Los lubi przewracać mi życie do góry nogami, zwłaszcza w maju, 4 lata temu maj zabrał mi najbliższych. Umarła Mama, Tata, Babcia i moje dwa ukochane psiaki. Zostałam sama z dziećmi.
Ratujemy zwierzęta na własną rękę od kilkunastu lat. Całkiem sporo rozbitków trafiło pod nasze skrzydła (dziki, kozy, owce, zające, sowy, sarny, konie, krowy, gołębie, psy, koty).
Staliśmy się bezdomni. Po wielu latach na gospodarce, mamy siebie (ja 47 lat, Ania pielęgniarka 24 lata, Szymon 22 lata, Zosia 12 lat, zwierzęta) i 15 arów działki. Pracowaliśmy na gospodarce ciężko przez 13 lat, zawsze z sercem pełnym miłości, wiary i nadziei. Gdy tutaj przyjechaliśmy, była tu jedna krowa i Ursus C330. Przez te lata wypracowaliśmy tu sporo, ale nic nie jest nasze. Wyhodowaliśmy wspólnie prawie 50 sztuk bydła, pospłacaliśmy kredyty, wyremontowaliśmy mieszkanie zrobione ze stodoły, zakupiliśmy sprzęty, maszyny do drewna, ciągniki. Po sprzedaży krów, udało nam się podzielić pole na 20 działek rolnych z przeznaczeniem pod zabudowę i wtedy 2 lata temu w ramach rozliczenia dostałam pozew rozwodowy. Było mi ciężko obchodzić 45 urodziny z wyrokiem sądu o rozwiązaniu małżeństwa. Niestety wtedy będąc jeszcze w żałobie po rodzicach, nie byłam w stanie podjąć żadnej mądrej decyzji. Bałam się o to, co stanie się ze mną, z dziećmi, ze zwierzętami. Nieformalnie trwałam w tym związku. W maju dostaliśmy pismo, że mamy się eksmitować. Na nasze 15 arów trafiła pierwsza przyczepa holenderska zakupiona na kredyt, później przyjechała druga. Dzięki wsparciu ludzi udało nam się na zrzutce nazbierać fundusze na studnię i szambo. Zrobiliśmy przyłącze elektryczne do przyczep, w których już mamy prąd (przez miesiąc funkcjonowaliśmy na agregacie). Udało nam się pod przyczepami zgromadzić materiały budowlane na ocieplenie przyczepy i rury na podłączenie wody ( okazało się, że w większej przyczepie wszystkie rury są do wymiany) i do kanalizacji. Niestety wszystko co mieliśmy zabrała woda. Powódź dotknęła jedną z przyczep, której struktura została naruszona. We czwórkę mieszkamy w jednej. W związku z sytuacją kryzysową na naszym terenie syn stracił pracę. Ja przez pół roku pracowałam w innym gospodarstwie, głównie dlatego, że mogłam tam trzymać moje 3 konie, które musiałam zabrać z poprzedniego gospodarstwa aby je zabezpieczyć. Bo oprócz nas również dziesiątka naszych zwierząt straciła dom, ale są z nami. Jestem rolnikiem na KRUSie z grupą inwalidzką.
Marzy mi się dom, taki mały, cichy, ciepły. Koniecznie z tarasikiem, żeby psy i koty mogły się na nim wylegiwać bez względu na to jaka będzie pogoda. Salon z aneksem kuchennym to serce naszej rodziny, bo lubimy razem spędzać czas (jeść, gotować, czytać razem książki, malować, rozmawiać).
Po wielkiej wodzie udało się naprawić szambo i instalację ściekową. Przed nami próba reanimacji studni głębinowej i pociągnięcie instalacji wodnej.
Przed zimą chcę ocieplić i zadaszyć jedną przyczepę, żebyśmy już nie musieli się bać o to, że nie damy rady, że zmarzniemy. Chcemy być rodziną. Nalepić uszek na Wigilię, nakarmić zwierzęta, pobyć razem.
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!