Ratujmy malutką Malinkę

Do gabinetu weterynaryjnego Malinka trafiła razem z dwójką rodzeństwa. Kotki były wychłodzone, wysuszone, wygłodzone, oczka zalepione przez koci katar, w uszach tragiczny świerzb.

Kotka urodziła i po jakimś czasie odrzuciła maleństwa, jeszcze kilka dni wcześniej były cztery, ale jeden umarł. Niestety zabrakło dla nich kogoś, kto przyjeżdżałby codziennie na wizyty, kogoś, kto umiejętnie karmiłby je i pielęgnował. 

To przyniosło im tylko cierpienie.

Tylko jedna koteczka JESZCZE żyje.

Pozostałe dwie zostały poddane eutanazji, nie było dla nich nadziei, ich stan się tylko pogarszał.

Postanowiłyśmy przyjąć Malinkę pod naszą opiekę. Koteczka potrzebuje ciągłej opieki, a poprzedni opiekunowie nie chcieli jej tego zapewnić.

"Przeżyłam pierwszą noc i jestem bardzo głodna!" - usłyszałyśmy głośne miauki z pokoju obok po pierwszej nocy koteczki w naszym domu tymczasowym. 

Jeszcze wieczorem leżała w jednym miejscu, odmawiała jedzenia, ciężko oddychała (słychać było płyn w płucach). Kamila w środku nocy zabrała Malinkę do gabinetu, podała leki, kroplówkę, wyczyściła uszy.

Po nocnej wizycie maleńka zaczęła chodzić, głośno miauczeć, była znacznie żwawsza, wypiła trochę mleka. "Jest nadzieja" - pomyślałyśmy.

Malinka przybrała ponad 100 gramów w ciągu 2,5 dnia! Zaczęła się bawić. Niestety koteczka dalej ma problemy z jedzeniem, nie chce jeść samodzielnie, karmimy ją strzykawką. Do tego dochodzą problemy z wypróżnianiem, konieczne są lewatywy.

Bardzo prosimy o wsparcie naszej zbiórki. Musimy opłacić wizyty u weterynarza, leki, odrobaczenie, kroplówki.

Będziemy wdzięczne za każdą podarowaną złotówkę. Działamy tylko dzięki naszym Darczyńcom.

Dziękujemy