Kochani Zbiórkowicze, kilka dni temu zakończyliśmy z powodzeniem zbiórkę na pokrycie kosztów leczenia chorej łapki 5-miesięcznej Nali a już pojawiła się przed nami konieczność uregulowania kolejnej faktury… W idealnej rzeczywistości płacilibyśmy za wszystko sami, ale niestety – w tej prawdziwej tu i teraz nasze środki wyczerpują się bardzo szybko a zobowiązania czekają. Dlatego ponownie zwracamy się do Was z wielką prośbą o wsparcie.
Niedawno trafiła pod naszą opiekę 1,5-roczna labradorka Nami. Cudowna, kochana, przytulaśna... Co o niej wiemy? W zasadzie to niewiele – zanim znalazła się u nas, tzn. w Domu Tymczasowym, błąkała się kilka tygodni po jednej z wiosek. Wszyscy myśleli, że to kawaler – podrzucano jej jedzenie, ale nikt nie podszedł bliżej. Gdy dowiedzieliśmy się, że tu i tu koczuje samotny labek, od razu wkroczyliśmy do akcji – a wtedy okazało się, że to nie chłopak a blond panienka :) Nami jest po prostu tak postawna i dobrze zbudowana (waży 33 kg i co ciekawe – absolutnie nie ma nadwagi a wręcz przeciwnie, gdyby ważyła jeszcze więcej to wciąż byłoby w porządku!), że w pierwszej chwili wiele osób jest w stanie się pomylić. Sunia zamieszkała w naszym DT w Inowrocławiu. I teraz dość smutna część jej historii – Nami PERFEKCYJNIE odnalazła się w domowych warunkach, wiedziała od razu co to telewizor, kanapa, jak się chodzi na smyczy, że potrzeby fizjologiczne załatwia się na zewnątrz, co to są pieszczoszki, jakie są komendy i że jazda autem jest fajna. Wniosek? Jeszcze w niedalekiej przeszłości musiała mieć dom. Dlaczego go straciła? Tego nie wiemy, ale wszystko wskazuje na to, że została z niego wyrzucona. Nie wygląda na uciekinierkę, jest spokojna i bardzo się pilnuje człowieka. Nie miała chipa, nigdzie nie pojawiło się ogłoszenie o zaginięciu takie suczki, nikt jej nie szukał. Okoliczni mieszkańcy wioski, w której została znaleziona, relacjonowali, że pojawiła się któregoś razu i koczowała cały czas w jednym miejscu. Może w tym, w którym ktoś ją zostawił…? To pewnie już na zawsze pozostanie zagadką….
Nami została przebadana przez weterynarza, nie stwierdzono u niej na szczęście żadnych problemów zdrowotnych. Została zaszczepiona, odrobaczona a kilka dni temu przeprowadzono również zabieg sterylizacji, po którym czuje się bardzo dobrze.
Chodzi na spacery i udało się już nawet przekonać ją do bezstresowego zakładania smyczy – na początku reagowała nerwowo na tę czynność, podejrzewamy, że mogła mieć po prostu złe skojarzenia, ktoś mógł ją bić w ten sposób po pysku :(
Całe szczęście, że dowiedzieliśmy się o Nami tak szybko i że przy ruchliwej ulicy spędziła tylko niewielki fragment swojego życia. Dzięki temu nic jej się nie stało a przecież wszyscy wiemy, jak często trafiają do nas psiaki, które po wielotygodniowej tułaczce znajdują się w strasznym stanie… Nami wymagała dość podstawowej opieki weterynaryjnej, czyli szczepień, odrobaczenia i sterylizacji – niemniej jednak koszt tych działań mocno obciąża nasze możliwości a mamy dopiero początek marca… Niestety drożeje teraz niemalże wszystko a problemy przecież nie znikają. Z tego względu zwracamy się z gorącą prośbą o Wasze wsparcie – finansowe, duchowe, w ramach udostępniania linku do zbiórki w Waszych mediach społecznościowych - każda pomoc jest na wagę złota.
Dziękujemy z góry!
Oprac. Patrycja Wasilewska
Faktura od weterynarza:
Dodatkowo dochodzą koszty: obroży przeciwkleszczowej Foresto oraz opłata za hotelowanie.
Więcej: http://adopcje.labradory.org/nami/
Kochani, po raz kolejny wspólnymi siłami w dosłownie kilkadziesiąt godzin osiągnęliśmy sukces! Uzbierała się już cała potrzebna suma na pokrycie kosztów operacji naszej blond labci Nami. Serdecznie dziękujemy wszystkim, którzy i tym razem nas wsparli! DZIĘKUJEMY!
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!
