Kosmetyki dla uchodźczyń

Edit: Dostałam informację, że Hala Cracovia w dniu dzisiejszym przestała być miejscem tymczasowego pobytu osób uchodźczych, w związku z tym, kosmetyki zostaną przekazane do osób przebywających na Hali sportowej Suche Stawy.

Cześć!

Nazywam się Klaudia Olszewska, jestem psycholożką. 

Wczoraj byłam na wolontariacie w Hali Cracovia, jest tam około 170 osób, głównie kobiety i dzieci. Osoby się rotują, nowe przyjeżdżają, inne ruszają w dalszą drogę. Oprócz produktów podstawowej potrzeby, potrzebne są też kosmetyki kolorowe - tusze, eyelinery, kredki do brwi itp., a także produkty pielęgnacyjne inne niż podstawowe (toniki, pianki, maseczki, odżywki do włosów). Wiem, że niektórym może się to wydawać dziwne, bo nie brzmi to jak potrzeby pierwszej konieczności i zanim zaczniecie myśleć, że komuś się przewraca w pewnej części ciała - dziewczyny mieszkają na hali pełnej ludzi, dzielą łazienki z ponad 150 innymi osobami, uciekły przed wojną, a ich bliscy walczą za kraj, codziennie narażając swoje życie. 

Dziewczyny bardzo się cieszą z takich produktów, jest to dla nich namiastka normalności, która pozwala choć na chwilę zapomnieć i oderwać się od realiów wojny. Mam poczucie, że jeśli takie niewielkie przyjemności są w stanie choć trochę im pomóc - warto to zrobić.

Jest dla mnie jasne, że te produkty w żaden sposób nie są niezbędne. Warto jednak pamiętać, że jeszcze kilka dni temu, te dziewczyny i kobiety miały własne kosmetyczki, tak samo jak Wy bądź osoby, które znacie. I rozumiem, że w perspektywie wojny może się wydawać, że są one co najmniej niepotrzebne. Ale wyobraźcie sobie, że uciekacie, zostawiając wszystko za sobą, jesteście w obcym kraju, nie rozumiecie języka, jesteście uchodźcami, mieszkacie na hali, na łóżku polowym. Nałożenie makijażu (i jego zmycie) może być przywołaniem czasu sprzed wojny, odrobiną normalności, rutyny, czegoś co znacie. A mózg lubi to, co znane, kojarzy to z bezpieczeństwem. Dlatego to jest ważne. Wbrew pozorom nie chodzi o próżność, a zdrowie psychiczne.