Kochani,
nie raz pomagaliśmy prywatnym osobom. Wiemy jak wiele wyrzeczeń wymaga pomaganie zwierzakom w potrzebie. Wiemy jak to jest gdy leczenie zwierzaka przerasta możliwości finansowe. Wiemy, jakie to uczucie gdy brakuje na wszystko. Tym samym kolejny raz ośmielamy się zwrócić do Was o pomoc dla prywatnych osób. Danuta i Kazimierz, dwoje starszych ludzi oddanych bez reszty zwierzakom. Latami ratowali bezdomne bidy i do dziś nie są w stanie przejść obojętnie wobec cierpienia zwierzaków, choć sami bardzo potrzebują wsparcia. Starość i choroby zabrały wszystko. Zaległość za czynsz - prawie 5500zł, groźba komornika i eksmisji. Odłączony prąd i gaz, a za pasem jesień i zima. Nagminny brak pieniędzy na zakup karmy i leczenie własnych zwierząt. Nie wspominając już o braku środków na własne leczenie. Brakuje też na jedzenie, luksusem są ziemniaki z jajkiem. Nie ma środków czystości, nie ma pralki...
Potrzebne jest dosłownie wszystko.
Przeczytajcie, prosimy, ich list. Prosimy, rozważcie pomoc, wesprzyjcie ich grosikiem.
"Zwracam się z uprzejmą prośbą o udzielenie pomocy. Tak naprawdę, to nie wiem od czego zacząć. Mieszkamy z mężem na Dolnym Śląsku. Znajdowaliśmy się w takiej chyba w miarę normalnej sytuacji finansowej. Wspomagaliśmy schroniska dla zwierząt i dom dziecka. Nigdy nie wyjeżdżaliśmy na wczasy za granicę, nie korzystaliśmy tak jak inni z uroków życia. Mąż zajmował wysokie stanowisko. Długo pracował w swoim zawodzie, później, jak to w życiu bywa, bardzo poważnie zachorował. Musiał zrezygnować z pracy. Po dłuższej przerwie, mimo wielu dolegliwości, wrócił do pracy w charakterze pracownika gospodarczego. Nie brał zwolnień, pracował uczciwie do czasu, kiedy objawy choroby bardzo się nasiliły, a leczenie u rożnych lekarzy specjalistów jak angiolodzy, dermatolodzy, chirurdzy nie poradzili sobie z tym schorzeniem i leczenie nie dało żadnych rezultatów. Skierowano wówczas męża na drogie zabiegi. To już w ogóle przy naszych skromnych dochodach stało się niemożliwością! Mąż posiada umiarkowany stopień niepełnosprawności. Mąż ma zajęcia komornicze i wysokość wynagrodzenia wynosi 740 zł. Tak więc nie mamy szans na leczenie ani uiszczenie opłat za mieszkanie, gazu, światła oraz zakup leków. Jeżeli chodzi o mnie, to choruję od bardzo dawna, mam 17 schorzeń. Mam ogromne dolegliwości bólowe ze strony narządów ruchu, stawów i kręgosłupa, nieraz leżę po kilka miesięcy. Ponadto choruję na nadciśnienie tętnicze 2 stopnia, astmę oskrzelową, niedoczynność tarczycy, kamicę nerkową, zespół jelita drażliwego, zwyrodnienia wszystkich stawów, mam torbiele Beckera, koślawość kolan i paluchów, mam stany depresyjno-adaptacyjne, 3-krotnie byłam hospitalizowana na oddziale nerwicowo-depresyjnym we Wrocławiu. Bez przerwy leczymy się, a nasze dochody nie wystarczają nawet na zakup niezbędnych leków. Posiadam znaczny stopień niepełnosprawności przyznany na stałe. Jestem na emeryturze w wysokości 641 zł. Z powodu mojej choroby, w tym niezbędnej ciągłej rehabilitacji, zmuszeni byliśmy zaciągnąć pożyczki, a potem, niestety, kolejne schorzenia, kolejne niezbędne leki i stąd mamy zajęcia komornicze. Odkąd pamiętam, zawsze pomagaliśmy bezdomnym zwierzętom i tak jest do dzisiaj. Mimo tak skromnych środków finansowych dokarmiam 11 zwierząt, nie licząc tych bezdomnych kotów. Sąsiedzi nasyłają mi policję, że wokół miejsca zamieszkania, w którym mieszkamy, przebywają koty i my je dokarmiamy. Ponadto codziennie jeżdżę do psów, które przebywają na terenie zakładu pracy i też je dokarmiam. Mieliśmy kiedyś, kiedy byliśmy ludźmi w miarę majętnymi, całą masę przyjaciół, ale kiedy u nas diametralnie sytuacja finansowa uległa zmianie, przyjaciele nie utrzymują z nami żadnych kontaktów! Jesteśmy po prostu nikomu niepotrzebni, tylko słyszymy, że sami nie mają, a o psy się martwią! W zeszłym tygodniu pomogliśmy ratować bardzo biednego, starego psa. Dołożyłam wszelkich starań, żeby mu pomóc i się udało. Zdaję sobie sprawę, że są ludzie, którzy mają gorsze sytuacje, ale ja tylko ośmieliłam się zwrócić o pomoc do fundacji, czy istnieje jakakolwiek możliwość pomocy z Państwa strony, ze strony fundacji. Ja na pewno o wielu rzeczach zapomniałam napisać, bo nie mogę zamęczać Państwa naszymi niepowodzeniami. Nie mogę pisać o wszystkim, bo jest mi po prostu przykro. Dla nas to bardzo upokarzające i żenujące! Na wszystko, co napisałam, mam potwierdzenie do wglądu! Proszę o wybaczenie za wszystkie niedociągnięcia i sama nie wiem, skąd miałam tyle odwagi, żeby wywlekać to wszystko na światło dzienne! Niestety sytuacja mnie zmusza! Proszę przyjąć moje przeprosiny.
Z wyrazami szacunku Danuta i Kazimierz z Dolnego Śląska."
Jeśli ktoś z Was chciałby bezpośrednio skontaktować się z Danutą i Kazimierzem - prosimy o kontakt pod numer 518 569 487 - podamy numer telefonu do Danuty.
Zachęcamy również do kontaktu osoby, które chciałby wesprzeć Danutę i Kazimierza żywnością czy środkami czystości, wysyłając paczkę.
Przyda się wszystko.
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!