Giardia. Leczenie kotów i psa.

Bardzo proszę o wsparcie w walce z Giardią.To pasożytniczy pierwotniak, który kolonizuje jelito cienkie kotów i może powodować biegunkę.Giardioza u kota wytwarza bardzo dużą ilość cyst. Chore zwierzę wydala je wraz z kałem do środowiska przez okres kilku tygodni, a nawet miesięcy. Cysty natychmiast są w stanie wywołać zakażenie u kolejnego ssaka.Jest bardzo niebezpieczny i bez leczenia wykańcza zwierzę.

W chwili obecnej muszę kolejny raz leczyć pięć kotów i sunię Lily.

Historia tych kociaków zaczęła się dwa lata temu. Po śmierci syna została mi tylko sunia Lily którą adoptowałam jak miała półtorej roku. Musiałam wrócić do pracy a ona źle znosiła samotność. Przygarnęłam więc pierwszego Tigera.

Bardzo się dogadywali. Po niespełna roku zmarł mój tato i serce mi pękło.

Przygarnęłam drugiego kotka Juniora w potrzebie.

Pracowałam wtedy jako kurier. Praca odrywała mnie myślami po stracie rodziny lecz przez pracę na trasach przez wioski zaczęły dotykać mnie przykre sytuacje związane z psami i kotami chorymi  zaniedbanymi przez właścicieli. Dwa razy zabrałam w trasę ze sobą dwa kotki w stanie agonalnym. Zgłosiłam się do fundacji a po powrocie miały już zapewnioną opiekę weterynaryjną. Niestety na krótko ponieważ ich stan był na tyle zły,że musiały być uśpione. Było mi bardzo przykro i miałam wyrzuty sumienia,że nie zdążyłam z pomocą na czas. Od tamtej pory wszystko się zmieniło. Zaczęłam sama pomagać i przygarniać koty w potrzebie.Po niedługim czasie zrezygnowałam z pracy jako kurier i zatrudniłam się w sklepie.

Na internecie zobaczyłam post o kici której grozi bezdomność na środku skrzyżowania,która została zabrana z posesji pijaka. Zgłosiłam się więc po nią i chciałam pomóc. To trzecia Lusia.

Po następnych dwóch miesiącach obiecałam sobie,że przygarnę czwartego i ostatniego kotka ze schroniska i tak zrobiłam. Oto Misia.

Pomyślałam,że może nie uratuje całego świata ale chociaż im pomogę. I tak się zaczęła historia ich choroby.

Misie przywiozłam z biegunką że schroniska o czym mnie nie poinformowano.Na moje pytanie o jej stan, schronisko wyparło się jakoby była chora i miała biegunki. Sugerowano zmianę karmy. Po dwóch tygodniach Tiger I Junior zaczęli się źle czuć i mieli biegunki,chore oczy,były osłabione a Tiger bardzo stracił na wadze.

Po zrobieniu wszystkich badań  krwi,kału i usg brzucha stwierdzono pierwotniaka Giardię i ostre zapalenie jelit.

 Podjęłam ich leczenie antybiotykami i trwało to dwie serię po pięć dni.do tego priobiotyk który musiałam im podawać z zupką mięsną dla kotów bo z niczym nie chcieli tego zjeść. Dla lepszej higieny wzrósł zakup żwirku a to dodatkowy koszt.Po leczeniu wszystko ustało choć wiedziałam,że może wrócić.

Po miesiącu sąsiad przygarnął z wioski małego kotka.Lecz po dwóch tygodniach został wyrzucony jak śmieć bo zaczął przeszkadzać. Nie zastanawiając się zabrałam go do siebie szukając mu nowego domu. Ale chętnych nie było.I oto Blacky.

Po dwóch tygodniach zaczął się źle czuć.dostał biegunki,ropiały mu oczy i pojawiła się trzecia powieka.Wiedziałam,że czeka mnie znów najgorsze. Ciężko jest mi samej ponieważ pracuję na najniższą krajową a one dają mi dużo miłości i ciepła w sercu. Moim marzeniem jest,żeby wyleczyć je do końca.Będzie to długie leczenie ponieważ Giardie ciężko wyleczyć a sama sobie nie poradzę.One są bardzo związane ze sobą.

Zgłosiłam się o pomoc do TOZ i ją uzyskałam ale do pewnej kwoty z której zostały pokryte badania kału,

odrobaczenie maluszka,antybiotyk do oczu

i krople na pchły.Właśnie dziś dowiedziałam się od weterynarza że z wyniki wykazały pierwotniaka Giardię.Jestem załamana.

Koszt leczenia na start to około 300 zł na wszystkich i dodatkowo priobiotyk który muszę podawać z zupkami dla kotów. Leczenie to co najmniej trzy serie po pięć dni podawania leków  a później badania kontrolne kału.

Bardzo mi zależy na tym,żeby je wyleczyć lecz ciężko mi samej. Są dla mnie jak dzieci.Potrzebuję więcej żwirku dla lepszej higieny i dodatkowych kuwet co wiąże się z większymi opłatami.

Chciałbym też bardzo osiatkować okno,żebym nie musiała ich pilnować a one mogły zaczerpnąć świeżego powietrza.

Mam małe mieszkanie i może nie mam warunków na tyle kotów ale mam dobre serce i dzięki niemu one są szczęśliwe.

PROSZĘ POMÓŻCIE...NIE DLA MNIE LECZ DLA NICH.