- Pani, kota znalazłam w ogrodku. Taki nieduży, ślepy jeszcze.
- Złapała go może Pani?
- Taaa, on mały siły nie ma iść. Miałczy. To jak? Pani przyjedzie po niego?
- Tak już jadę. A więcej kotków Pani nie widziała?
- Nieeeee, pani. Ni ma więcej. Tylko ten jeden aby.
- Dobrze, zaraz będę.
Co się okazuje ma miejscu? Że są dwa kotki zabezpieczone, trzeci w krzakach, nie udało się złapać. Nie są ślepe, tylko chore. Oczy może są, a może ich nie ma. Ropa cieknie. Pisk niemiłosierny.
Zabieram dziewczynkę i chłopczyka.
Niunia w strasznym stanie. Nie wiem czy przeżyje noc. Jest zimna, oczy niewidoczne, wysięk ropny. Leje się w rękach... Tragedia...
Chłopczyk zaklejone gałki oczne, mocno opuchnięty, ale żywszy. Rokowania wydają się lepsze.
Wracam po 22 do domu.
5 rano. Telefon.
-Pani, pani te koty ode mnie wczorej wieczór brała, co nie?
- Tak brałam. Słucham, w czym dziś mogę pomóc?
- Pani, bo ja jeszcze jednego tu mam, ale inny niż wczorajszy. Kolor ino ten sam, ale inny kot.
Obudziłam się momentalnie.
- Dobrze, zaraz będę.
Dotarłam. Biorę trzeciego kota. Nie wiem, jaka płeć. Wracam do domu. Zbieram się do weterynarza.
- Pani, to znów ja. Wnuczka sąsiadki mi tu krzyczy przez płot, że kota małego widzi. Znów ślepy, wie pani. Pani przyjedzie?
Zostawiłam koty u weta. Niech ogarniają. Jadę po kolejnego.
- Pani, pani paczy. Ona ino trzy wyciągła z tych krzaków.
Jestem załamana. Razem 6 sztuk małych kociąt - prawdopodobnie będą ślepe, nieadopcyjne, skąd ja wezmę na na karmę, podkłady, lekarza...
Spakowałam trójkę i wracam do lecznicy.
Zastrzyki, antybiotyk, maść, kropelki, mleko dla kociąt. Mam wszystko. Stan dziewczynki słaby. Reszta średnio.
Parkuję pod domem.
Zabieram kontenery z 6 kotami.
Telefon.
- Pani, pani słucha. Bo tu ta wnuczka sąsiadki wypatrzyła jeszcze jakieś koty.
Stanęłam. Nie wierzę. To jakieś jaja. One chyba zbierają wszystkie kociaki z okolicy i mnie frajerkę wrabiają. Niemożliwe, że jest ich więcej.
- Pani mówi poważnie, czy sobie ze mnie żartuje - zapytałam stanowczo.
- Nie no skąd, pani, ja z pani żartować to nigdy. No poważnie, są tu jeszcze koty.
- Dobra, zaraz będę.
Zaniosłam kontenery do domu. Wzięłam kolejny. Jadę. Są... jeszcze dwa.
RAZEM 8 CHORYCH KOCIĄT!
Nie wyrabiam z mlekiem, karmą i podkładami. 8 nowych, chorych ok. 5-tygodniowych maluszków na pokładzie.
JA NIE PROSZĘ, JA
! B Ł A G A M!
O POMOC!
---------------------------------------
Historia 8 kotków z Dzierzgonia.
Brak słów.
Łzy złości i rozpaczy cisną się do oczu.
Tyle cierpienia. Tyle bólu.
Bardzo prosimy o pomoc.
!!! NA CITO POTRZEBNA KARMA I PODKŁADY !!!
Kotki zabezpieczone i leczone w domu tymczasowym w Elblągu.
---------------------------------------
Po wyleczeniu kotki będą do adopcji za pośrednictwem PET ALERT Elbląg. Obowiązuje pełna procedura adopcyjna.
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!