Włodzimierz od zawsze prowadził bardzo zdrowy i aktywny tryb życia, uwielbiał gotować, jego ciastem marchewkowym zachwycali się znajomi i rodzina. Uwielbiał robić zdjęcia. Idealną okazją do tego były podróże, które odbywał razem z najbliższymi, relaksowały go również krótkie wypady za miasto – do Czerska, Kazimierza Dolnego, Arkadii czy Konstancina. Często fotografował nasze rodzime góry, którymi się fascynował. Nazywany był przez znajomych „paparazzi”- fotografował wszystko – martwą naturę, ludzi, ale również ważne uroczystości rodzinne czy krajobrazy, robił piękne zdjęcia w ogródku swojej mamy. Jesienią 2018 roku chciał wyjechać w Tatry.
Tryskał energią aż do grudnia 2017, do czasu gdy pojawiły się problemy z przełykaniem. Powoli słabł, jednak do sierpnia 2018 był czynny zawodowo. Pracował jako instruktor i wykładowca w szkole nauki jazdy w Otwocku. Bardzo lubił swoją pracę, z pasją i spokojem uczył dobrych nawyków na drodze. Lubił też swoich uczniów, z każdym z nich znajdował wspólny język. Kursanci też go lubili, po egzaminie dzwonili do niego z informacją jak poszło. Cieszył się razem z nimi ze zdanych za pierwszym razem egzaminów ale również pocieszał, gdy poszło coś nie tak, cierpliwie tłumacząc błędy. Do momentu postawienia koszmarnej diagnozy. Koszmarna diagnoza została postawiona we wrześniu 2018 roku- SLA- stwardnienie zanikowe boczne, następnie ciężki pobyt w szpitalu na oddziale neurologii, powikłany zapaleniem płuc, przykuł go do łóżka. Został w stanie ciężkim przeniesiony na OIOM, gdzie wyleczono zapalenie płuc. Tam również została zrobiona tracheotomia, ponieważ nie był w stanie prawidłowo samodzielnie oddychać. Założony został też tzw. PEG, przez który jest żywiony dietą przemysłową. Tlenu potrzebował jedynie w nocy. Z OIOM-u wrócił na neurologię, stamtąd przewieziony został do Bielawy, do Ośrodka „Konstancja I” gdzie była zapewniona rehabilitacja. Miał nadzieję, że najgorsze za nim, ale przez kolejną infekcję płuc konieczna była antybiotykoterapia i respirator na stałe i przeniesienie do „Konstancji II”. W Ośrodku Wentylacji Respiratorem, leżąc w łóżku, czyta książki, rozwiązuje krzyżówki. Z ogromnym sentymentem ogląda zdjęcia ze swoich podróży.
Każdego dnia, oprócz 10-cio minutowej rehabilitacji w ramach NFZ, czeka na rehabilitanta, z którym dwa razy dziennie po pół godziny ćwiczy. Wstaje wówczas z łóżka i przy balkoniku przemierza korytarz. Rehabilitacja jest konieczna, aby pobudzić pozostałe, jeszcze niezniszczone chorobą mięśnie do pracy. Nie mówi, ale jeszcze pisze na kartkach, jeszcze pisze sms-y. Czasem używa języka migowego, którego nauczył się przed laty pracując jako wychowawca z dziećmi głuchymi. Nie skarży się nigdy na swój los, ale ciągle ma nadzieję, że jeszcze wróci do sprawności… Zawsze empatyczny, nigdy nie odmawiał pomocy, teraz sam jej potrzebuje. Tylko kosztowne leki oraz ciągła rehabilitacja może zahamować postępy choroby. Niestety bez wsparcia finansowego rodzina Włodka nie ma szans na jego skuteczne leczenie. Lekarze od kilku lat prowadzą badania nad zastosowaniem komórek macierzystych u osób chorych na stwardnienie zanikowe boczne. Wyniki badań są zadziwiające, u ok. 70% pacjentów udało się spowolnić postęp choroby. Koszty leczenia komórkami macierzystymi są ogromne, wahają się w granicach 50000 zł, oprócz tego także kosztowna, codzienna rehabilitacja. Tylko to daje nam wielką nadzieje, jednak wiemy, że czas odgrywa ogromną rolę. Leczenie Włodka aby było skuteczne, musi rozpocząć się natychmiast.
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!