usunięcie pozostałości guza.

Coś jednak zaczęło się dziać z Zuzią po 3 chemii. Była niespokojna, płaczliwa, miała problem ze snem i zasypianiem, często budziła się na jedzenie, w dzień było to samo, płacz, jedzenie, chwila przerwy i znów karmienie. I tak całą dobę co dwie godziny. Zuzia która do tej pory rozwijała się książkowo, przestała się obracać, powoli przestawała łapać się za nóżki a zaczęła tyć i zaczęły drżeć jej rączki.

Na oddziale zaniepokoiło to lekarzy, został wykonany szereg badań od rezonansu główki, USG główki, tomografii klatki piersiowej, tomografii miednicy gdzie znajdował się guz, RTG klatki piersiowej, scyntygrafii guza, EEG główki, echo serca, kolejnym badaniem słuchu, badaniem dna oka . Po konsultacjach z endokrynologiem, neurologiem, okulistą, kardiologiem i chirurgami zrobieniu jeszcze badań krwi z oznaczeniem hormonów postawiono kolejną diagnozę :
Zespół Cushinga.

Okazało się, że guz urósł nieznacznie, chodź po 2 chemii się zmniejszył a po 3 był bez zmian. Dodatkowo uaktywniły się w nim komórki wydzielające ACTH które odpowiedzialne są za wytwarzanie przez nadnercza kortyzolu – hormonu sterydowego. W wypadku Zuzi nadmiernego wydzielania kortyzolu a dodatkowo wysokimi skokami ciśnienia.
Plusem jest tylko to, że badania nie potwierdzają jakichkolwiek przerzutów i dalszego rośnięcia guza.

Zdecydowano że pierwsze co powinna być operacja. Niestety operacja nie mogła odbyć się w Białymstoku, chirurg operujący Zuzie w styczniu stwierdził, że byłaby to wielogodzinna operacja, wyczerpująca jej organizm i do tego niedoszczętna.

Podano kolejną dawkę chemii tym razem mocniejszą. Kolejna tomografia i nic się nie wydarzyło. Guz się nie zmniejszył, a hormony dalej szalały.
Zuzia została otoczona bardzo miłymi ludźmi, super lekarzami jednak to nie pomagało. Obstawiona lekami na nadciśnienie i lekami mającymi hamować wydzielanie kortyzolu dochodziła do siebie po spadkach chemii w tym czasie kolejna konsultacja z chirurgami tym razem z Warszawy i Krakowa spowodowała, że miała zostać jak najszybciej zoperowana w Krakowie.

4 września zapadła decyzja że jedziemy. Byłam pełna nadziei że w końcu Zuzia wyzdrowieje i wrócimy do domu.
Niestety kolejny cios nadszedł błyskawicznie.

Po przetoczeniu krwi z powodu niskiej hemoglobiny na dzień przed wyjazdem, Zuzia miała wieczorem kolejny wysoki skok ciśnienia z w związku z tym bóle głowy i wymioty. Noc minęła spokojnie. A nad ranem, wysokie ciśnienie, drgawki prawej połowy ciała, włączając w to nieprzytomny i uciekający wzrok i drżenia, wykrzywianie ust. Szybko zostały podane leki na obniżenie ciśnienia, tomografia głowy w ciągu kilku minut, na szczęście nie potwierdziła wylewu do głowy. Zuzia otarła się o OIOM. Nasz wyjazd został odwołany na czas aż Zuzanka wydobrzeje i będzie mogła być przetransportowana do Krakowa.
W tym czasie po rozmowie z panią doktor neurolog zostały podane leki przeciwpadaczkowe, które wyhamowały drżenie rączki. Same drżenie zostało zakwalifikowane do napadu na tle padaczkowym, chodź padaczki Zuzia na szczęście nie ma. Dodatkowo wystąpił u małej niedowład prawej strony ciała w związku z tym niezbędna będzie rehabilitacja po zakończeniu leczenia onkologicznego.
Przez kilka dni Zuzia była karmiona sondą do noska. Mierzenie ciśnienia co kilka godzin, 3 leki obniżające ciśnienie + stały lek w kroplówce we wlewie ciągłym. Stała kroplówka z potasem, magnezem i sód gdyż jej organizm przez chorobę wypłukiwał je. Podpięcie do kardiomonitora.
Okropny był ten tydzień, gdzie Zuzia z uśmiechniętej, wesołej i samosiedzącej dziewczynki mogła tylko leżeć i poruszać tylko lewą stroną ciała a wzięta na ręce przelewała się przez nie.

Przyszedł i na mnie kolejny kryzys, jak to się stało że pod okiem lekarzy moja córeczka jest jeszcze w gorszym stanie, znów chciałam ją zabierać do domu gdzie było tak spokojnie i wesoło, gdzie nie była jeszcze tak chorym dzieckiem. Wsparcie męża i rodziny okazało się pomocne no i w końcu Zuzia musiała mieć silną mamę tak samo silną jak ona sama.

Po trzech tygodniach niedowład znacznie się cofnął. Zuzia została obstawiona lekami na 24 godziny w takich odstępach żeby nic więcej się nie wydarzyło. Mogła w końcu znów sama siedzieć bawić się, zaczęła nawet więcej gaworzyć i śmiać się w głos, co wcześniej było bardzo sporadyczne. Ciśnienia zatrzymały się nadal na dość wysokim poziomie jednak bez skoków.

Tym razem ostateczna decyzja zapadła, że jedziemy do Krakowa na operację i otrzymanie kolejnego leku na wyhamowanie kortyzolu tym razem znacznie mocniejszego i ściąganego aż z Anglii – metapironu, którego nie podaje się dzieciom poniżej 16 roku życia.

W Krakowie w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym na Prokocimiu jesteśmy już ponad 3 tygodnie.

Tutaj na oddziale onkologii zapadła kolejna decyzja o podaniu chemii, kolejnej jeszcze mocniejszej chemii. Tutaj pod okiem pani endokrynolog został podany lek, który w końcu przynosi pozytywne wiadomości, ciśnienia zaczynają się normować, chodź są dni gdzie nadal są wyższe, poziom kortyzolu jest w końcu w normie.

Zuzia jest już po chemii, jest wesoła, radosna, gaworzy, mówi tata, baba i dada, śmieje się w głos, uwielbia bawić się zabawkami. Przesypia ładnie noce, nie dopomina się ciągle jedzenia. Zaczęła w końcu spadać z wagi. Od czasu jak przyjechaliśmy po 3 chemii w szpitalu jesteśmy non stop i w tym czasie przybrała na wadze 5 kg.
Był tydzień, że nie mogła nawet sama siedzieć bez podparcia, wszystkie ubranka były na nią za małe, męczyła się.

Tu w Krakowie zapadła w końcu decyzja o operacji, po stwierdzeniu przez panią onkolog że lepszych wyników Zuzia już nie uzyska.
W końcu jakieś światełko w tunelu i pomimo tego że bardzo boję się operacji jakiś termin ustalono żeby w końcu jej pomóc.
Po rozmowie z anestezjologiem moje obawy jeszcze się pogłębiły. Pierwsze słowa jakie usłyszałam „Pani dziecko nie przeżyje operacji”. I potem tysiąc myśli na minutę, pytania, odpowiedzi i łzy.
Po co nam ta operacja, po co nam to wszystko skoro to nie ma najmniejszego sensu, przecież teraz jest taką fajną śliczną dziewczynką pełną zapału do walki i życia.
Nie dają żadnej gwarancji że po niedoszczętnym, tak niedoszczętnym usunięciu guza za rok czy dwa znów nie odrośnie. Guza nie da usunąć się w całości.
Po zapytaniu czy można jakoś odłożyć, odroczyć operację aż waga Zuzi spadnie, tym samym spadną jeszcze bardziej ciśnienia, anestezjolog stwierdził, że to z pewnością zwiększyłoby jej szanse. Chodź ryzyko jest niewyobrażalnie wysokie. Pomijając komplikacje ze strony chirurgicznej.

Moja decyzja jest taka, że w tym momencie nie zgadzam się na operację. Jeżeli jest szansa, że po spadku wagi ( co następuje) i niższych ciśnieniach jest szansa że anestezjolodzy znieczulą ją i operacja i rekonwalescencja po zabiegu jest większa, to jeżeli jest taka możliwość chcę jeszcze poczekać. Chcę dać jej szansę. Nie skazywać na koniec.

Ona ciągle walczy, ma siłę widać to po niej. Po co jej to zabierać.


Na dzień dzisiejszy Zuzia czuje się dobrze, wyniki są niezłe, aczkolwiek do tego aby były idealne jest bardzo daleka droga. Kortyzol ciągle szaleje, Zuzia ma wilczy apetyt i bardzo trzeba ją hamować, aby znów zbytnio nie przytyła.


Za wszelką pomoc bardzo dziękujemy.

Wybierz kwotę


20 
50 
100 
200 
1 000 
Inna
Wpłać teraz
 Bezpieczne płatności online

Słowa wsparcia

Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲


  • Anonimowy Darczyńca - awatar

    Anonimowy Darczyńca

    29.11.2017
    29.11.2017

    Ogrom zdrowia i sił dla Zuzi i Rodziny !!!

  • Anonimowy Darczyńca - awatar

    Anonimowy Darczyńca

    19.02.2017
    19.02.2017

    ZDROWIA

  • Anonimowy Darczyńca - awatar

    Anonimowy Darczyńca

    18.02.2017
    18.02.2017

    Dużo zdrowia!

  • Anonimowy Darczyńca - awatar

    Anonimowy Darczyńca

    17.02.2017
    17.02.2017

    Powodzenia :) Trzymamy kciuki i pomodlimy się za Zuzię.

1 516 zł  z 10 000 zł (Cel)
Wpłaciło 19 osób
Wpłać terazUdostępnij
 
Adam Baczewski - awatar

Adam Baczewski

Organizator zbiórki

Zadaj pytanie

Wpłaty: 19

Oliwia - awatar
Oliwia
50
Anonimowy Darczyńca - awatar
Anonimowy Darczyńca
50
Magda Strzykalska - awatar
Magda Strzykalska
100
Anonimowy Darczyńca - awatar
Anonimowy Darczyńca
20
Anonimowy Darczyńca - awatar
Anonimowy Darczyńca
50
Anonimowy - awatar
Anonimowy
20
Anonimowy Darczyńca - awatar
Anonimowy Darczyńca
10
Halina - awatar
Halina
50
Anonimowy Darczyńca - awatar
Anonimowy Darczyńca
20
Anonimowy Darczyńca - awatar
Anonimowy Darczyńca
200

Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas

Załóż swoją pierwszą zbiórkę

Zbieraj pieniądze na to, czego
najbardziej potrzebujesz już dziś!

Jak założyć zbiórkę na Pomagam.pl

Pomagam.pl to największy i najpopularniejszy w Polsce serwis do tworzenia internetowych zbiórek pieniędzy. To narzędzie, które umożliwia każdemu i całkowicie za darmo założenie zbiórki w kilka chwil.

Dzięki Pomagam.pl w łatwy i bezpieczny sposób zbierzesz fundusze na to, co dla Ciebie ważne m.in. pokrycie kosztów leczenia, wsparcie bliskich w trudnych chwilach i na inicjatywy bliskie Twojemu sercu.

Krok 1:Chcesz założyć zbiórkę, ale nie wiesz od czego zacząć? Nie martw się! Obejrzyj krótki film poniżej, który tłumaczy, jak działa Pomagam.pl.

Krok 2:Zbiórkę na Pomagam.pl przygotowujesz i publikujesz samodzielnie. Nie przejmuj się - założenie zbiórki trwa dosłownie kilka chwil i jest prostsze, niż myślisz. Sprawdź poniższy poradnik.

W momencie tworzenia zbiorki możesz wybrać, czy chcesz ją prowadzić samodzielnie czy ze wsparciem Pomagam.pl. Pierwsza opcja jest całkowicie darmowa. Jeśli natomiast zdecydujesz się na promowanie zbiórki z naszym wsparciem, będziemy przypominać o Twojej zbiórce i zachęcać do wpłat osoby, które ostatnio odwiedziły stronę Twojej zbiórki (tzw. retargeting).

W tym celu będziemy wyświetlać Twoją zbiórkę zarówno na stronie głównej Pomagam.pl jak i w reklamach internetowych. Zwiększa to szanse na to, że więcej odwiedzających Twoją zbiórkę osób zdecyduje się ostatecznie na wpłatę lub udostępnienie zbiórki. W zamian za to dodatkowe, nieobowiązkowe wsparcie w promocji od każdej wpłaty potrącimy automatycznie 12%.

Krok 3:Twoja zbiórka jest gotowa, czas zacząć działać! Nikt nie wypromuje Twojej zbiórki tak jak Ty, dlatego pamiętaj, żeby udostępniać ją we wszystkich mediach społecznościowych: Facebook, Instagram, Twitter, LinkedIn czy YouTube i TikTok. Zacznij od rodziny i przyjaciół - poproś ich o udostępnienie i zachęć do wpłat. Wyślij znajomym linka do zbiórki z krótkim opisem na Messengerze, SMSem lub mailowo. Następnie skontaktuj się z lokalnymi mediami z prośbą o publikację Twojej zbiórki oraz zaangażuj w promocję okoliczne organizacje społeczne, władze samorządowe, instytucje oraz osoby znane w Twojej okolicy.

Pamiętaj, im więcej osób dowie się o Twojej zbiórce, tym większa szansa na osiągniecie celu! Więcej porad znajdziesz w ebooku, jak założyć i prowadzić skuteczną zbiórkę. Znajdziesz go w swoim panelu zarządzania zbiórką po jej stworzeniu. Sprawdź również naszego bloga, w którym dzielimy się praktycznymi poradami i wskazówkami.

Krok 4:Wszystkie osoby odwiedzające Twoją zbiórkę mogą szybko i bezpiecznie wpłacać na nią pieniądze, np. przy użyciu przelewów internetowych, kart kredytowych, tradycyjnych przelewów bankowych, a nawet na poczcie! Wpłaty księgują się natychmiast. Wszyscy widzą, jaką kwotę udało się już zebrać i mogą zapraszać do zbiórki kolejne osoby.

Krok 5:Pieniądze ze zbiórki możesz wypłacać na konto bankowe w każdej chwili i tak często, jak chcesz. Wypłata pieniędzy trwa na ogół 3 dni robocze. Wypłata nie spowoduje zmiany stanu licznika wpłat na stronie Twojej zbiórki. Możesz dalej zbierać pieniądze, a zbiórka będzie trwać aż do momentu, gdy zdecydujesz się ją zamknąć.

Prawda, że proste? To właśnie dlatego dziesiątki tysięcy osób prowadzi już swoje zbiórki na Pomagam.pl. Nie czekaj. Dołącz do nich teraz! Aby założyć zbiórkę, kliknij tutaj lub w przycisk poniżej:

Pomagam.pl wykorzystuje pliki cookies. Dowiedz się więcej

Zamknij