– Chodź, chłopaku, pojedziemy razem. Miałeś farta jak rzadko. Nie bój się, jesteś już bezpieczny. Powoli, no już, wiem, że łapa boli, wiem, pokaż ją... O kurczę, ktoś do ciebie, chłopaku, strzelał...?Jeden ze zwykłych codziennych wyjazdów. Czy jesteśmy nastawieni, że coś się wydarzy? W Chacie ciągle coś się dzieje, nasze mięśnia sercowe przestały już wpadać w panikę o poranku przed nieznaną ewentualnością, już się nie boją, po prostu dzień jak co dzień, raz jest spokojnie, raz nie. Lęk odbiera siły do walki, nie wolno się bać, nawet gdyby miał się wydarzyć kataklizm – jeden z najważniejszych punktów w „regulaminie” Chaty. Więc spokojny i wypoczęty po Świętach i Nowym Roku (niewiarygodne, nic się nie działo!) mięsień sercowy jeszcze nie wie, co go czeka. Samochód Chaty jedzie niespiesznie w swoją stronę, tam, dokąd zmierza, czujne oko kierowcy spogląda na drogę i jej pobocza. Las. Las jest zawsze trudniejszy od terenów niezalesionych, trzeba być bardziej czujnym. Nagle noga automatycznie naciska hamulec, ręce zaciskają się mocniej na kierownicy, serce jednak zaczyna walić. Pies...! Wyleciał prosto pod koła. Kierowca wyskakuje z samochodu. Nie, psiak nawet nie dotknął kół! Spokojnie, nic się nie stało.
– Oj, piesku, piesku, coś ty tak wypadł z lasu jak petarda, co? Ktoś cię wystraszył, maleńki? Usłyszałeś jeszcze posylwestrowe fajerwerki?
Myśli i słowa grzęzną w gardle. Wystraszony na szczęście niedoszłym wypadkiem umysł wraca do równowagi i widzi więcej. Duży pies w typie gończego, czarny z jaśniejszymi wstawkami na mordce i łapach. Chudy, tak chudy, że widać mu przez skórę zarys kręgosłupa. Zraniona łapa.
– Chodź, chłopaku, pojedziemy razem. Miałeś farta jak rzadko. Nie bój się, jesteś już bezpieczny. Powoli, no już, wiem, że łapa boli, wiem, pokaż ją... O kurczę, ktoś do ciebie, chłopaku, strzelał...?
Klinika jak zawsze przyjęła nas natychmiast. Tak, prawdopodobnie rana postrzałowa, na wylot, niezupełnie świeża, czyli musiało minąć od postrzału trochę czasu. Opuchlizna, olbrzymia ropa i dziura w łokciu na kilka palców. Boli tak bardzo, że nie staje na łapie.
Czujemy bezsilność, jak przedtem strach, tak teraz wściekłość zaciska słowa i nie możemy nic powiedzieć. Znalazł się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie. I nie czas teraz na rozważania, co myśliwy powinien i czy powinien... Nie czas również na zastanawianie się, jak Lesław znalazł się w lesie. Może się zagubił, może ktoś go wyrzucił, może, jak wiele miejskich i wiejskich psów, został wypuszczony, by poszedł sam na spacer, „bo przecież zna drogę do domu”. Może... Istnieje wiele przypuszczeń, czy któraś z nich jest prawdziwa, nie wiadomo. Teraz najważniejsze jest, by Lesław wrócił do zdrowia, by otrzymał odpowiednie leczenie. Problemem jest nie tylko łapa, zagłodzenie może być jeszcze cięższą walką. Psu w takim stanie nie można po prostu podać miski, żołądek, który nie jadł prawidłowo od tygodni, a może nie jadł od tygodni wcale musi być odżywiany stopniowo i umiejętnie, inaczej jedzenie zamiast uratować życie, może zaszkodzić.
Kochani, bardzo Was prosimy o pomoc. Abyśmy mogli walczyć o Lesława, potrzebujemy pieniędzy.
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!
Anonimowy Darczyńca
❤️