Walka- Giardia i Cryptosporidium

Bardzo proszę o wsparcie w walce z Giardią.

W chwili obecnej musze kolejny raz przeleczyć 21 kotów.

Poniżej zamieszczam zdjęcie faktury od weta na kwotę 2378 zł. Są to koszty leczenia giardii za luty i marzec oraz screen faktury za zakup żwirku na kwote 1131,04 zł.

Żwirek został już zakupiony, faktura u weta już jest też zapłacona.

Ta walka trwa  od grudnia 2021 r. , kiedy u jednej z tymczasowych kotek zaczęły się objawy bytowania tego pasożyta  w układzie pokarmowym.

Walka z giardią to regularne podawanie leków wszystkim kotom, które znajdują się w jednym domu tymczasowym.

Od początku leczenia ilośc kotów zmienia się, bo na początku było ich w moim domu 18 plus 4 koty w innym domu tymczasowym.

Niedawno okazało się, że jeszcze jedna kotka, która ze wzgędu na FeLv+ jest odizolowana ma również giardie i Cryptosporidium ( również pierwotniak).

Wcześniejsze 4 badania nie wykazały tych pasożytów,  a kotka od początku miewała nawracające luźne stolce i dlatego kupy badałam dotąd, aż znalazłam przyczynę.

Walcząc z pasożytniczymi pierwotniakami oprócz leków trzeba podawać kotom probiotyki, codziennie wymieniać cały żwirek z kuwet i sprzątać, sprzątać sprzątać.

Ja dodatkowo ozonuję pomieszczenia.

Dobrze jest też koty wykąpać, niestety nie jest to możliwe w przypadku wszystkich kotów.

Kwota , na którą jest założona zbiórka obejmuje dopiero koszty leczenia od lutego, choć w lutym już przeprowadziłam trzecią kurację, niestety znowu nie do końca skuteczną.

Kto leczył jednego lub dwa koty z giardii, ten wie,z czym jest to związane,a w przypadku tak licznych kotów pełne wyleczenie wszystkich graniczy z cudem.

 Prowadzę Dt Koty u Beaty, którego niektóre działania można śledzić na fb na stronie o tej samej nazwie.

Pod moją opieką znajduje się w ostanich miesiącach wciąż od 40 do 60 kotów.

Koty znajdują się w kilku miejscach, żeby nie przebywały  w zbytnich skupiskach, zachowuję wielką ostrożność, przed wprowadaniem nowych wykonuję badania, szczególnie wniklliwie, jeśli chodzi  o nisiecielstwo wirusa kociej białaczki, która jest choroba śmiertelną i bardzo łatwo przenosi się z kota na kota. 

To wszystko generuje ogromne koszty i nie starcza na dokładne jeszcze badanie kotów  w kierunku nosicielstwa giardii, której nie zwalczają stosowane na bieżąco przeze mnie środki przeciwpasożytnicze i która jest ciężka do wykrycia, jeśli nie wywołuje objawów, ale po tej sytuacji z giardią każdy nowy kot, jeśli ma przebywać z innymi kotami musi też być badany w tym kierunku ( osatnio pojawiły sie 2 nowe koty, u których testy na giradię daly wyniki dodatnie ). Koty te są na razie w klatce, bo nie mam już gdzie ich odizolować.

W grudniu 2021 r. pierwsze objawy wystąpiły u kotki Jacuni, która już kilka miesięcy czekała u mnie na nowy dom i dopiero po sterylizacji i związanym z tym spadkiem odporności giardia się ujawniła.

Stało sie to w okresie między świętami Bożego Narodzenia, a Nowym Rokiem, kiedy miałam nadzieję,na chwilowe choć odetchnięcie od kocich problemów.

Stało się inaczej.

Kiedy któregoś dnia obudził mnie nie do zniesienia fetor kocich odchodów, zaczął się prawdziwy koszmar.

Kocia kupa była w całym mieszkaniu,a z dwóch kotów dosłownie lało się.

Gdy kupy zostały wysłane na badania, modliłam się, żeby to tylko nie była giardia, z którą nie miałam nigdy wcześniej do czynienia, ale o której słyszałam same złe wieści.

Niestety życie okazało się brutalne i wynik wykazał giardię, tym samym dobijając mnie do cna, bo słyszałam z czym to się wiążę.

Nie miałam innego wyjścia, jak podjąć tę walkę, która trwa do dziś, a mamy już marzec.

W pierwszym dniu chcąc podać leki 18 kotom , które u mnie w domu miały styczność z tym paskudnym pierwotniakiem, zamiast wypoczywać, spędziłam 6 godzin na chodzeniu za kotami i podając im leki, co jest czasem zadaniem strasznym do wykonania.

Było ciężko i jest nadal ciężko.

Leczenie kotów  z giardii bardzo też spowolniło adopcje, bo mało jest takich osób, które zdecydowały się  albo same koty leczyć, albo wziąć koty zaraz po leczeniu i samemu już robić badania kontrolne.

Te koty, które zostały od nas zabrane zaraz po leczeniu ( jak np., Frotka), niektóre zakończyły swoją niechlubną "przygodę" z giardią.

Jednak takich osób, którym jakiś uszczerbek w stanie lub kondycji kota, pomimo, że nawet kot nie ma objawów, nie przeszkadza jest bardzo niewiele, a ja dla dobra kota nie zamierzam zatajać jakichkolwiek informacji na temat jego stanu zdrowia.

W chwili obecnej rozpoczynam kolejną turę leczenia.

Obecna faktura, którą wkrótce zamieszczę, za koszty leczenia giardii za luty i marzec opiewa na kwotę 1869 zł, ale nie wiem, czy zakupione leki starczą na cały etap, a po zakończeniu trzeba będzie znowu powtórzyć badania, więc na pewno na tej fakturze się nie skończy.

Potrzebne są też śrdoki dezynfekcyjne, tony żwirku i mnóstwo, mnóstwo siły       i wytrwałości z mojej strony.

Tak ogólnie to naprawdę można się załamać.

Każdy kolejny dodatni wynik z badania na nowo podcina mi nogi.

Kanapa, na której spałam nadaje się na śmietnik, choć była zapierana, dezynfekowana i ozonowana.

Bardzo proszę o pomoc.