walczę z pechem - przegrałem [*]

Poznajcie historię Pingwinka.

Około 6 m-czny kocurek, znaleziony pod klatką jednej z nas, gdy miał około 4 m-cy. Odrapany nosek, odłamana kość piętowa. Obrażenia ewidentnie wskazywały, że ktoś nim cisnął z dużą siła o beton.

Nie uciekał, czekał skulony na pomoc. My mimo braku wolnego miejsca, nie umiałyśmy mu tej pomocy odmówić. Zabraliśmy.... Rozpoczęła się walka.

Nasi weterynarze otoczyli go swoją opieką. Wzorowo przeprowadzili operację zespolenia kości, śrubą. Podali silne leki przeciwbólowe. Miało być już tylko lepiej.

Niestety po jakimś czasie okazało się, że u Pingwinka pojawił się odczyn zapalny i trzeba było przeprowadzić kolejną operację. Tym razem wyjęcia śruby. Czyli kolejna narkoza i środki przeciwbólowe... Tym razem znowu się udało

 A było różnie. 

Był świerzb w uszach. Niby nic, ale u Pingwina nic nie jest normalne. Zwykłe 21 dniowe leczenie było za mało. Przeciągnęło się o kolejne 1,5 tygodnia.

Jest również przepuklina, która niestety wyszła dopiero po wszystkich zabiegach operacyjnych, więc póki co nie męczymy dzieciaka kolejną narkozą.

Były też testy Fiv/Felv i oczywiście u Pingwina wyszły wątpliwie dodatnie. Czyli znowu nerwówka. Krew wysłana do Laboklinu. Na szczęście wykluczono białaczkę testem PCR.

Już wszystko wskazywało, że w końcu gałgana zaszczepimy. I co? I guzik!. Zapalenie spojówek, plus powiększone węzły chłonne! Przecież nikt nie mówił, że będzie łatwo. I tutaj również. Dwukrotna zmiana kropli przyniosła dopiero zamierzony skutek. Bo przecież to Pingwin.

Już miało być pięknie. Już miało być z górki. W końcu szczepienie i wyjazd do nowego domku. Niestety....

Potencjalne domki zrezygnowały, bo Pingwin po raz kolejny zachorował....

Nie ma chętnych domów, nie ma też szczepień i jest walka o życie. 

Od kilku dni walczymy, walczy on. Codzienne wizyty w gabinecie. Badania i walka z gorączką przekraczającą 40 stopni.

Podejrzenie ciała obcego w przewodzie pokarmowym. Trzeba było zrobić RTG i USG. 

Niestety u naszych weterynarzy sprzęt w terenie, a drugi w serwisie. Szukamy pomocy w innych gabinetach. Niestety lekarze mają gdzieś, że kot może się przekręcić. Na kilkanaście gabinetów, udaje nam się dostać do jednego, który wykonuje USG i RTG. Ciało obce wykluczono.

Następny dzień i znowu gorączka, brak apetytu... Nasi weterynarze robią kolejne wyniki, diagnozujemy, kroplówki i leki objawowe. Dzieciakowi trzeba pomóc...

Wysłano krew do laboratorium aby poszerzyć diagnostykę, bo niestety nie wiadomo do końca co się dzieje w jego ciałku, które tak dużo już przeszło.

Badania, leki i tak rozległa diagnostyka niestety ciągnie z portfela jak smok. Oprócz Pingwinka mamy kilkoro innych podopiecznych i dlatego w jego imieniu prosimy Was o kciuki, a przede wszystkim wsparcie finansowe. 

Nie poddajemy się my, nie poddają się lekarze, Pingwin też dzielnie walczy. Pomożecie wygrać tą nierówną walkę?

Dziękujemy za każdy grosik i za każde udostępnienie.

Niestety nie udało się :( 

W dniu 12-02-2019 o godzinie 12:45 Pingwinek odszedł.

Nie wytrzymał, chociaż bardzo mocno walczył. Płyn zalał otrzewną, płuca. Wątroba, trzustka oraz nerki odmówiły współpracy. Musieliśmy mu pomóc zakończyć tą ciężką i wyczerpującą walkę.

Został dług... Gdyż nie patrzyliśmy na koszta, byle tylko jemu pomóc. Prosimy teraz my o pomoc w uregulowaniu go.

Dziękujemy i przepraszamy. Nie tak miało być....