Kokos - nasz dzielny mały Beagle

Cześć kochani !Nigdy nie sądziłam, że znajdziemy się w podobnym położeniu, ale sytuacja stawia nas dosłownie pod ścianą. Od 8 miesięcy członkiem naszej rodziny jest przepiękny, kochany i mądry pies rasy beagle - Kokos. 27. 03. 2020 r. około godziny 11:30 w województwie śląskim, we wsi Strzebiń - doszło do tragicznej sytuacji. Kokos bardzo podekscytowany powrotem jednego z właścicieli pierwszy raz wybiegł na ulicę - zawsze pilnowany jak oka w głowie.Okrutny wirus jaki ogarnął nasz kraj, znacznie opustoszył wszystkie ulice, zwłaszcza w tak małej wsi. Niestety Kokos miał pecha.Mimo ograniczenia 50 km/h,  jedyne na całej ulicy,rozpędzone auto  dostawcze potrąciło naszego ledwo ważącego 14 kg Kokosa z taką siłą, że odleciał na odległość równą 75 m od miejsca uderzenia.Kierowca jechał o ponad 40km/h za szybko.. przynajmniej 90 km/h.  Serce pęka z faktu, że ów człowiek nawet się nie zatrzymał, nie zwolnił, nie zjechał na bok..Proszę nie orzekajmy teraz czyja to była wina, nie nieśmy hejtu, nie piszmy " trzeba było pilnować psa". Każdy kto ma małego szczeniaka, wie, że to jest mała kula energii, która w ciągu sekundy przenosi się w różne miejsca z prędkością światła. TERAZ NAJWAŻNIEJSZE- Kokos walczy. Od piątku walczy o swoje zdrowie. Wyobraźcie sobie zobaczyć małego szczeniaka, który nie ma siły podnieść głowy na Twój widok, nie ma sił wstać, nic nie chce jeść.Gdyby nie cudowni lekarze z kliniki w Lublińcu, prawdopodobnie nie mielibyśmy o co teraz walczyć dalej.Po dwudniowej walce, 30.03 zawieziony został na rezonans i liczną diagnostykę. Na szczęście jego główka nie ucierpiała. Jednak musi być natychmiastowo hospitalizowany, ponieważ jego wątroba nie daje rady.. Kokos tym samym nic nie je, a musi skądś brać siły na walkę żeby z nami zostać. Jest cały poobijany, bez sił.O co proszę? O drobne wsparcie finansowe, na pokrycie kosztów leczenia. Jako studentka 3 roku, która zarabia na życie pracując w gastronomii ( czyli aktualnie status: bezrobotna), proszę o małe, najmniejsze wsparcie moich znajomych, przyjaciół albo  cudownych ludzi o wielkich sercach, ponieważ jesteśmy w ogromnie ciężkiej sytuacji finansowej.Koszt pierwszych dwóch dni walki Kokosa to 440 zł, następne badania wyniosły 1789 zł i na pewno jakieś koszta jeszcze dojdą.  Gdyby aktualna sytuacja pozwalała nam pracę, nigdy byśmy nie pomyśleli o zbiórce, ale wierzymy w siłę ludzkich serc.Kokos jest naszym oczkiem w głowie, małym promykiem energii, który dodaje kopa do wyjścia z domu, a ciężko funkcjonować widząc jak przyjaciel cierpi.
JESTEŚMY OGROMNIE WDZIĘCZNI ZA NAJMNIEJSZĄ POMOC, ZA WIARĘ I TRZYMAJCIE BARDZO MOCNO KCIUKI ZA NASZEGO MAŁEGO KOKOSKA.