Piątek, południe. Mieszkaniec miejscowości Lipka (między Sieradzem a Kaliszem) słyszy straszny skowyt. Wychodzi przed dom, w oddali, na poboczu drogi widzi leżącego, dużego psa. Pies się nie podnosi, nie rusza, leży nieruchomo, oddycha niemiarowo. Mężczyzna telefonuje pod nr alarmowy 112, zgłasza dyspozytorowi ranne, najprawdopodobniej w wyniku potrącenia zwierzę. Zgłoszenie przyjęte, po kilkudziesięciu minutach na miejsce wypadku przyjeżdża policja z Błaszek. Zgłaszający słyszy od funkcjonariuszy, że to rejon Kalisza i to policja kaliska powinna się psem zająć. Pies nadal leży nieruchomo na poboczu, próbuje podnieść głowę.
Mija kolejne kilkadziesiąt minut. Wreszcie przyjeżdża policja z Kalisza. Podchodzą do psa, sprawdzają czy żyje. Żyje, chociaż nadal się nie podnosi. Zapada zmierzch, podjeżdża kolejny samochód, z którego wysiada kilka osób, pochylają się nad psem. Zgłaszający przekonany, że psu zostanie udzielona pomoc, wraca do domu.
Jest sobota, mężczyzna wraca ze sklepu, przechodzi obok miejsca, gdzie leżał wcześniej pies. Coś go tknęło, podchodzi dalej i w głębokim rowie widzi psa. Tego samego, tak, jak poprzedniego dnia leżącego bez ruchu, tyle, że już nie na poboczu a na dnie głębokiego rowu. Mieszkaniec Lipki nie próbuje już dzwonić na policję, dzwoni i prosi o pomoc organizację.
Na miejscu w ciągu godziny zjawia się nasza Ania, mieszkańcy wsi pomagają jej wynieść z rowu psa, wnoszą go do samochodu. To starszy około 10-letni pies w typie owczarka, śmierdzący, zaniedbany, straszliwie wyziębiony. Został natychmiast przewieziony do Kliniki Braci Mniejszych, gdzie rozpoczęła się walka o jego życie.
Co wydarzyło się na miejscu zdarzenia, w jaki sposób pies, który się nie porusza, znalazł się na dnie rowu? Dlaczego nie został zabrany przez wezwane służby? Postaramy się to wyjaśnić.
W tej chwili najważniejsze jest dla nas ratowanie psa, którego nazwaliśmy Miluś. Pierwsza diagnostyka za nami: zaawansowana niedoczynność tarczycy, bardzo niski potas. Najprawdopodobniej dlatego pies był zbyt słaby, by się podnieść. Na razie nie ma żadnych oznak jakoby uległ wypadkowi. To nie było zwierzę bez szans, wystarczyło zabrać go do lecznicy i zrobić podstawowe badania krwi. Ktoś jednak skazał go na smierć.
Prosimy o pomoc w opłaceniu kosztów leczenia, hospitalizacji i dalszej diagnostyki Milusia.
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!
Seweryn Pieścik
Wracaj do zdrowia :) a potem znajdziemy Milusiowi kochany dom gdzie ktoś go pokocha całym sercem
BEATA
POWODZENIA !!!
Sylwia
❤️
Anonimowy Darczyńca
Informujcie o stanie psa. Czy przeżył.
Karolina Majewska
Zdrowiej psiaku 🙏🏻🤞