Gosia Pietrzyk
Nie mogliśmy dłużej czekać.
Na leki wydaliśmy 4922,61zł
Pola, Cola i Tola.
Dopiero teraz doszło do mnie, że oprócz tej samej choroby, mają imiona o podobnym brzmieniu
Polę wyciągnęłam 4 lata temu spod maski auta na ul. Konopnickiej w Wolsztynie. Okazala się być kotem białaczkowym. 4 lata wyciągam ją za uszy z różnych dolegliwości, pilnuję żeby jadła, reaguję na każde kichnięcie. To kot na wiecznym tymczasie, nigdy nie znajdzie domu. A teraz do pakietu białaczkowego dołączyło zapalenie otrzewnej. Pola przestała jeść i potwornie schudła, jednocześnie pozostał pełny płynu brzuszek. Była sobota wieczór, 12 kwietnia, kiedy stwierdziłam, że podam jej lek na wlasną rękę, nie mając diagnozy. W poniedziałek od razu pojechałam do lecznicy i powiedziałam o swoich podejrzeniach. Wykonano punkcję i pobrano do badania płyn z otrzewnej.
Płyn z brzucha z przesiękiem czerwonych krwinek. Wynik badania potwierdził obecność koronawirusa FCoV.
Cola to kotka, która urodziła się kilka lat temu w Kuźnicy Zbaskiej, na jednej z posesji letniskowej. Rodziców wykastrowaliśmy i wypuściliśmy, a małego, ok. 4-5 miesięcznego dzikuska zabraliśmy. Nigdy nie chorowała, żyła sobie w domu tymczasowym bezproblemowo. Aż do zeszłego tygodnia, kiedy opiekunka poinformowała mnie, że bardzo powiekszył się jej brzuch. Punkcja płynu z brzucha i badanie potwierdziło podejrzenie: wirusowe zapalenie otrzewnej.
Tolę, pewien pan na rencie, znalazł na swoim ogrodzie jakieś dwa lata temu. Pan, który mimo ograniczonych środków, stara się ratować wszystkie zwierzaki, które się pojawiają w jego okolicy. Od żadnego się nie odwrócił. Zdarza się, że jak potrzebuje pomocy, to zwraca sie do nas. Opłaciliśmy leczenie Toli po jej znalezieniu. Ostatnio kilka razy spotkałam go w naszej lecznicy, więc zapytałam naszego weterynarza co się dzieje z Tolą. Odpowiedź zwaliła mnie z nóg: "kot odmawia jedzenia, podejrzewamy wirusowe zapalenie otrzewnej". I jak tu się odwrócić i wyjść, widząc załamanego opiekuna, którego nie stać na leczenie uratowanego kota? Mialam zapasik leku kupiony z jednej z poprzednich zbiórek, był to lek kupiony dla Vaiany, ale podzieliłam się nim z Tolą.
Leczenie trwa jednak 84 dni, a Tola dostała leki na miesiąc.
Trzy ampułki kupione na zapas przekazałam na rozpoczęcie leczenia Coli. Przy wadze Coli, tj.4kg, jedna ampulka starczyła na 5 iniekcji i zostawało trochę do kolejnej ampułki.
Oprócz tej czwórki leczymy jeszcze Kimi, ale ona jest zaopatrzona w leki do końca kuracji. Doszły więć trzy kolejne koty chore na wirusowe zapalenie otrzewnej, w sumie leczymy pięć kotów z tą chorobą. Dziadostwo, którego ostatnio coraz więcej. Nawet weterynarze potwierdzają znaczący wzrost zachorowań.
Leki nie należą do najtańszych, ale działają, a koty zdrowieją. Dlatego ośmielamy się kolejny raz prosić wszystkich o pomoc.
Możemy zawalczyć i zawalczymy o donację od producenta, dzięki której będziemy mogły obniżyć koszt zakupu leków, ale po uzyskaniu rabatu będzie to dalej pona 1tys.€.
Nie ma innej możliwości pomocy dla Poli, Coli i Toli. Bo jedyne, co nam pozostanie, to eutanazja
Pola, po podaniu 5 dawek zaczęła jeść i pić.
Coli po 10 zastrzykach wchłonął się płyn z brzuszka.
O Toli napisał opiekun:
Pomóżcie nam uratować im życie.
Nie mogliśmy dłużej czekać.
Na leki wydaliśmy 4922,61zł
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!