Loteria śmierci. Padło na Miećkę

Dopiero co zdążyliśmy podnieść zbiórkę Szymka i Morrisa, tę na spłacenie długu za leki, które uratowały ich życie.

Tymczasem koło śmierci zakręciło się ponownie. Padło na Miećkę.

Miecia, przepięknej urody koteczka. Biało-biszkoptowo-niebieska. I przecudowna, zawsze pierwsza do głaskania, pierwsza na kolana do osoby która przyszła. A tymczasem od kilku dni przestała przychodzić, co skłoniło nas do wzięcia jej na badania. Wyniki krwi wskazują na FIP, ale przede wszystkim wskazuje na niego brzuszek wypełniony żółtym, ciągnącym płynem..

Miecia jest duża, na jej niekorzyść. Lek dawkowany zależnie od wagi - im kot cięższy, tym leczenie droższe. Ale wiemy, że skuteczne - mamy już kilku ozdrowieńców. Koty, które dotychczas musiały zostać skazane na uśpienie. Odkąd wiemy, że jest lek.. nie mamy w sobie siły, by te wyroki wykonywać, chociaż byłoby to na pewno finansowo rozsądniejsze rozwiązanie. Ale jak powiedzieć kotu, którego się kocha, który jest w domu od wielu lat - "musisz umrzeć"?

Mamy mało czasu, bo leku który mamy w domu wystarczy może na 3 dni. Nie mamy możliwości zadłużenia się chociażby o złotówkę więcej, a ampułka kosztuje 650zł. A będzie potrzeba ich wiele, bo przy obecnej wadze wystarczy na tylko 4 zastrzyki. A wraz z leczeniem Miecia będzie odzyskiwać wagę, dochodzą do tego dodatkowe badania..

Prosimy w jej imieniu. Tylko dzięki Wam wyrok, który na nią spadł nie będzie musiał zostać wykonany. Ona ma w tym momencie tylko Was :(