Lucek - york, który pasał krowy.

Dramat tego maleńkiego pieska trwał od ponad 4 lat. Został wyszkolony do zaganiania i pasienia krów na łące. ,, Mało żarł" więc był tani w utrzymaniu. Skorupa z brudu i sfilcowanej sierści kryje kosteczki obleczone skórą.

Zamiast miłości, troski, pieszczot i jedzenia dostał nowiutką obrożę foresto, żeby nie daj Boże ,,nie zdechł" od kleszcza, bo kto niby by krów pilnował. Maleńki piesek dzielnie walczył o przetrwanie i radził sobie jak umiał. Latem z rogatymi przyjaciółmi od rana do zmroku siedział na łące. Zimą mieszkał z nimi w oborze, bo tam było cieplej niż w lichej, zimnej budzie za dużej nawet dla owczarka niemieckiego. W brudnych, zardzewiałych garach porozwalanych po zaniedbanym podwórku można było zobaczyć resztki ciepłej wody i rozmoczony chleb upstrzony odchodami much. Tym go karmiono.  W końcu ktoś się dowiedział, ktoś dalej powiedział i maluch został odebrany bezmyślnie okrutnym oprawcom. Jest pod naszą opieką.  Błagamy o pomoc dla niego,  Musimy go przebadać, doprowadzić do porządku sfilcowaną, skołtunioną sierść i przygotować do adopcji. To wszystko kosztuje. Serce i dach nad głową dajemy za darmo.

Lucek jest po pierwszych badaniach, przed nim kilka zabiegów i miejmy nadzieję wyjdzie na prostą, choć za wcześnie by teraz o tym mówić.