Dla kotki po operacji

Wczoraj pod naszą opiekę trafiła kotka, której historia jest bardzo smutna. Kotka miała dom, panią, była kochana,  jednak zabrakło empatii i odpowiedzialności ze strony rodziny. Kotka ma 10 lat.  W 2018 został u niej wykryty guz sutka.  Miała być zoperowana. Jednak właścicielka nie zawiozła kota na zabieg. Wczoraj kotka została przywieziona z otwartym sączącym się guzem do eutanazji . Tak ta najukochańsza kotka mamusi.  Prawie trzy lata żyła z guzem po to by wczoraj zakończyć życie.  Na szczęście weterynarz powiedział nie. Kotka jest już po zabiegu. Szybko dochodzi do siebie.  Tłumaczenie właścicieli, że ich nie stać na zabieg jest żenujące. Przez prawie trzy lata można było odłożyć nie małą kwotę, a skoro znalazły się pieniądze na eutanazję i utyluzacje, dlaczego nie było ich na leczenie? Również tekst, że weterynarz mógł już dawno zaproponować oddanie kota do Fundacji zwalił nas z nóg. Otóż nie! To nie tak ma wyglądać, tacy ludzie nie powinni mieć zwierząt.  Nie może być tak, że na życiu kota zależy bardziej weterynarzowi i Fundacji niż właścicielowi.  Nie może być tak,  że bierze się zwierzę i jak sprawia radość,  jak jest zdrowe to się go ma a jak zaczyna chorować to jest odpadem!  Ludzie opamiętajcie się! Fundacja też nie jest w stanie leczyć waszych zwierząt. Po prostu zastanówcie się zanim weźmiecie je do swojego domu, co będzie jak zacznie chorować?  Jak zacznie się starzeć? A zacznie.

My bardzo prosimy o wsparcie na pokrycie kosztów,  niestety właściciele nie zostawili nawet tej kwoty co miała być przeznaczona na uśpienie. Mamy do zapłacenia 500 zł, to są tylko koszty badań, profil geriatryczny  testy fip, fiv , felv, giardia, leki i materiały zużyte podczas zabiegu . Za sam zabieg weterynarz nic nie policzył.

Prosimy pomóżcie,  najważniejsze że kotka żyje.