Stowarzyszenie Koty Prezesowej
Dziękujemy wszystkim za wpłaty. Te koty, które przeżyły mają się dobrze. Niestety nie udało się odzyskać reszty zwierząt.
Koty przejęte od prymitywnego „rolnika” z Błonia okazały się całe zarobaczone. Chociaż nie wyglądały tragicznie na zewnątrz, były wyniszczane wewnątrz. Tak się to kończy, jak ludzie twierdzą, że kot sobie poradzi. No więc, sobie nie poradzi, jeśli wraz z pożywieniem, które zdobywa, wchłania wszelkie pasożyty.
Miałyśmy osiem kotów z Błonia, trzy pobiegły za Tęczowy Most przez brak opieki i zaniedbania człowieka.
Pierwsza była Liczi, która po sterylce zaczęła źle oddychać, w klinice byłą trzymana pod tlenem, potem miałyśmy tlen i u nas. Niestety – martwe nicienie rozkładały się w jej płucach i niszczyły je.
Kolejna była Cytrynka – nie wybudziła się po zabiegu sterylizacji. Udusiła się nicieniami.
Melon tuż przed śmiercią wymiotował nicieniami. To była jak dotąd ostatnia ofiara „rolnika” z Błonia. Cudny, delikatny kocurek, który chciał mieć własnego człowieka. Niestety pokonały go pasożyty.
Żyją: Papaja, Marakuja, Palemka, Pomelo i Granat.
Najbardziej z nich dzika jest Marakuja. Nie czuje żadnej więzi z człowiekiem i nie znosi dotyku. Papaja biega po izolatce i łasi się do ręki. Niedługo będzie gotowa do adopcji, na tę chwilę jest wielbiona przez Kitka, który chodzi za nią krok w krok.
Palemka nadal jest w klatce. Również niedługo będzie gotowa do adopcji i również potrzebuje człowieka, bo miziać mogłaby się bez końca.
Pomelo – to kolejny dzikus, który nie dość, że miał zapalenie płuc, to jeszcze do tego wszoły. Oddycha już lepiej, ale płuca nadal nie wyglądają nadzwyczajnie. Odkarmiony, napojony – to nie ten sam kot, który był.
Na tymczas poszedł Granat, maleństwo, które miało załamanie i trafiło do kliniki. Oczywiście wyniszczały go nicienie, załamywała się glukoza, a w kale (po specjalnie przeprowadzonych badaniach) weterynarze znaleźli włosogłówki. Są to kolejne pasożyty z rodziny nicieni, tym razem żywiące się głównie krwią. Granacik przeżył, udało się zwalczyć pasożyty, ale pobyt w klinice kosztował nad ponad 3 tysiące złotych. Do tego dochodzą prawie dwa tysiące za Melonika.
Nie mamy środków. Ograniczyłyśmy interwencje i leczenie do absolutnego minimum. Ale gdybyśmy nie zawiozły kotów do weta, już by nie żyły. A niczym nie zasłużyły sobie na taki los, jaki był ich udziałem jeszcze kilka tygodni temu. Mamy dług, który musimy spłacić. Liczymy na Was, bo nasze środki już dawno się rozeszły!!!
Dziękujemy wszystkim za wpłaty. Te koty, które przeżyły mają się dobrze. Niestety nie udało się odzyskać reszty zwierząt.
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!
Anonimowy Darczyńca
Trzymajcie się!