Rak to nie wyrok śmierci...

Dziś udało się złapać ranną dziką kotkę. Oczywiście jak to zwykle bywa, koteczka rodziła po trzy razy do roku, a jej dzieci ginęły pod kołami samochodów i historia się powtarzała co roku... Chciałyśmy ją złapać do sterylizacji. Jednak tydzień temu Pani, która ją dokarmia poinformowała nas, ze kotka jest ranna. Od tej chwili liczyła się każda chwila bo nie wiedziałyśmy ani co to za rana, ani co ją spowodowało. Prosiłyśmy o cud i on się dziś zdarzył, bo kotka jest już pod opieką grupy Koci Los. 

Naszą ogromną radość i szczęście, że wreszcie ją mamy szybko przygasiło to, co zobaczyłyśmy i to co stwierdziła Pani Doktor z lecznicy Kanwet.

Otóż kotka ma nowotwór listwy mlecznej... Ta rana na jej ciałku, to właśnie guz, który jest tak duży, że przebił skórę i "wylał" się na zewnątrz... Najprawdopodobniej (jeśli stan kotki potwierdzony wynikami badań pozwoli), to w poniedziałek odbędzie się operacja usunięcia całej listwy mlecznej. Najważniejsze, żeby nie było przerzutów do płuc. Bardzo się tego boimy, bardzo...

Dziś kotka oczywiście dostała leki, w tym antybiotyk i steryd. Została pobrana jej krew do badań. Na szczęście testy potwierdziły, że nie ma białaczki ani FIV.

Będziemy walczyć o Białą i nie odpuścimy!!! Obiecałyśmy jej to!!! Przed nami jednak długa i kosztowna droga. Dlatego błagamy Kochani, potrzebujemy Waszej pomocy!

Zawalczcie z nami o tą koteczkę, prosimy!!!

Dość cierpienia i tułaczki w jej życiu!!!

BIAŁA MUSI ŻYĆ!!! Musi zaznać ciepła, troski i poczuć się wreszcie bezpieczna, a przede wszystkim przestać cierpieć.