Szprotka walczy o lepsze życie

UWAGA!!! Poniżej drastyczne zdjęcie.

-------------------------------------------

Jestem Szprotka. Mam zaledwie roczek a już moje życie było zagrożone. Od dwóch miesięcy jestem pod opieką OTOZ Animals Krosno. Tam są dobrzy ludzie, którzy postanowili walczyć o moje życie… bo coś słyszałam o jakiejś eutanazji i to nie brzmiało dobrze.

Nie pamiętam jak to się stało, że znalazłam się w tak opłakanym stanie. W zimny wiosenny wieczór resztkami sił wlokłam się polną ścieżką, byle do przodu… ale czułam, że to już chyba koniec, byłam wyczerpana.

I wtedy stał się cud… ktoś się nade mną pochylił, ktoś mnie podniósł i trafiłam do weterynarza. Było ze mną źle ale dano mi szansę i trafiłam na stół operacyjny.

Słyszałam, że mam mocno poszarpane powłoki skórne, pogruchotaną miednicę, złamany ogon. To dużo jak na jedno małe ciałko, prawda?

Usunięto mi 3 kręgi, amputowano ogonek (z którego byłam tak dumna), pozszywano rany. Lekarz powiedział, że prawdopodobnie potrącił mnie samochód, a potem - kiedy leżałam obolała - dobierał się do mnie jakiś drapieżnik. Nie pamiętam… może i lepiej.

Po operacji bardzo mnie wszystko bolało ale byłam dzielna. Wkrótce jednak pojawiły się komplikacje. Powstały przetoki, pojawiła się uporczywa biegunka, moje jelito wypada na zewnątrz… to bardzo boli.

Znowu będę operowana. Muszę też jeść specjalistyczną karmę, która jest droga. Lekarz powiedział, że koszt leczenia i zapas karmy wyniesie około 900zł… to podobno dużo a ja nie ma ani złotówki.

To wszystko brzmi bardzo przygnębiająco… już nigdy nie będę zupełnie zdrowym kotkiem, już nigdy nie pomacham ogonkiem, nie mam pieniędzy na leczenie i karmę.

Ale moi opiekunowie mówią, że są dobrzy ludzie, na których pomoc biedne zwierzątka mogą liczyć… że na pewno pomogą mi zapłacić za leczenie… a może nawet stanie się cud i ktoś mnie pokocha tak na zawsze i weźmie mnie do domu. Bo ja już nie chcę się bać samochodów i drapieżników, chcę być kotkiem domowym. Myślicie, że się uda?