Jakub Jaszcz
Dwudziesta ósma dawka chemii. Dwudzieste ósme zderzenie z tirem, niemalże zmiotło mnie z powierzchni...
W trybie "na wczoraj", z wiarą w skuteczność wprowadziliśmy kolejną suplementację.
Smak chemii na języku próbuje zagłuszyć wodą z cytryną, miętą i imbirem.
Czuję ją wszędzie, na skórze, pościeli...
Na nie swoich nogach człapię do
łóżka. Próbuje ułożyć się w wygodnej pozycji. To trudne, bo każdy ruch sprawia ból.
Bolą mięśnie, kości, skóra, oczy. Czuję, że płonę. Serducho wali młotem, żołądek zaciska się w pętlę. Głowa ciąży ołowiem, cały świat jakiś wirujący, nierealny... poza mną.
Męczy mnie światło, dźwięk, ruch, zewnętrzny chaos i harmider.
Pojawia się gorączka, która potęguje te wszystkie moje niedogodności.
Wchodzę w tryb przetrwania...
Noc miesza się z dniem. Próbuję zasnąć, ale bezskutecznie...
Mówią, że to minie, że jestem silny, że kto jak nie ja...
....a we mnie wszystko krzyczy -jak u diabła mam być silny w tej bezsilności!!!
To wcale nie mija!!!
Chcę móc zjeść ulubioną zupę.
Chcę zasłoniętych zasłon w zbyt słonecznym pokoju. Chcę wiatru na twarzy. Chcę być okryty bliskością i troską, w domu,
wśród najważniejszych.
Dość mam fałszywej wesołości, pieprzenia farmazonów... że wszystko zależy ode mnie.
Guzik prawda!
Nie mam wpływu na wiele rzeczy.
Na wyniki krwi, skuteczność chemii, powikłania, reakcje mojego organizmu...nie mam wpływu na ból i na to, w jakim stopniu kolejna dawka uszkodzi moje narządy.
Twierdzą, że pod wpływem toksyny następuje rozpad komórek, a to ja czuję, jakbym się rozpadał. Wyniki lecą na łeb na szyję, szpik zeruje... Czuję się jakbym umierał.
Jedyna radość w tym dramacie, jaką odnajduję to, to, że dziadostwo we mnie musi czuć się równie parszywie co ja.
Nie lubię użalać się nad sobą...
Dlatego... nie myląc odwagi z głupotą, tak pokornie pozwalam tankować truciznę, która zdemoluje mój ledwo odratowany organizm.
Bardzo chcę żyć!!!
170 dni w szpitalnym pokoju...
Wrócę... czy silniejszy?
Zdecydowanie tak!!! Bo nawet jeśli czasami paraliżujący strach nie pozwala mi oddychać, nawet jeśli ogarniają mnie wątpliwości, żal i poczucie niesprawiedliwości… powstanę ponownie i wrócę. Zawsze.
Dziś się buntuje, to jeden z tych dni.... Wystarczy!!!... Pragnę odzyskać swoje dawne życie...
Pomóżcie mi wytrwać w tym moim buncie do końca... "jego" końca a mojego początku...
Proszę, o zasilenie mojej zbiórki.... Proszę kolejny raz, bo walka z ostrą białaczką szpikową jest długa i zrujnowała nie tylko mój organizm ale i budżet domowy.
Anonimowy Darczyńca
Dużo Siły i szybkiego powrotu do zdrowia
Anonimowy Darczyńca
Życzę powrotu do zdrowia
Maćko
💪
Edyta Kamińska
Kubuś trzymaj się i szybkiego powrotu do zdrowia...Trzymam kciuki!!!
Agata
Dałeś radę tak dużo, już pokazałeś że jesteś silny! walcz dalej i nigdy się nie poddawaj! Organizm ludzki jest niesamowity i ma moc regenerowania się i odnowy. Bardzo mocno trzymam kciuki 🤗