FIP-słowo, które przeraża...

EDIT 03.10

Kochani jestem tak wzruszona, że aż mnie zatkało. Nie wiem jak mamy Wam dziękować, bo to co stało się od wczoraj jest niesamowite. Birma zebrała w jeden dzień ponad połowę kwoty na leczenie. 

A co u niej słychać? Póki co te pierwsze dni walki są ciężkie. Nie jest gorzej, ale jeszcze nie widać znacznej poprawy, lek potrzebuje czasu by wysycić organizm. Ale dziś już wiemy, że mając za sobą milion Waszych serc pokonamy mrok.

Dziś także otrzymaliśmy wynki badań, które umieściłam w zbiórce. Podsumowując je krótko, nie ma wątpliwości, że to FIP. 

Na koniec jeszcze jedna informacja. Z pomocą Przyjaciół zorganizowaliśmy dla kotki także licytacje charytatywne. Możecie je znaleźć pod tymi linkami, a trwają do 6 listopada do godziny 21.00

https://www.facebook.com/groups/469755420927988/permalink/1506998870536966/

https://www.facebook.com/groups/469755420927988/permalink/1507003463869840/

https://www.facebook.com/groups/469755420927988/permalink/1506994963870690/

https://www.facebook.com/groups/469755420927988/permalink/1506995593870627/

https://www.facebook.com/groups/469755420927988/permalink/1507001743870012/

https://www.facebook.com/groups/469755420927988/permalink/1507007837202736/

Witajcie Przyjaciele.

Już nawet nie wiem jak zacząć, jak pisać, jak prosić… bo gdy dowiaduje się, że na naszym pokładzie mamy kolejnego FIPa po prostu chce mi się ryczeć! Czuje się bezsilna…

Birma, kotka jakich wiele i historia jakich wiele… Jak ją opisać by choć trochę skruszyła ludzkie serca? By nie zginęła w setkach innych tak samo szarych i smutnych opowieści… By dzięki pomocy Dobrych Ludzi dostała szansę na życie? Nie wiem czy potrafię…

Ta malutka urocza czarnulka trafiła do nas we wrześniu razem z rodzeństwem. Pierwsze dni były pełne strachu, bo kociaki w swoim krótkim życiu nie zdążyły jeszcze dobrze zapoznać się z człowiekiem. Ale dzień po dniu w cieple i spokoju przełamały lody. A w szczególności mała Birma, która w mig stała się najukochańszą, rozmruczaną przylepką. Od początku nic też nie zapowiadało żadnych kłopotów. Mała wzorowo przeszła odrobaczenie, potem szczepienie. Była zdrowa, jadła z apetytem, dokazywała i szalała z kociakami. Zaczęła już rozglądać się za nowym domem. Pełna energii, rozbrykana, kontaktowa, słowem kot idealny.

Ale nim ktokolwiek zdążył wybrać nasz numer zaczęło dziać się coś niepokojącego… Zawsze aktywna Birma nie przybiegła do miski. Siedziała skulona w kąciku, jakby coś sprawiało jej ogromy ból… Jakby nagle zaczęło uchodzić z niej życie… Nie było czasu do namysłu, telefon do lecznicy, a chwilę później wizyta.

Kiedy w gabinecie pani doktor zobaczyła Birmę tylko pokiwała głową. Od razu pobrała jej krew do badań i przyłożyła sondę USG. „Płyn w jamie otrzewnowej, krew wyślemy do laboratorium, wyniki będą po weekendzie, ale niemal na pewno to FIP.”  

Po tych słowach zrobiło mi się słabo… Miałam ochotę krzyczeć i płakać. FIP – dlaczego? Za co? Dlaczego ona? FIP – trzy litery, których tak bardzo nienawidzę…

Nienawidzę słowa FIP, a wiecie dlaczego? Wiecie co oznaczają te trzy litery?

„F” jak „fight” czyli walka, potwornie długa i ciężka. 84 długich dni, kiedy liczysz każdy oddech i sprawdzasz bicie serca. Kiedy czuwasz i zamartwiasz się za każdym razem kiedy musisz wyjść z domu, czy gdy wrócisz będzie lepiej czy gorzej. To walka okupiona morzem wylanych łez i nieważne ile razy już wygrałeś, za każdym razem jest ten sam niepokój…

„I” jak impossible” czyli niemożliwe. A ta niemożliwość to koszty, bo jeden jedyny skuteczny lek ma ogromną cenę. Koszty są nie do przeskoczenia. Pozostaje prosić Dobrych Ludzi o wsparcie. Ale tych próśb każdego dnia w sieci są tysiące… a Człowiek, no cóż, jest i ten, który pozostanie obojętny… Jak więc się przebić przez morze ludzkiej obojętności i przez milion kocich historii? To bardzo trudne zadanie, nawet jeśli bardzo się starasz. Dlatego wraz z kosztami przychodzi niepewność. Czy wystarczy środków na kolejną dawkę? Czy mogę po raz kolejny się zadłużyć? Kuracji nie można przerwać jeśli ma być skuteczna, dlatego ta niepewność gwarantuje kolejne długie noce okupione stresem i łzami…

Ale jest jeszcze „P” jak „promise” czyli obietnica. To ta obietnica, którą składasz patrząc w wielkie kocie oczy, pełne smutku ale i nadziei. Obietnica, że cokolwiek się wydarzy, zrobisz wszystko by to życie chronić, ratować i podarować lepsze jutro. To właśnie ta obietnica jest tym, co sprawia, że choć poturbowany, bezsilny i zły, to zbierasz się w sobie i kolejny raz wychodzisz na ring stanąć twarzą w twarz z FIPem.

Dlatego i my poturbowani rzeczywistością, nauczeni doświadczeniem, pełni obaw, ale i nadziei, a przede wszystkim przepełnieni miłością do kocich Istot, znów zjawiamy się na ringu. I mimo przeciwności, chcemy wierzyć, że niesieni Waszym wsparciem i dopingiem WYGRAMY, że WYGRA BIRMA!

Ona nie zasłużyła na żaden wyrok, na śmierć. A twój gest może ocalić jej życie.
 Prosimy o pomoc!