operacja konia - Mili

Pomóżcie mi uratować moją przyjaciółkę... Mili jest moim koniem 18 lat.  Jej  narodziny otarły się o cud, dlatego otrzymała hiszpańskie imię Milagros. Jest córką naszej ukochanej klaczy, która była z moją rodziną 20 lat, dożyła 29, więc Mili też czeka długie życie. Niestety cierpi na zwyrodnienie stawu koronowego przedniej nogi i konieczna jest operacja - inaczej pozostaje kaleką z groźbą eutanazji, gdy przeciąży zdrową nogę. Całym sercem nie chcę już dłużej patrzeć na jej nieszczęście. 

Pomóc Mili może współczesna medycyna - ma 80% szans na odzyskanie zdrowia - wtedy znów będzie biegać i będzie szczęśliwa żyjąc bez bólu. Ta operacja to zespolenie mało ruchomego stawu tuż nad kopytem - taki weterynaryjny standard, na który mnie nie stać. 

Mam jeszcze 4 konie, wszystkie przekroczyły 20 lat, całe życie są ze mną. Prowadzę niewielką, kameralną stajnię - to mój dom, świat pełen wartości i ideałów. Konie odwdzięczyły mi się za dobre życie. Nie pracowały ciężko, biegały po okolicznych lasach od źrebaka, potem woziły stałe grono gości. Mili była doskonałą profesorką dla wielu dzieci. Jest delikatna i wrażliwa, ostrożna, nie potrzebuje wędzidła. Zawsze uszy do przodu i oczy jak u sarny. To wesoły konik. Obiecałam im wszystkim szczęśliwą starość i opiekę, nie potrafię inaczej.

Psy mam ze schroniska i znajdy, koty podrzucone. Sterylizuję i leczę. Zawsze starałam się być samodzielna, ale dla Milagros naprawdę potrzebuję pomocy - od Was. Też wielokrotnie dokładam się do zbiórek, które ujmą mnie za serce...

Nie mogłam się zebrać do tej prośby, byłam załamana - jak prosić o pieniądze znajomych i obcych - ale robię to dla niej. I dla mojego świata, który znów czeka na cud, na dobrych ludzi. Gdzieś głęboko w sercu widzę ją galopującą radośnie jak dawniej...