Tedi- Przepraszam, że żyję...

Jesteśmy niewielką organizacją - Stowarzyszeniem, które pomaga w miarę swoich możliwości bezdomnym zwierzętom z gminy Pomiechówek.  Robimy, co możemy by pomóc porzuconym czworonogom, ale niekiedy nasze skromne możliwości przerastają sytuacje, którym sami nie jesteśmy w stanie podołać. Dlatego zwracamy się do Państwa o pomoc. Przecież z powodu braku środków nie możemy Tediego tak zostawić...

A to jego historia:

Tedi to jeszcze psie dziecko, które już na początku swego życia musi zmagać się z ogromnym bólem i ludzką znieczulicą. Został potrącony przez samochód, pozostawiony na powolną śmierć. Zgłoszono nam psa: "od wczorajszego wieczora leży przy drodze". Temperatura nocą w ciągu ostatnich dni spadała poniżej zera. Jak można potrącić zwierzę i nie zatrzymać się? Nie sprawdzić, czy żyje? Nie pomóc? - zapytacie. Tak samo jak można przejść obojętnie obok, widząc leżącego psa, który próbuje się podnieść i płacze z bólu. Przecież ktoś go widział wieczorem. Niejedna osoba mijała go od rana, niejeden samochód. Jakim cudem Tedi przeżył, nie zamarzł? Miał przecież nie żyć. Ktoś, kto go potrącił pomyślał standardowo "pewnie nie żyje". Tedi żył! Cierpiał całą noc i pół kolejnego dnia zanim się o nim dowiedzieliśmy. Sparaliżowany z zimna, strachu i bólu. Zrezygnowany, już się nie ruszał, już nie miał siły. Dwie łapy potwornie złamane -  przednia i tylna.

Pani doktor widząc go powiedziała, że jest cudowny, ale przeprasza za to, że żyje.
Tedi, nie przepraszaj! Nie wolno Ci tak myśleć! Miałeś ogromnego pecha, trafiałeś do tej pory na ludzi bez uczuć, ale od teraz już będzie tylko lepiej! Jeszcze tylko chwilę musisz pocierpieć, ale jesteś w dobrych rękach chłopaku. Już wszystko będzie dobrze, obiecujemy.

Kochani, musimy pomóc Tediemu. Odbudować jego złamane kości i duszę. Pokażmy mu, że człowiek to nie tylko zło i obojętność.
Całe życie przed nim. Musi mieć sprawne łapki, by bawić się i ganiać za zabawkami jak pełnoprawny szczeniak.

Przed nami ciężki czas. Tediego czeka operacja. Nie udało się nam ustalić jego właściciela i w tej sytuacji podejmujemy działania ratowania jego zdrowia i życia. 

Tedi aktualnie przebywa w lecznicy Mastif w Nowym Dworze Maz. W cieple i pod czujnym okiem lekarzy. Dzięki środkom przeciwbólowym pokonywał kolejne godziny czekając na pomoc od nas, od ludzi. Dziś zostały wykonane badania. Teraz czekamy na konsultację lekarza specjalisty. Jedno jest pewne - Tedi ma kilka paskudnych złamań na dwóch kończynach.  Potwierdzają to zdjęcia roentgenowskie. 

Czekamy na konsultację z chirurgiem, który oceni dokładnie co trzeba zrobić i jakie będą koszty. Wiemy na pewno, że kwota operacji będzie wyższa niż tysiąc złotych. Do tego dochodzą badania i zapewne późniejsze konsultacje. Nie znamy też przyszłych rokowań i kosztów, jakie mogą pojawić się po drodze.  
Sami nie damy rady. Rzadko prosimy o pomoc, ale teraz jest nam bardzo potrzebna. Zazwyczaj nie apelujemy o celową pomoc. Staramy się działać gospodarując tym, co uda nam się pozyskać - pomagamy w sterylizacjach, dokarmianiu zwierząt, czasem w jakichś badaniach, czy leczeniu. Kwestie adopcji, czyli dojazdów na wizyty przedadopcyjne, czy zawożenie adopciaków do nowych domów pozostawiamy w gestii naszych prywatnych działań ciesząc się każdym sukcesem kolejnego domu dla naszych podopiecznych. Nie są to jednak duże kwoty. Dziś już wiemy, że diagnoza, jaka dziś padła, przerasta nasze obecne możliwości. Ale nie możemy go tak przezież zostawić.
Tedi na nas liczy! Nie zawiedźmy go! Więcej rozczarowań ta biedna psia istota już nie zniesie.
Jego życie jest teraz w naszych rękach. Pomóżcie...