Zimny wiatr ślizgał się po płytach nagrobnych, jakby chciał zagłuszyć ciszę, która od lat szeptała: „to już koniec”. Amelia leżała tam, pośród śmierci, które były jej domem. Kotka bez zębów, bez słuchu, bez prawa do nadziei – żywa zjawa, karmiona iluzją wolności, którą karmicielki nazywały miłością.
A przecież one – te kobiety – nie były złe. One tylko nie chciały widzieć. Bo łatwiej karmić niż leczyć. Łatwiej udawać, że miejsce przy grobie to wybór kota, niż zmierzyć się z bólem, który w tej starej kotce gnił jak resztki poetyki w tanim nagrobku.
Churkot, brat Furkota, był inny. Silniejszy, ale pęknięty od środka. Gdy w końcu zniknął z cmentarza, nie było lamentu. Tylko cień na marmurze. A potem ból. Niewidzialny, zębami wgryzający się w kości. Zęby – jego przekleństwo – były jak wspomnienia: chore, rozpadające się, a mimo to zbyt mocno zakorzenione, by wyrwać bez krzyku.
Kiedy przyszedł czas leczenia, nie protestowali. Nie koty. Ludzie. Ludzie, którzy chcieli śmierci w imię godności. I te, które mówiły „ratujmy”, z pełnym świadomości wzrokiem, który znał wagę istnienia.
To nie jest opowieść o kotach.
To opowieść o tym, kto z nas jeszcze ma serce zdolne nie tylko widzieć cierpienie, ale i wziąć je na siebie.
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!