Ami - 400 gram cierpienia

Ami została znaleziona na ul. Lindleya pod jednym z budynków Uniwersytetu Łódzkiego.  W pobliżu żyje stado kotów wolno żyjących. Koty mają tam budki, karmę sucha i mokrą, wodę oraz opiekunów. Jakiś czas temu do stada dołączyła nieznana kotka, a chwilę później okazało się, że są również maluchy. Karmiciele z początkiem czerwca zaczęli widywać czwórkę burych kociaków. 

W niedzielę 25 czerwca pani portierka znalazła pod aulą leżącego kociaka, którego wzięto za piąte kocię z miotu. Maleństwo nie było w stanie samodzielnie się poruszać, nie miało jednego oczka, z pustego oczodołu i nosa lała się ropa, drugie oczko też nie wyglądało dobrze. 

Dobrzy ludzie zanieśli Ami do znajdującego się w okolicy gabinetu weterynaryjnego. Koteczka dostała trzydniowy antybiotyk i krople do oczu. Niestety nadal była bardzo słaba i apatyczna. Obawiając się o jej życie poproszono o pomoc fundację. Ami od razu w dniu zgłoszenia trafiła do zaprzyjaźnionej lecznicy, gdzie została przebadana i opatrzona. 

Ami nie ma jednego oka, które mogło wypłynąć na skutek zaawansowanego kociego kataru lub  okaleczenia przez człowieka. Rana jest świeża, zaropiała. W uszach potworny świerzb. Waga to tylko 400 g. Niedożywienie - skóra i kości. 

Nie chcemy nawet myśleć, z jakim strasznym bólem to maleństwo się zmagało. Teraz jest bezpieczne. Dostaje antybiotyk, leki przeciwbólowe, uszy są czyszczone i zakraplane. Oczodół jak tylko Ami trochę się wzmocni, zostanie oczyszczony, a rana zaszyta. 

Bardzo prosimy o wsparcie dla Ami, które nie zasłużyła, aby w swoim dotychczasowym krótkim życiu tyle wycierpieć.