Sanacja Leninki

Cześć,  

jestem Leninka i zostałam uratowana z ulicy. Będąc w ciąży, mając już jeden miot łobuziaków pod opieką - dobrzy ludzie mnie zabrali, ratując moje małe oraz moje żyćko. 

Po 7 miesiącach spędzonych w klatce przychodni weterynaryjnej (no bo cóż, nie jestem typem hippie, raczej nerd ze mnie) - odnaleźli mnie moi docelowi ludzie i zabrali do domu. 

Aktualnie zakończyłam badania, które wykazały, że niestety stan "armaturki" w moim pyszczku wymaga pilnej sanacji. Wiecie...  Życie w dziczy nie rozpieszcza. 

Mam w pyszczku duże zmiany chorobowe, a jedzenie sprawia mi ból. Oczy też mam chore, ale na szczęście kończę już ich leczenie (6 dawek kropli dziennie, weź nie pytaj... )  Mam też deformację głowy, wynikajacą z wypadku samochodowego lub kopnięcia - tego jednak nie umiem powiedzieć, bo tamten czas był koszmarem, spuściłam na niego zasłonę tajemnicy. To zbyt duże rany abym o nich wymiauczała. 

Moje człowieki są kochane, jednak mało bogate, a operacja szczękowa do duży wydatek. 

Dlatego jeśli kręci się w Twojej kieszeni grosik, który chciałby zostać wydany w dobrej intencji - będzie mi miło jeśli przekażesz go na poczet mojej operacji. 

OBIECUJĘ  (bo mimo, że jedynaczka, to z charakteru jestem dobrym stworzeniem), że wszelką nadwyżkę, która mi zostanie - przekażę na biedne kotki, które miały mniej szczęścia niż ja i jeszcze czekają na swoich człowieków.  

Co do grosika się z Tobą rozliczę oraz bezzębnie uśmiechnę z wdzięcznością za Twoją pomoc. 

Mój nowy tate umie też w sztukę i powiedział, że do kompletu z moim szczerbatym uśmiechem przekaże Tobie też własnoręcznie przygotowaną vlepkę :)