Stowarzyszenie Koty Prezesowej
„Bo nie chodzi o to, ile żył – ale jak żył. I że był kochany.”
Krzysiu, nasz stary, schorowany kot, wyruszył dziś w swoją ostatnią podróż. Odszedł cicho, bez pompy, jakby nigdy nie chciał być ciężarem. Tak, jak przez całe życie – skromnie, pokornie, w cieniu.
A przecież to właśnie on był jednym z tych nielicznych, co przetrwali tyle, że każda inna istota dawno by się poddała. Miał FIP – i go pokonał. Przeszedł przez piekło anemii, przeszedł przez usuwanie zębów, przez codzienne zmagania z chorobą nerek. Był z nami długo, a mimo to za krótko.
Był jak bohater z Conradowej opowieści – milczący, dumny, zmęczony, ale nieskłonny do kapitulacji. Patrzył na świat oczami zmęczonymi, ale nie złamanymi. W jego spojrzeniu był cień przeszłości, którego nie zna nikt poza nim. I choć nie mówił nic – mówił wszystko.
Dziś zostało tylko puste legowisko i cisza, która boli bardziej niż płacz.
Dziękujemy, Krzysiu. Za każdy poranek, który zaczynał się od Twojego spojrzenia. Za każdą chwilę, gdy mimo bólu chciałeś być jeszcze z nami. Odpoczywaj – bo nareszcie nie boli.
💔