Zbieramy na leczenie białaczki i zakaźnego zapalenia otrzewnej dla naszego kota Kirka! Prosimy o pomoc w walce o zdrowie i życie Kirka!
Zanim staliśmy się domem dla wspaniałych kotków, przez 8 lat mieliśmy szczury, łącznie 23 kochane stworzenia, ich długość życia oraz ciągłe choroby spowodowałby duże obciążenie psychiczne, dlatego postanowiliśmy nie dobierać nowych szczurów i wygasić stado. Kiedy odeszła ostatnia dwójka szczurów, wiedzieliśmy że mimo wielkiej miłości do tych gryzoni, nie wrócimy już do opieki nad szczurami.
Po pół roku bez zwierząt, okazało się że brakuje nam towarzystwa, że nie umiemy żyć bez nich w domu. Zapragnęliśmy mieć zwierzaka, który żyje dłużej niż szczur i nie choruje aż tak często i gwałtownie.
W marcu dostaliśmy szansę do opieki nad cudownym kociakiem. Zdecydowaliśmy się na zostanie najpierw domem tymczasowym, w celu sprawdzenia się w roli kocich rodziców. Wiedzieliśmy że miał podstawowe badania, przeszedł koci katar, usunięcie oka, kastrację, odrobaczanie i szczepienie. Okazało się, że Kirek (bo takie dostał imię) podbił nasze serca w kilka godzin i tak postanowiliśmy stać się domem stałym dla małego rozrabiaki. W ciągu 4 miesięcy okazało się że kot zawładnął naszym życiem i w całym mieszkaniu było widać jego obecność. Okazało się, że Kirek, jak to kociak, ma nieposkromiona energię.
Czytając posty i artykuły na temat opieki nad kotami, doszliśmy do wniosku, że Kirek potrzebuje towarzystwa w podobnym wieku. Trafiliśmy na cudownego kociaka, ledwo rocznego Okrucha*.
Postanowiliśmy wprowadzić go do rodziny i połączyć z młodszym bratem. Początki łączenia szły sprawnie, może nie do końca książkowo, ale staraliśmy się, jak mogliśmy.
W ciągu kilka dni od łączenia Kirek zaczął być osowiały, stracił apetyt, pojawiły się wymioty i kaszel. Wyglądało na zwykle zapalenie górnych dróg oddechowych i taka diagnozę dostaliśmy u pierwszego weterynarza do którego się udaliśmy. W międzyczasie zrobiliśmy badania na pasożyty wewnętrzne. Po dwóch dniach od podania leków, nie było poprawy a nawet wymioty i gorączka się nasiliły. Pojechaliśmy do kliniki całodobowej, która była w stanie przyjąć Kirka w sobotę po południu. Po osłuchaniu, zmierzeniu temperatury, obejrzeniu gardła okazało się że trzeba wprowadzić inne leki - przeciwwymiotne i ochronne na żołądek. Mieliśmy się pojawiać codziennie na zastrzyki aż do ustania gorączki, jednak nic się nie zmieniało. Gorączka po lekach przeciwzapalnych spadała, a potem znowu rosła. Zbadaliśmy krew, morfologię z biochemią. Wyniki wskazywały na lekki stan zapalny, wprowadzono silniejszy antybiotyk, inhalacje i mierzenie temperatury w domu.
Okazało się że po dwóch dniach po wprowadzeniu antybiotyku Kirkowi się poprawiło, zaczął być bardziej aktywny, miał apetyt jak przed choroba, dużo się bawił. Po tygodniu leczenia, podczas którego udało się utrzymać prawidłową temperaturę ciała, podczas badania kontrolnego w klinice okazało się, że kot gorączkuje. Lekarze z braku pomysłu na dalszą diagnostykę zaproponowali kontrolne badanie krwi, w których nie pojawiły się nowe nieprawidłowości.
Zdesperowani udaliśmy się do innego miasta, do sprawdzonego lekarza, który diagnozę stawia po wykonaniu wszystkich potrzebnych badań, bez domysłów czy niepełnych wyników. Kirek był znowu osłabiony i nie miał apetytu. Pierwszym krokiem było pobranie krwi i sprawdzenie testu na choroby zakaźne niestety pasek pokazał wynik pozytywny przy FELV.
Byłam zaskoczona, zszokowana i nie wiedziałam jak do tego doszło, skoro nowy kot był badany, oba koty są nie wychodzące. Odezwałam się do osoby od której adoptowałam Kirka i okazało się, że badaniach podstawowych nie były zawarte testy na choroby zakaźne...
Po dokładnej morfologii, biochemii i USG jamy brzusznej okazało się, że kot cierpi na wodobrzusze. Postanowiono pobrać płyn i zrobić cytologię, wysłać na badanie RT-PCR w celu wykrycia obecności mutacji charakterystycznych dla zakaźnego zapalenia otrzewnej, krew wysłano również na potwierdzenie i określenie miana wirusa FELV. Kirek został do czasu wyników zabezpieczony z każdej strony. W ciągu dwóch dni pojawiły się wyniki PCR dla FELV, okazało się że wiremia jest wysoka, a infekcja progresywna, niestety interferon koci jest trudno dostępny w hurtowniach. Niestety po trzech dniach otrzymaliśmy wynik PCR pozytywny pod kątem zakaźnego zapalenia otrzewnej. Spełniły się nasze najgorsze obawy, choroba nieleczona jest w 100% śmiertelna.
Czeka nas teraz 3 miesiące podawania bolesnych zastrzyków, leków wspomagających wątrobę, interferonu w związku z białaczką i innych suplementów. Konieczne są okresowe badania krwi, USG w celu sprawdzenia działania terapii. Leczenie obu chorób jest kosztowne. Sama diagnostyka wyniosła łącznie nas ponad 3 tys zł. Wiemy, że jest szansa na długie życie dla Kirka mimo tylu przeciwności, a jest on młodym kociakiem.
Prosimy was o pomoc w opłaceniu leczenia, które jest jedyną szansą dla Kirka. Sami nie jesteśmy w stanie zebrać takiej kwoty, a działać trzeba szybko. Kirek jest dla nas członkiem rodziny, dlatego walczymy o niego z całych sił. Każda złotówka się liczy, każde udostępnienie. Pomóż nam wygrać tę ciężką walkę.
*Okruszek został odizolowany i przetestowany pod kątem chorób zakaźnych - wynik jest na szczęście negatywny. Postanowiliśmy podjąć trudną decyzję, która rozdziera nasze serca i oddać Okrucha dla jego dobra. Szczepionka przeciwko białaczce, nie ma 100% skuteczności, dlatego każdy kontakt z Kirkiem, mógłby doprowadzić do zakażenia.
29/07/2023
31/07/2023
2/08/2023
3/08/2023
4/08/2023
10/08/2023
12/08/2023
Koszt powyższych badań i kontroli ok. 1200zł
21/08/2023
25/08/2023
13/09/2023
14/09/2023
17/10/2023
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!