Ostatnia Przystań dla 4 psów

PROSZĘ PRZECZYTAJ CAŁOŚĆ !!!

Edycja 17.07.2023

Kochani Łódzkie już bezpieczne , szczęśliwie biegają na swoim wybiegu , ich radość powrotu jest nie do opisania. 

Ale nadal pozostaje dług do spłaty brakuje jeszcze 2000tysięce to już tak nie wiele .....

To dzięki wam mogą merdać ogonkami i cieszyć się że mają swojego człowieka obok siebie który dba o ich szczęście dzięki waszemu wsparciu.

Moli , Mors , Pręgacz i Strasia Bardzo wam dziękuję za wasze wsparcie 

Edycja 30.06.2023

Drodzy, już tak niewiele brakuje żeby odmienić życie tych psiaków.

Los był dla nich okrutny, pod moimi skrzydłami, mają szansę otrzymać godne życie do końca swoich dni. W miłości, zrozumieniu, akceptacji.
Jestem niezmiernie wdzięczna za Wasze dobre serca, zaangażowanie i zaufanie. Dzięki Wam psiaki widzą promyk nadziei, ale przed nami ostatnia prosta.
Wiem i wierzę, że ich nie zawiedziemy. Proszę pomóżcie mi i im. 

Do celu brakuje tylko 5000 złotych. Tylko, bo zebraliśmy już większą część funduszy. 

Już mały krok, ledwie chwila dzieli „łódzkie” psiaki od wspaniałego i bezpiecznego życia.
Zróbmy to dla nich !!!

Patrząc im w oczy, obiecałam, że już nigdy nie zaznają strachu, bólu i odrzucenia. Dlatego proszę Was, proszę każdego o chociażby najmniejszą wpłatę. 

Razem, na pewno uda nam się zebrać potrzebną kwotę.

Edycja: 21.06.2023

Kochani już 29.06. 2023 przyjadą kojce, zamówione są 3 sztuki z możliwością wydłużonej dopłaty w terminie 30 dni.Zaczynamy przygotowania na przyjazd reszty psów , mam nadzieję że uda się dozbierać resztę kwoty.

Moli wymaga PILNEJ KONSULTACJ U SPECJALISTÓW !!!Bardzo prosimy o każdą kwotę , by ich Życie już nie było cierpieniem !!!!

Edycja: 9.06.2023

Kochani 2 kojce już zamówione mam nadzieję że uda się dozbierać brakujące 2000 zł bym mogła opłacić całość.

Tu potwierdzenie rozmowy i zamówienia 

Na pewno będę chciała ruszyć z Bazarkiem by zakupić 3 kojce, aby jak naj szybciej zabrać resztę psów. 

Wiem że teraz są bardzo trudne czasy i każdy liczy się z każda złotówką , ale może znajdzie się zawsze 5, 10, 20 zł to nie duża kwota a szansa dla tych psów.

Moli i Strasia są bardzo ze sobą związane takie papużki nierozłączki , każda ich rozłąka nawet na kilka godzin jest bardzo bolesna, temu muszą być zabrane razem. 

Moli bardzo pilnuje by Strasi nic się nie stało,  razem zawsze śpią,  a kiedy ich rozdzielisz Moli przestaje jeść,  pić i bardzo płacze, a Strasia nie wychodzi do człowieka.
Te dwie sunie nie potrafią żyć bez siebie !!!

Kochani liczę że nam się uda by reszta psów dołączyła do Morsa !!!

Edycja: 2.06.2023

Dla Łódzkich został zorganizowany Bazarek z fantami by przyspieszyć ich przyjazd. Kwoty za wylicytowane fanty będą gromadzone na zbiórce Psiaków.

Kochani jako pierwszy przyjechał do nas Mors.

Niedawno doszło do jego pogryzienia , więc chłopak musiał być izolowany od stada do momentu wygojenia się ran. 

Ponieważ mamy jedno wolne miejsce w niedokończonym kojcu postanowiliśmy zabrać go jako pierwszego pod swoje skrzydła, gdyż możemy go zabrać poza kojec, na spacery. 

Po kilku dniach Mors został wykąpany , zabezpieczony na kleszcze.

Mors jest bardzo zdezorientowany, ale małymi krokami oswaja się z nową sytuacją On już wie że jest bezpieczny. 

Teraz czas na kolejne psiaki by jak najszybciej przyjechały i dołączyły do swojego stada.

Moli , Strasia i Pręgacz mam nadzieję, że z waszą pomocą jak naj szybciej dołączą do Morsa i wrócą na  swój stary wybiegu. 

Życie bywa przewrotne. Ale wierzę, że jesteśmy odpowiedzialni za tych, których oswoiliśmy…

Kochani dziś przychodzę do was z ogromna prośba,  o pomoc i wsparcie 4 psów zwanych Łudzkimi ( Mors , Moli , Strasia i Pregacz )

Zacznę od początku: te psy były 3 lata pod moją opieką,  bardzo wycofane, ogromnie skrzywdzone, bojące się przeraźliwie człowieka. Na jego widok chowały się,  drżały, a nawet potrafiły załatwić się pod siebie, bo lęk był tak silny.

Mors i Moli czasem byli zainteresowani tym co ten człowiek chce, ale Pregacz i Strasia tylko czekali aby to coś sobie od nich poszło. Człowiek kojarzył się im z cierpieniem, strachem i bólem.

Małymi krokami ta dzika czwórka zaczęła lubić człowieka,  interesować się jego obecnością, a nawet merdać ogonkiem. Zdobyłam ich zaufanie. To była ciężka praca, ale warta każdego machnięcia ogona z radości na widok człowieka. Zaczęłam wprowadzać obcych ludzi, wolontariuszy którzy pomagali by ta gromadka zaczęła z radością patrzeć na świat.

Mimo ogłaszania ich nikt nie znalazł się by adoptować któregoś z nich, choć to nie są psy które będą psami na kanapę, ale mogą kręcić się po podwórku mając swój własny kojec żeby mogły schować przed tym co dla nich jest zagrożeniem.

Psiaki były pod opieką innej Fundacji, niestety  z braku funduszy i opłat psiaki wróciły do rzeczonej Fundacji, dostały swój własny duży kojec.

Na początku wszystko było dobrze- pozytywnie zareagowały na nowe miejsce i ludzi.

Lecz z dnia na dzień traciły iskierke w oczach zaczęły się cofać do pierwotnego stanu emocjonalnego.

Po ostatniej wizycie u nich serce pękło mi na miliony kawałków,  widząc ich smutek brak kontaktu z człowiekiem i wycofanie takie samo jak 3 lata temu. Wiemy, że ta fundacja robi co może, ale brak im zasobów ludzkich przy tak wielu podopiecznych.

Od kilku dni nie mogę przestać myśleć o nich. 

Zżyłam się z nimi bardzo przez te lata pobytu u mnie. Kocham je jak swoje, a moje serce krwawi na myśl, że u mnie zadomowiły się i zaufały, a teraz ta praca idzie na marne.

Bardzo bym chciała zabrać je pod swoją opiekę i dać im bezpieczną przestrzeń na resztę ich życia. Niestety miejsce, gdzie u mnie mieszkały, jest zajęte obecnie przez inne psy, które wymagały opieki i pomocy.

Mam swoje zwierzęta na utrzymaniu 6 psów,  koty, świnie, szynszyle. Wszystkie to uratowane stworzeni, dla których mój dom stał się dożywotnim azylem.

Fundacja do której należą psy nie jest w stanie płacić za ich utrzymanie, a ja nie wiem jak już pozyskać środki. Dlatego pisze do Was prosto z serca z nadzieją, że razem uda się… Koszty są olbrzymie, z resztą sami wiecie. Wiązanie końca z końcem to już moja specjalność. Sobie nie dam, ale zwierzętom zawsze.

Dlatego zwracam się do Was z prośbą o pomoc dla tych czterech psów, które życie już tak sponiewierało.

Nie raz mi pomagaliście, wiele razy mogłam na Was liczyć Kochani i teraz mam nadzieję że też mi pomożecie. A właściwie nie mi, a psom.

Żebym mogła je zabrać i mogły wrócić na swój wybieg musiałabym zakupić 3 kojce i przenieść tak psy, które uratowaliśmy.

Koszt jednego kojca to 3000 zł. Astronomiczna cena,  ale bezpieczeństwo i godne życie nie ma ceny…

Marzę po cichu, aby pozyskać wirtualnych opiekunów l, którzy by zapewnili karmę -1 worek 20 kg to koszt 250 zł, a potrzebne 3 na miesiąc

Moli wymaga karmy specjalistycznej (hipoalergiczne) -pewnie dożywotnio to koszt od 250-300 zł co miesiąc.

Nie będę dziś rozpisywała się o reszcie kosztów, bo kto ma psa, ten doskonale rozumie, a ja mam cały zwierzyniec zwierząt po przejściach. 

Nie zwariowałam tylko dlatego, że wiem iż mogę liczyć na ludzi o wielkich sercach. Przez te lata staliście się dla mnie jak najlepsi przyjaciele i za to Wam dziękuję. Za zaufanie i za to, że los skrzywdzonych zwierząt nie jest Wam obojętny.