Ratujmy Doris

Kochani Zwierzolubcy. Nie spodziewałam się, że przyjdzie mi prosić  Was o pomoc. Ale stało się. Moja buldożka francuska 11 letnia nagle poczuła się gorzej. Częste wypróżnienia- samą krwią, spadek kondycji, męczliwość ( co kładłam na karb wieku). Wizyta u weterynarza i badania krwi oraz usg -wykazały ostre zapalenie jelita grubego i "przy okazji" nowotwór śledziony...  Guz ma 8,5 cm, u człowieka jest bardzo duży, a dopiero w tak małym brzuszku. Do tego ostra anemia. Mamy dwa wyjścia- eutanazja, dopóki guz nie pękł i nie spowodował krwotoku wewnętrznego lub operacja- całkowite usunięcie śledziony. To może jej przedłużyć życie! Na szczęście kwalifikuje się do operacji, póki nie ma przerzutów. Niestety mięsaki, to nowotwory złośliwe... Oczywiście chirurg, anastezjolog, transfuzja krwi (ma już oznaczoną).  Do tego dochodzi więź z Doris naszego drugiego pieska- mieszańca Tofika. Tofik został 2 lata temu adoptowany ze  schroniska w Zawierciu, po tym jak był maltretowany w swoim pierwszym "domu" (kaźni). Tofik ma lęki, boi się innych piesków,  ale naszej rezydentce Doris okazał uległość i psie serce. Serce , które tylko może dać pies.. Tofik płacze nawet wtedy, gdy Doris wychodzi na spacer.  Łatwo się domyślić co by czuł, gdyby nagle zabrakło jego siostry. Nie możemy pozwolić na eutanazję bez próby podjęcia leczenia, nie chcemy skazywać Doris na cierpienie, gdy chodzi z tykającą bombą, nie możemy być bierni, by rozdzielić ją z Tofikiem..psim bratem. Dlatego liczy się każda złotówka. Każde udostępnienie to dla nas światełko w tunelu. Wierzymy, że się uda. Do tej pory koszty samych badań w Warszawie wyniosły ponad 600zl. Czeka nas jeszcze echo serca, zabieg z super ekipą,  koszty krwi i transfuzji, pobyt w szpitalu na obserwacji, leki. Całość jest szacowana w obecnej chwili w przybliżeniu na 6-7 tys zł. Cena nowego pieska... Ale tak nie chcemy, nie możemy! Kochamy Doris i zrobimy wszystko. Z Wami wiemy, że się uda! Przyjaciela nie można kupić. Trzeba go ratować do końca.