Filipek, najstarszy z rodzeństwa psa Tadzia i kotki Ropki, znaleziony jako mały kociak w 2012 roku, kulący się przerażony pod autem po burzy. Chwilę wcześniej szczuty przez psa nieodpowiedzialnego człowieka. Siedział taki biedny, mały, przerażony i mimo, że przechodziło wiele osób, a nawet jedna Pani się zainteresowała jego losem, nic więcej dla niego nikt nie chciał zrobić. Zabrałam i tak został. Po kilku miesiącach został wyrzucony z mojego domu przez ówczesnego partnera pod moją nieobecność. To był dla mnie dramat. Poruszyłam niebo i ziemię aby go znaleźć, ogłoszenia, plakaty, wyznaczona nagroda, nieustanne poszukiwania, nawoływania, przeszukiwane piwnice, krzaki. To był straszny czas, ale dzięki uporowi, nieustęlliwości w intensywnym działaniu i niewątpliwie szczęściu, odnalazł się. Jak moźna się domyśleć - jest do dziś, a człowiek, który doprowadził do jego zniknięcia, raz na zawsze zniknął z mojego życia.
Filipek od zawsze patrzy na mnie z ogromną ufnością, tymi swoimi cudnymi ślipkami, uwielbia się przytulać, miziać, sprawdzać zawsze przyniesione do domu zakupy, obserwować ptaszki za oknem, wylegiwać się w swoich ulubionych miejscach. Ma tylko mnie, a teraz poważnie zachorował, a jego leczenie, szukanie przyczyny, by postawić diagnozę, w przeciągu 5 dni pozbawiło mnie wszystkich oszczędności i znalazłam się w sytuacji, gdzie jestem zmuszona prosić o pomoc. To moja pierwsza w życiu zbiórka, nigdy nie przypuszczałam, że będę w takiej sytuacji, jest mi bardzo niezręcznie, ale bez pomocy po prostu nie zdołam go uratować.
Sytuacja jest u nas trudna...
O ile u kotka poprawiły się nieznacznie wyniki krwi, nie wymaga transfuzji, teraz znacznie pogorszyła się tarczyca, gdyż przez czas obecnego leczenia wstrzymane było leczenie nadczynności tarczycy.
Od samego początku łacze jego pogorszony stan z zamiana leku na nadczynność tarczycy (Apelka na Thiamacare). Zamieniłam go 13 kwietnia, gdyż nie mogłam nigdzie dostać Apelki, a zamiennik teoretycznie ma ten sam skład z o 2x większym stężeniu, dlatego podawałam połowę poprzedniej dawki, ale na mojego kota najwidoczniej NIE DZIAŁA, bo parametry tarczycy tragiczne. Dziś zakupiłam Apelke i ponownie tym próbuje tarczycę unormować.
Anemię leczymy sterydami, antybiotykiem (codziennie jak do tej pory). Czerwone krwinki zaczynają się odbudowywać. Oddech się poprawił, choć wciąż zmęczony kitek bardzo. Wymęczony, choć od wczoraj sam je, korzysta z kuwety, dużo leży (bo mało śpi), przyjdzie się nawet pomiziać.
Sytuacja jest bardzo trudna, bo NIE MAM już za co go leczyć. W przeciągu 5 dni wydałam wszystko co mogłam i byłam w stanie. Zrobiono morfologię, USG, RTG z markerem, gdzie wyszedł płyn w klatce piersiowej, testy FIV/FeLV(-), doba w szpitalu pod tlenem, codziennie dożylne sterydy i antybiotyk, ponowna morfologia, dzisiaj zakupiona Apelka, jutro kolejny steryd, na kardiologa umówionego na 9 maja już nie mam. Cudowna osoba opłaciła nam badanie w kierunku mykoplazmozy - czekamy na wyniki.
Lecznica nie wyraża zgody na otworzenie rachunku, dziś zgodzono się jedynie na opłatę następnego dnia. Tylko, że kolejnego dnia kolejny steryd dodatkowo.
To są ogromne dla mnie koszta już poniesione. A to wciąż nie koniec... Powtarzać morfologię będzie trzeba, nie wiem ile leczenie sterydami potrwa, jeśli kardiolog to eho serca i możliwe ściąganie płynu z klatki piersiowej.
Przyszedł ten moment, że muszę prosić o pomoc. Sama już nie zdołam mu pomóc. Przynajmniej nie teraz, nie w najbliższych dniach, właściwie nie wiem kiedy wyjdę na prostą.
Sytuacja dramatyczna i jest mi niesamowicie głupio i niezręcznie prosić obce osoby, by pomogły mi pomóc uratować mojego ukochanego kota.
Przyczyny tej okropnej anemii wciąż nie znaleziono, jej zwalczanie potrwa i będzie generować koszta. Nie jestem w stanie stwierdzić jak duże i jak długo, bo to ile już mnie to wyniosło w przeciągu kilku dni jest zatrważające. Pocieszające chyba, że to co najdroższe plus wyeliminowanie potrzeby transfuzji już za nami, ale niestety każdy dzień to wydatek, a ja na daną chwilę praktycznie nie mam już za co mu pomagać.
Nie mogę liczyć na pomoc z najbliższego otoczenia. Ci co by chcieli pomóc nie mają możliwości, a dla tych, którzy możliwość mają - życie mojego ukochanego kota nie jest warte walki.
Jestem sama! A kotek Filipek ma tylko mnie.
Jest szansa go uratować, bez pomocy dobrych ludzi nie uda mi się to jednak.
Błagam Was choćby o najmniejszą pomoc 🙏
Wszelkie rachunki, badania udostępnię.
Jestem mamą samotnie wychowującą 2 letniego synka, pod opieką mam jeszcze psa i drugiego kotka. Nie udźwignę już sama dalszych wydatków na leczenie ukochanego kotka.
Bez Waszej pomocy nie wygramy życia.
*wszystkie potwierdzenia wydatków(paragony) oraz szersze aktualizacje, będę publikować na swoim profilu na FB:
https://www.facebook.com/ewelina.lewicka.7
*kwotę zbiórki ustawiłam na 2000, przy czym nie mam pojęcia, czy jest zbyt wysoka, czy okaże się newystarczająca. Nie wiem jak sytuacja się rozwinie i ile wydatków przede mną. O wszystkim będę informować.
*jeśli uzbierana kwota przekroczy moje potrzeby, przekażę środki na innego potrzebującego zwierzaka lub na fundację, a o szczegółach również poinformuję.
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!
Anna Lewicka
Kochana, Andrzej i ja trzymamy kciuki za Filipka 😻😻😻❤️❤️❤️