Odebrane z syfu

Przed Państwem dwa dogi niemieckie. Kolejne, które w tym tygodniu trafiły pod naszą opiekę.

Wcześniej opiekował się nimi wybitny strateg biznesowy, wizjoner i hodowlany Einstein w jednym – lokalny „Janusz Biznesu”. Człowiek ten, kierując się błyskotliwą logiką, wymyślił, że psy to łatwy biznes. Wrzucasz do kojca,czekasz na szczeniaki, a potem tylko liczysz piniądz. 

Niestety, ktoś zapomniał mu powiedzieć, że psy to żywe istoty, a nie automaty do rodzenia gotówki.

Dogi – trzyletni samiec i roczna suczka – mieszkały w apartamencie premium o powierzchni metr na półtora, gdzie designerskie wnętrza utrzymane były w eleganckiej tonacji błota i odchodów. Codzienne menu? Najwyższej klasy kuchnia fusion: kasza z chlebem.

Samiec ma przetrąconą tylną łapę i brzydką ranę na niej, bo w świecie „Janusza”, weterynarz to zbędny luksus, a rany goją się na zasadzie "jak nie odpadnie, to działa". Suczka jest dzika, jak sarna na dopalaczach, bo jej jedyny dotychczasowy kontakt z człowiekiem to widok ręki wrzucającej „jedzenie” do miski.

Biznes się nie spiął, kasa się nie zgadzała, więc nasz biznesmen postanowił zakończyć ten etap swojej kariery i z niesamowitą łaskawością pozbył się problemu oddając psy nam. Grożąc, że w innej opcji - wywali je do lasu.

Prawdziwy filantrop. 

Psy są już u nas. Będziemy je leczyć, socjalizować i powoli odbudowywać to, co ten chodzący przykład darwinizmu wstecznego - zniszczył. 

Będziemy uczyć je od nowa, czym jest człowiek, opieka i normalność, ale to nie będzie proste – bo nie da się w tydzień naprawić tego, co ktoś inny psuł przez długi czas.

Bardzo potrzebujemy Waszej pomocy, a dla „Janusza” mamy radę, by tym razem skupił się na hodowli kamieni.

Karmić nie trzeba, socjalizować też nie a i miejsca dużo nie trzeba bo da się układać piętrowo.

Losy tej nowo przyjętej pary oraz innych dogów pod naszą opieką, możecie śledzić TUTAJ: 

https://www.facebook.com/groups/280844561976548

Jesteśmy wolontariatem i utrzymujemy psy tylko dzięki pomocy dobrych ludzi.