Pożar domu 6os. rodziny z Lędzin

Drodzy! Wszyscy jesteśmy w Lędzinach jedną rodziną. Wskutek pożaru jedni z nas stracili wszystko, oprócz siebie. Zmobilizujmy się i pomóżmy im przejść przez piekło, którego doświadczyli. Chodzi o dzisiejszy (11 stycznia) pożar domu w Smardzowicach.

Kilka słów od rodziny...

Nasza rodzina to ja i mąż, i czwórka dzieci. Franek 15 lat, Rysiek 12, Zosia 8 i Witek 6 lat. Mąż pracuje, a ja dorabiam na umowę zlecenie. Mamy działkę i ten mały domek. Dom wybudowaliśmy sami własnymi rękoma. Niestety, właśnie się spalił, a kredyt na niego dalej spłacamy.

Dom nie miał ubezpieczenia, ponieważ był budowany 6 lat temu jako budynek rekreacji indywidualnej i nie chciano nam go ubezpieczyć. Spłonęło wnętrze domu, pościel, materace, szafy, łóżka… A to, co nie spłonęło, jest zasmolone i zalane wodą. Stopiły się niektóre sprzęty. Może uda się uratować część ubrań… Książki i plecaki już pierzemy i osuszamy.

W najbliższych dniach będziemy szacować, czy naprawa i remont w ogóle się opłacają. Wiem, niektórzy będą oceniać. Ale nie wszystkich stać na wielkie domy. Każdy musi sobie radzić, na ile może.

Na szczęście dzieci zdążyły uciec z domu. Witek, nasz bohater, usłyszał alarm czujki i zaalarmował Franka. Niekompletnie ubrani, w klapkach, zdążyli opuścić palący się dom. Zaalarmowali sąsiadów, którzy wezwali pomoc. Nasi cudowni sąsiedzi, będę im dziękować jeszcze setki razy. Dziękuję Bogu za to szczęście, że nic się nie stało, oprócz małego poparzenia. Wyszliśmy z domu na 10 minut i stała się tragedia. 10 minut...

Dziękujemy z góry za całą okazaną pomoc!