Zbiórka Uratujmy siwe nieszczęście - zdjęcie główne

Uratujmy siwe nieszczęście

4 040 zł  z 5 000 zł (Cel)
Wpłaciło 55 osób
Gosia Sochacka - awatar

Gosia Sochacka

Organizator zbiórki

Mam na imię Parma i mam 15 lat. Moja mama odkupiła mnie kilka miesięcy temu. Miałam być zdrowa i żyć jak inne konie.

Niestety plany szybko zderzyły się z szarą rzeczywistością.

Zaczęło się od kopyt, bo miałam takie brzydkie i przerośnięte. Po korekcji moje nogi drżały a Mama miała przerażony wzrok. Mówiła do mnie ciepło że damy radę i pomogą mi, że będę jeszcze biegać bez bólu.

Po paru dniach poczułam się super! Przestało boleć!

Widziałam szczęście w oczach mojej mamy. Chyba wszyscy myśleli, że kryzys został już zażegnany. Niestety... Kopytka to był wierzchołek góry lodowej.. w pewnym momencie moje  ciało stało się bardzo  spięte... moja mama widząc to, zaczęła szukać pomocy.. pewnego dnia odwiedziła nas Pani fizjoterapeutka. Masaże przynosiły pozytywne skutki. Znów mi się chciało...

Było wyśmienicie. Czułam jak moje mięśnie się rozluźniają. Jak brzuszek zaczyna pracować i łatwiej mi się poruszać.

Niestety znowu nadszedł ciężki czas dla nas wszystkich. Znowu odwiedziła mnie fizjoterapeutka, starała się mi ulżyć, choć nie wiedziała skąd u mnie tak duże napięcie. Mama widząc, że masaże nie przynoszą zadowalającego efektu wzywała kolejne ręce na pokład- pokład, na którym rozgrywała się walka o moje lepsze jutro. Przyjechał weterynarz...chyba nikt nie spodziewał się, że jest tak źle. Widziałam łzy, które pojawiły się w oczach mojej mamy, kiedy weterynarz postawił diagnozę.. wyrok.. zespół Wobblera..

Nie można opierać się na jednej opinii, stąd też miejsce miała kolejna wizyta innego już weterynarza. Niestety.. ugasiła iskierkę nadziei, bo doktor potwierdził diagnozę swojego poprzednika. Chciałam, zresztą nie tylko ja, moja mama pragnęła tego jeszcze bardziej, żeby to był tylko zły sen. Niestety do tej pory nie możemy się z niego wybudzić…

Podsłuchalam nawet rozmowy, czy nie zawieźć mnie do nowego domku, gdzie nie będę narażona na ataki od strony stada. To normalne, że reszta koni chce mnie wykluczyc.  W takim stanie ciężko się żyje w stadzie. Mam jednak wsparcie, Mohito, mimo że to jeszcze końskie dziecko, bardzo mi pomaga. Dzięki niemu spokojnie mogę skubać siano ze wspólnego paśnika. Wszędzie jest ze mną, prawie jak prywatny bodyguard.

Ciężko pogodzić się z tym, że do końca życia będę walczyć o każdy krok… że będę tracić kontrolę nad swoim ciałem, co będzie kończyło się upadkiem.

Los chciał, że moja mama pojawiła się w odpowiednim miejscu i czasie - na wykładach w Poznaniu. Miała tam szansę usłyszeć o terapii komórkami macierzystymi. Ciężko w to uwierzyć, ale iskierka nadziei znowu zapłonęła.

Terapia kosztuje tylko i aż 1700 zł. Niestety moja mama nie ma tyle pieniążków. Ma nas dużo na utrzymaniu a ciągle ratuje jakieś nowe zwierzątko.

Podaruj mi szansę, podaruj mi nadzieję na normalne życie.

Jako właścicielka klaczy bardzo proszę wszystkich o nawet najmniejsze wsparcie. Zawsze starałam radzić sobie sama z problemami moich zwierzaków. Obecna sytacja niestety mnie przerosła. Bardzo chciałabym pomóc Parmie i umożliwić jej pozostanie z nami, w naszej rodzinie, gdzie wszyscy ją bardzo kochamy. 

Z góry bardzo dziękuję za każdą pomoc 😊


Aktualizacje


  • Gosia Sochacka - awatar

    Gosia Sochacka

    06.02.2021
    06.02.2021

    Moja mama próbowała odszukać moich poprzednich właścicieli... Udało jej się. Odnalazła dwie dobre duszyczki, ktore już raz uratowały mi życie.
    2011 roku znudziłam się już właścicielowi. Przyjechał po mnie taki duży samochód. Weszłam do środka bo ufałam ludziom. Niestety w środku było ciemno. Nie wiedziałam dokąd jadę :( zaczęłam się bać, bo w brzuszku miałam małego źrebaczka. Musiałam go ochronić. Ktoś nagle zatrzymał ten transport. Ujrzałam ją z oczami pełnymi łez. Moja ukochana wybawicielka Eliza. Spędziłam u niej dużo wspaniałych chwil. Urodziłam synka i oboje byliśmy bezpieczni. Mama leczyła moje wrzody i nogi. Miałam spore zwyrodnienia, ale udało się załagodzić ból. Moja obecna mama ratowała sporo koni, a skoro ja już byłam bezpieczna mogłam znaleźć nowy dom adopcyjny. Pojechałam do cioci Kasi i tam miałam wspaniałą przyjaciółkę. Druga klacz byłastarsza ode mnie i dużo mnie nauczyła, byłyśmy nierozłączne. Mieszkałyśmy u cioci przez 7 lat. Niestety ciocia zaczęła się gorzej czuć :( znalazła dla nas kolejny domek gdzie miałyśmy być razem z moją przyjaciółką. W moim brzuszku rozwijał się kolejny cudowny źrebaczek. Wszystko było umówione. Czekały na nas duże i czyste boksy oraz piękne pastwiska. Przyjechał samochód z przyczepą. Wsiadłyśmy chętnie, przecież znałyśmy osobę, która po nas przyjechała, regularnie dawałyśmy jej do strugania swoje kopyta. Nie mogłyśmy się doczekać...
    I w tym momencie ten piękny sen się skończył. Ciocia została oszukana przez osobę, która zaoferowała pomoc w znalezieniu nam nowego domu. Zamiast tych zielonych pastwisk czekał na nas ciemny boks u handlarza. Nie wiem, czemu to zrobił, znał nas dobrze, bo był naszym kowalem. Okazało się, że współpracował z handlarzem koni. Zabrał nas do adopcji, a sprzedał z zyskiem. Mnie szybko odkupił nowy Pan. Nie było mi tam źle. Urodziłam córeczkę. Nowy Pan o mnie dbał, ale nie było jej - mojej przyjaciółki... Ona trafiła gorzej ode mnie. Jej nikt nie pomógł. Nikt nie uratował :( Ciągle lecą mi łzy jak ją wspominam. Była moją najlepszą przyjaciółką... :(
    Zanim trafiłam do mamy Gosi byłam jeszcze u jednego Pana ale dosyć krótko, nie poznałam go dobrze.
    Mama kupując mnie nie wiedziała o wszystkich moich chorobach. Nikt jej nie przekazał co mi jest. Nie wiedziała nawet że w moim brzuszku jest kolejny źrebaczek.
    Gdy dostałam pierwsza kurację komórkami poczułam się dużo lepiej. Moje nogi powoli przestawały boleć, ale kolejna ciąża bardzo mnie osłabiła. Bałam się, że źrebak urodzi się chory. Przecież tyle razy mama musiała mnie ratować bo nie dawałam już rady... Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Kolejna moja córka biega koło mnie, a mi znów chce się żyć!!! Znając moją historię moja mama chce dalej próbować mi pomóc. Teraz wie więcej i może więcej bo moja poprzednia mama i ciocia chcą jej pomóc. Ale oprócz terapii komórkami macierzystymi na którą już uzbieraliśmy pieniążki potrzebuje jeszcze na rehabilitację i specjalistyczne pasze. Wiem, że jest Was tam wielu... Ludzi o wielkim i dobrym sercu, którzy mogą mi pomóc żyć dalej z moją córka i patrzeć jak dorasta na dzielna i dużą klacz.

4 040 zł  z 5 000 zł (Cel)
Wpłaciło 55 osób
Gosia Sochacka - awatar

Gosia Sochacka

Organizator zbiórki

Zadaj pytanie

Wpłaty: 55

Adrianna - awatar
Adrianna
300
Eliza - awatar
Eliza
500
Anonimowy Darczyńca - awatar
Anonimowy Darczyńca
300
Łukasz - awatar
Łukasz
50
Motylki z przedszkola Żyrafa - awatar
Motylki z przedszkola Żyrafa
20
Anonimowy Darczyńca - awatar
Anonimowy Darczyńca
30
Anonimowy Darczyńca - awatar
Anonimowy Darczyńca
100
Motylki z przedszkola Żyrafa - awatar
Motylki z przedszkola Żyrafa
20
Eliza Golema - awatar
Eliza Golema
1 000
Gr. Żyrafki z Przedszkola Żyrafa - awatar
Gr. Żyrafki z Przedszkola Żyrafa
20

Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas

fundraiser thumbnail
Załóż swoją zbiórkę

Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!

fundraiser thumbnail

Pomagam.pl wykorzystuje pliki cookies. Dowiedz się więcej

Zamknij