Bułka -ratowanie życia bullinki

Kochani, bardzo proszę Was o pomoc w ratowaniu życia mojej Bułeczki. 

Nigdy dotąd tego nie robiłam ale sama nie jestem już w stanie finansowo zabezpieczyć jej leczenia, gdyż koszty przerosły nasze możliwości. 

Pewnie wielu bullomaniaków kojarzy historię mojej dziewczynki, ale przypomnę dla tych, którzy nas nie znają. Bułka jest miniaturowym bulterierem, uratowanym w interwencji w Dobrczu k. Bydgoszczy, w lutym 2017 roku. Suka była w ciężkim stanie, trzymana w tragicznych warunkach (zdjęcie poniżej). Była maszynką do produkcji szczeniaków sprzedawanych przez pseudohodowcę, wyłącznie dla zysku. Przez 8 lat trzymana w przewróconej szafie, w swoich własnych odchodach, nie miała okazji widzieć słońca. Kiedy pojawiła się w naszym domu, bała się wszystkiego - ludzi, dotyku, nie nawiązywała ze mną żadnego kontaktu. Tutaj dodam, ze Bułeczka jest psem głuchym. Wiele wysiłku kosztowało mnie odbudowanie jej wiary w ludzi, nauczenie normalnego życia, odegnanie strachu. 

Dziś od tamtego momentu minęło już 2,5 roku, Buła jest częścią rodziny, kochającej ją nad życie. Przez ten czas m.in. leczyliśmy ciężkie, przewlekłe zapalenie uszu, zapalenie pęcherzyka żółciowego (skutek kamieni w pęcherzu z którymi nadal walczymy), operowaliśmy trzecią powiekę, usunęliśmy część zębów, wysterylizowaliśmy ją. Mimo licznych dolegliwości Bunia jest z nami szczęśliwa. Przybrała na wadze i chętni bawiła się z psio-kocim rodzeństwem. 

Niestety od ostatniej środy (16.07.2020) stan Bułki znacząco się pogorszył, zaczęła wymiotować, miała biegunkę, nie miała siły, nie chciała jeść. Pojechaliśmy do najbliższej kliniki gdzie dostała antybiotyk, stwierdzono przeziębienie. Do sobotniego poranka, stan się nie pogarszał, czekaliśmy na obiecaną poprawę. Po powrocie do domu, o godzinie 17, zastaliśmy nasze maleństwo sztywne - i to dosłownie. Bułeczka doznała wstrząsu, była zimna, miała białe dziąsła i fafle, wywrócone oczy, źrenice nie reagujące na światło. Od tamtej pory nieustannie walczymy o jej życie. Bułka jest w dalszym ciągu hospitalizowana i wymaga dalszej, kosztownej diagnostyki (chociażby tomografii komputerowej). Nasz lekarz daje jej szansę, a ja nie poddam się w tej walce. Niestety Koronawirus spowodował (jak w wielu rodzinach), ze przez 3 miesiące nie mieliśmy żadnych dochodów i na dzień dzisiejszy żyjemy z dnia na dzień. Już w tej chwili, hospitalizacja i leczenie Bułki kosztowało nas 2800 pln. Wydaliśmy już na to ( i na życie w czasie bez pracy) całe oszczędności i tylko dlatego bardzo prosimy o Waszą pomoc. 

Wszystkie koszty i rachunki będę na bieżąco zamieszczać. 

Jeżeli Bułeczce nie uda się pomóc, lub zbierzemy więcej niż wydamy, pozostałe pieniądze przelejemy na konto wybranej fundacji. 

Za każdą złotówkę serdecznie dziękujemy - Ja i Buła <3 

PS. Poniżej karty dotychczasowego leczenia  - na potwierdzenie mojej historii. Te wydatki są już uregulowane. 

Edit. 1

Właśnie rozmawiałam z lekarzem prowadzącym Chlebka.

Bułeczka jest pod kroplówkami. Temperatura spadła sama z 40 stopni wczoraj do 38 na ten moment (bez podawania leków ponieważ starają się je ograniczać gdyż nie mają diagnozy i nie chcą podać czegoś co może bardziej zaszkodzić). Cały czas lekarze kombinują w jakim kierunku iść (z całą pewnością jej stan nie jest spowodowany kamieniami w pęcherzyku żółciowym, kanaliki są drożne, a kamienie się nie przemieszczają). O 6 rano miała robione USG. Lekarzy zaniepokoił stan jelit.

Czekamy na wyniki profili trzustkowych. Będą popołudniu. Wieczorem mamy się zjawić w klinice i ustalić co dalej.

Prawdopodobnie będzie potrzebny rezonans ale na chwilę obecną lekarze nie są w stanie zaryzykować podania jej narkozy.