Dzień dobry,
zdaję sobie sprawę, że w dzisiejszej rzeczywistości prosić o pomoc dla małego kotka, może dla niektórych ludzi wydać się ekstrawagancją. Ale co, jeśli ten kotek jest Przyjacielem i ufa swojemu Przyjacielowi - Człowiekowi? Ufa, że ten Przyjaciel mu pomoże?
Przyznaję, że zwracam się do tych z Was, którzy to rozumieją.
Mam na imię Agnieszka, może niektórzy znają mnie jako Greenelkę, autorkę bloga " Greenelka.pl".
Mieszkam w małej wiosce. Ponad rok temu zmieniło się moje życie w diametralny sposób, ponieważ niespodziewanie umarł mój ukochany Mąż i zostałam sama z całym bagażem tęsknoty, problemów, samotności i do tego z gromadą naszych zwierząt, którym w przeciągu wspólnie spędzonych lat daliśmy dom i otworzyliśmy nasze serca. Dziesięć cudownych kotów i pięć piesków - wszystkie wdzięczne i wierne, jak to tylko zwierzęta potrafią, zwłaszcza te po przejściach.
Jednym z nich jest Kubuś, którego historia jest niesamowita i sama bym w nią nie uwierzyła, gdybym tego nie przeżyła.
Posłuchajcie.
Kilka lat temu umarła moja Mama, z powodu błędu lekarza. Straciła nogę i po długim pobycie w szpitalu odeszła na zawsze. Nie chcę tutaj opowiadać szczegółów, ważne jest, że miała ukochanego kota, Kubusia, który odszedł za Tęczowy Most dwa lata przed Jej śmiercią. I teraz ten właśnie niesamowity... zbieg okoliczności? Może znak od mojej Mamy stamtąd?
Rok po Jej śmierci, dokładnie w pierwszą rocznicę, na schodach naszego domu zjawił się kotek, identyczny jak Kubuś Mamy. Pręgowany, szary tygrysek, nawet z taką samą zafrasowaną minką. Był młodziutki, miał około pół roku. Bez protestów pozwolił wziąć się mojemu Mężowi na ręce i w ten sposób dołączył do naszej ekipy. Oczywiście otrzymał imię Kubuś. Jak jego pierwowzór.
Kilka lat upłynęło, aż do późnego wieczoru w styczniu 2021 , kiedy na moich rękach, odszedł mój Mąż.
Czas,który nastał, był zły i nawet sama nie wiem jak go przetrwalam , niejeden raz miałam ochotę zaszyć się pod kołdrą i zapomnieć o wszystkim. Ale wiadomo, że tak się nie da, po prostu trzeba życ dalej.
I powoli, powoli, zbierałam dni jak paciorki, a z każdym z nich posuwałam się naprzód, raz było lepiej raz gorzej.
Jednak kilka dni temu zdarzyło się coś, co sprawiło, że załamałam się. Mój kot Kubuś został bardzo mocno poturbowany na podwórku przez obcego psa. Na szczęście nie ma uszkodzonych narządów wewnętrznych w brzuszku i klatce piersiowej, ale cała tylna łapa jest jedną wielką raną, dosłownie.
Wszystkie tkanki są poszarpane i są spore ubytki. Nocna wizyta w niedzielę w klinice całodobowej przyniosła nam informację, że łapka nadaje się do amputacji.
Jednak moj kochany Pan Weterynarz, przyjaciel naszych zwierząt, po dokładnym zbadaniu Kubulka, postanowił łapkę leczyć i zachować. Oczywiście, nigdy nikt nie ma gwarancji na sukces, ale dobre serce, chęć ratowania zwierzątka, a do tego olbrzymia wiedza, stwarza nadzieję na to, że Kubuś będzie mógł biegać po ogrodzie na czterech łapkach. Tym bardziej warto to zrobić, że nienaruszone są kości i nerwy. Ewentualna amputacja byłaby trudna ze względu na wysoko sięgającą ranę.
Leczenie będzie trwało długo, najpierw konieczna była operacja, pozszywanie, połatanie tej sieczki, w jaką przemieniła się łapka mojego Kubusia, teraz z rany będzie wydobywać się ropa, ponieważ logicznym następstwem uszkodzenia tkanek jest ich martwica. Niedługo szwy puszczą i pokaże się wielka żywa rana i nastąpi drugi etap leczenia i tworzenie zdrowych tkanek.
Konieczne będą kolejne wizyty w gabinecie, lekarstwa, opatrunki i badania. Cały proces będzie trwać około miesiąca, więc trudno powiedzieć w jakich kosztach się zamknie.
Już na dzień dobry wizyta w całodobowej klinice dla zwierząt kosztowała mnie 600 zł, co jest ogromnym obciążeniem dla mnie, bo była to suma przeznaczona na życie. Do tego doszły koszty tej jednej tylko nocy jazdy taksówką, w jedna stronę 320 zł, w drugą 340. Potwierdzenie dostałam tylko w drodze powrotnej, z rzeszowa do domu. Do Rzeszowa, do kliniki niestety taksówkarz zwiózł nas prywatnie chyba, bo nie dał żadnego potwierdzenia.
Staram się udźwignąć wszystko czym częstuje mnie los, ale tego nie dam rady bez Was, drodzy Przyjaciele.
Bardzo proszę więc o pomoc. Liczy się dla mnie każda złotówka. Będę na bieżąco informować o przebiegu leczenia i wszystkim co z tym jest związane.
Edit:
Byliśmy dzisiaj z Kubolkiem u pana doktora i było wyciskanie ropy.Sporo tego wyszło.Kubus dostał zastrzyk i jutro jedziemy znowu .Wygląda na to,że będą to wizyty bardzo częste.
Tak to teraz wygląda.
Edit
08.05.2022
Wczoraj kolejna wizyta u pana doktora kochanego. Znowu wypuszczanie ropy,wyciskanie i powiem Wam, że byłam zdumiona jak cierpliwy był mój mały kotek.Nawet nie pisnął, choć musiało go to bardzo boleć.Zastrzyk i do domu Dzisiaj wolne, jutro znowu to samo. Powiem Wam, że żaden z naszych kotów nie zbliża się do Kubusia, co jest ogromnie smutne, bo on zawsze lubił się przytulać.Ale chyba niemiły zapach odstręcza - wiadomo , ropa. Zatem Kubuś zaszył się w komodzie, myślę, że tam ma spokój.Koty, kiedy cierpią, nie absorbują nas tym, w przeciwieństwie do psów, które głośno lamentują Koty cierpią w milczeniu Bardzo często z tego powodu choroby odkrywa się za późno.
Edit 10.05.2022
Kochani, wczoraj znowu wizyta. Z dobrych wiadomości to ta,,że właściwie wyciekła już cała ropa, no, prawie cala.Czyli antybiotyk zadziałał Jednak nadal musi Kubuś dostawać dwa x dziennie. Teraz przed nami najgorsze - odpadanie martwych tkanek, w tym skóry. W efekcie pokaże się jedna wielka dziura, nie mam pojęcia co będzie robić pan doktor, ale mówi : będziemy leczyć. Nawet myśleć nie chce co będzie.
.Jeśli chodzi o moje działania, przemywam to wszystko szałwią, robię okłady z węgla i podaje arnikę w globullkach.
Kubuś ma dość duży apetyt, choć to chyba będzie trwać zanim jakoś wróci do swoich kształtów .Większość czasu przesypia w szafie . Niestety koty go unikają, bo odstręcza ich przykry zapach.
Od teraz wizyty u pana doktora dwa razy w tygodniu.
Edit: 14.05.2022
Wczoraj byliśmy u pana doktora.Powycinal całą martwą skórę, która zwisała i teraz dopiero wygląda to okropnie.Lapka jest obdarta i po prostu widać żywe mięso. Powinien nastąpić proces ziarninowania. Ważne jest, żeby od dołu nie wytworzyła się martwica w zdrowej części kończyny, bo wtedy trzeba by amputować.Trzymajcie kochani kciuki, proszę.Kubus je, raz więcej raz mniej , w zasadzie prawiecaly czas spędza w szafie.
Edit:
18.05.2022
Kochani, sytuacja wygląda w tej chwili tak, że wszystko zależy od tego czy łapka na samym dole, tam gdzie są pazurki, nie ulegnie martwicy. Czy naczynia krwionośne biegnące wzdłuż łapki dadzą radę w podtrzymaniu ukrwienia. To jest teraz wielka niewiadoma. Za to trzymamy kciuki.Na razie Kubuś łapkę ma ciepłą, dużo chodzi, całkiem sprawnie, choć wygląda to okropnie, no i ma bardzo duży apetyt. Zaczął też swoją kocia pielęgnację, tzn.wypucowal ogonek i stopniowo usuwa skoltuniona, martwą sierść. Smaruję mu ranę opatrunkiem żelowym, czego na poczatku się bałam, ale teraz już nie.
Ponieważ leczenie będzie trwało jeszcze na pewno kilka tygodni, bardzo proszę Was kochani o wsparcie.Liczy się dla nas każda złotówka.
Edit: 26.05.2022
Wczoraj kolejna wizyta u pana doktora. Stan Kubolka bez zmian, jest jak było tydzień temu.Rana powoli się goi, ale nie ma jeszcze żadnej pewności czy w łapce nie wytworzy się martwica. Zatem walczymy dalej: Kubuś, ja i kochany Pan Doktor. Nakładanie opatrunku żelowego, podawanie antybiotyku i jeszcze innego leku na odprowadzenie zbędnej wody, aby odciążyć nóżkę.
Z dobrych informacji to ta, że Kubuś dużo się rusza, wskakuje na parapet, wskakuje na stół i ma bardzo duży apetyt.
A tu opis leczenia, już u mojego kochanego Pana Doktora
Edit 27.05.2022
Kubuś po raz pierwszy poszukał towarzystwa swojego przyjaciela, Malutkiego, rudzielca,który niezmiennie tęskni za moim Mężem, którego kochał całym kocim serduszkiem. W chorobie Kubuś się izolowal, ale dzisiaj nastąpiła zmiana ...
Edit 03.06.2022
Kochani, po kolejnej wizycieu Pana Doktora, któremu z całego serca dziekuję za to co dla Kubusia robi, sytuacja wygląda w taki sposób: nie jest gorzej, a to najwazniejsze. Łapka goi się powoli, acz sukcesywnie, co i tak jest wielkim sukcesem, zważywszy rozmiar urazu. W końcu wyszarpany jest kawał mięśnia. Ale goi się i to najważniejsze. Cały czas jednak nie wiadomo co będzie z krążeniem, codziennie obserwuje łapkę, czy jest ciepła i czy Kubuś nią rusza. Na razie jest ok i niech tak pozostanie.
Edit 17.06.2022
Kochani Przyjaciele Kubusia,
już póltora miesiąca minęło, od tego koszmarnego wieczoru, kiedy jechałam z Kubusiem do Rzeszowa, do całodobowej kliniki i trzymałam kciuki, żeby moj kotek wytrzymał całą drogę. udało się, chociaż weterynarz tamtejszy po zbadaniu Kubusia nie widział innej drogi niż amputacja łapki, w dodatku za niebotyczną kwotę. Jednak moj niesamowity pan weterynarz w Brzozowie postanowił łapke ratować. Długie tygodnie minęły i w tej chwili patrzę z ostrożnym optymizmem na koncowy efekt leczenia mojego kotka.
W tej chwili łapka porasta sierścią, a to znak że ukrwienie jest dobre. Proces gojenia postępuje i cieszę się bardzo. Jednak uraz był wielki, więc wszystko ma swój czas i rytm.
Tak w tej chwili wygląda łapka Kubolka
Kuracja wciąż trwa, wciąż jeżdzę do Pana Doktora i wciąz Kubuś dostaje lekarstwa, wciąz też dochodza koszty karmy, przejazdów i takich drobiazgów jak gaza opatrunkowa do przemywania, etc.
Edit 01.7.2022
DZISIAJ PISZĘ DO WAS, DZIEKUJĘ WAM KOCHANI, DZIĘKUJĘ ZA WASZE SERCA, ZA DOBRO, KTÓRE PODAROWALIŚCIE MAŁEMU BUREMU KOTKOWI, BEZ WAS NIGDY BY SIE TO NIE UDAŁO!!!!
A TERAZ CZYTAJCIE DALEJ:
Bo dzisiaj napiszę wreszcie coś, o czym marzyłam od dwóch. pełnych smutku i popadania z rozpaczy w nadzieję miesięcy.
Nigdy jednak, nigdy nie straciłam nadziei i wiary, że będzie dobrze.
Środa,, 28.06 2022 to dzień, w którym usłyszałam od naszego kochanego wspaniałego Pana Doktora od Zwierząt : cud, to cud natury. I ujrzałam w Jego oczach radość, kiedy oglądał Kubolka brzuszek.
Bo teraz już wiemy, po tak długiej walce, że Kubuś będzie biegać na swoich czerech łapeczkach !
Mój kotek jest uratowany, dzięki pracy, wiedzy i zaangażowaniu absolutnie najwspanialszego weterynarza, pana doktora Piotra Włodka, który leczy zwierzęta w swojej przychodni w Brzozowie na Podkarpaciu. Polecam każdemu, kogo zwierzak potrzebuje pomocy tam skierować swoje kroki.
W tej chwili zatem muszę uregulować jeszcze kwestię ostatnich leków dla Kubolka, to jest 200 zł, no i może potrzebowałabym dla Kubusia przez jakiś krótki czas pożywne jedzonko, żeby wrócił do sił. Kuracja antybiotykowa, całe dwa miesiące, oczywście pomogła, ale i zaszkodziła jego florze jelitowej.
W sumie cała kuracja kosztowała w przychodzni w Brzozowie kosztowała mniej niż koszty, które poniosłam jednej jedynej nocy, kiedy byłam w przychodni na ulicy Podkarpackiej w Rzeszowie. Nie mówiąc o tym, że zaproponowano mi tam amputację za kosmiczną sumę 3600 zł. Jak dobrze, że sie na to nie zgodziłam...
A na koniec popatrzcie tylko proszę na kilka zdjęć, które robił pan doktor, jak to wyglądało na początku, a gdzie jesteśmy dzisiaj.
Tak wygląda rana dzisiaj, goi sie pięknie, Kubusiowi urosły włoski, jesteśmy na finiszu.
Dziękuję z całego serca
Agnieszka z Kubusiem
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!
Elizabeth Petrykowski
Cieszę się bardzo, że trafiła Pani na wspaniałych weterynarzy, którzy uratowali Kubusiowi łapkę. Niech wraca szybko do formy!
Agnieszka Moitrot - Organizator zbiórki
dziekuję z całego serca w imieniu Kubolka:)
Dariusz Koci Wolontariusz w imieniu Dzidkolandii
Kocia Rodzina z Dzidkolandii trzyma za Ciebie łapki !!!!!!!
Agnieszka Moitrot - Organizator zbiórki
Kochana Kocia Rodzinko z Dzidkolandii, Kubolek dziekuje Wam z całego serca, łapeczka uratowana, wteszcie, po dwóch strasznych miesiącach usłyszałam od pana doktora, że zdarzył się cud. Ale ja wiem, że to Jego praca, serce i zaangażowanie, mój upór też , ale i Wasze gorące serca i dobroć, która obdarowaliście małego burego kotka zdziałała te cuda. Bez Was wszystkich jie dalibyśmy rady. Zreszta napisze niebawem wiecej, może nawet jutro... Dziękujemy Agnieszka I Kubuś
Jola
Przesyłam jeszcze pieniążki od moich dwóch Skarbów - Felusia i Liska ❤ Udostępniłam również link na profilu. Wspaniały przyjaciel Dariusz Koci Wolontariusz postara się też jeszcze wspomóc zbiórkę ❤ Ściskamy i tulimy mocno Kubusia 🤗 Trzymamy kciuki aby udało się zebrać potrzebną kwotę 😊
Agnieszka Moitrot - Organizator zbiórki
Jolu, dziekuję z całego serca w imieniu Kubolka i moim. Pozdrawiam bardzo gorąco.
Jola
Kiedyś byłam w podobnej sytuacji. Życzliwi ludzie uratowali życie mojemu Skarbowi. Niestety odszedł jakieś 2 lata później ponieważ okazało się, że ma niewydolność nerek. Życzę dużo zdrówka Kubusiowi ❤
Agnieszka Moitrot - Organizator zbiórki
Jolu, bardzo, bardzo, bardzo dziekuję. W imieniu Kubolka i swoim.
Arleta
Zdrowiej Maleńki ❤❤❤