Wystawione na dwór jak śmieci...

KOTY WYRZUCONE NA DWÓR

Starsza Pani mieszkała w Lubinie z 8 kotami. Koty typowo babcine, utuczone, ale trochę zaniedbane weterynaryjnie. Wiecie koty osoby, która okazuje miłość poprzez jedzenie Pani starała się jak mogła wiązać koniec z końcem. Żyła z lichej emerytury, znajdowała koty na działkach, było jej ich szkoda i tak powoli dobrnęła do szczęśliwej ósemki. 

Szkoda, że gdy zmarła jej mąż wywalił całe towarzystwo z mieszkania na dwór. Koty od listopada błąkały się po dworze. Do nas trafiła niedawno dwójka z nich.

Dwie bure, zaniedbane weterynaryjnie kotki.

Kotki które do nas trafiły roboczo nazwaliśmy Bagietką i Pyzą. To trochę starsze, może 6-8 letnie koty. Na maxa utuczone (będziemy odchudzać). Mają dziwną, tłustą w dotyku sierść więc prawdopodobnie czeka nas ich szersza diagnostyka. Obie mocno przeziębiły się na dworze, oddychając charczą. Starsza i grubsza z kotek, Pyza jest w dodatku pozbawiona zębów. Ma je tylko dwa i to totalnie zgniłe. Aktualnie jest na antybiotyku, Bagietka dopiero odwiedzi weterynarza bo początkowo jak przyjechała, jeszcze nie było słychać, że też coś jej siedzi w płucach...

Doprowadzenie ich obu do zdrowia będzie kosztować sporo pieniędzy, bo sądząc po stanie sierści dopiero w morfologii wyjdą prawdziwe koszty. Ostatnio przyjmowane Zwierzęta generują faktury u Weterynarzy, o których strach pomyśleć. 

edit. U obu kotek wyszły kiepskie wyniki. Są zarobaczone, mają zepsute zęby, obie miały infekcje krtani. Nie mogliśmy pozbyć się z nich pcheł. 

Bagietka (młodsza kotka) musi mieć powtórzoną morfologię. Musimy sprawdzić, czy wyniki się poprawiły. Inka, starsza kotka będzie miała usuwane zęby, ponieważ są w tragicznym stanie. Obie kotki są wolne od felv/fiv.

Wciąż prosimy Was bardzo o wsparcie. Kotki psychicznie czują się już dobrze, ale by mogły pójść do adopcji, potrzebujemy je doleczyć.