Kotos Osysek
Kochani Zbiórkowicze :]
Bardzo dziękujemy za każdą cegiełkę. Dzięki temu proces leczenia Ragnara zakończył się sukcesem. W najbliższy czwartek otrzyma ostatni zastrzyk i przechodzimy w tryb obserwacji :] Ragnar czuje się bardzo dobrze i zachowuje się tak jak na kota w jego wieku przystało. Dzięki waszym dobrym sercom ten kochany rudzielec będzie mógł mieszkać z nami jeszcze długie lata. Jesteście wszyscy wspaniali :*





"Nazywam się Ragnar. Mam 3 lata. Jakiś czas byłem bezdomny i zupełnie nie radziłem sobie na dworze. Trafiłem na podwórko gdzie była kocia stołówka i dziennie przychodziła Duża, która przynosiła mnie i innym kotom jedzonko. Dzięki temu nie umarłem z głodu. Było mi bardzo smutno kiedy odchodziła, bo ja bardzo lubiłem ludzi. Nadeszła jesień. Na podwórku było coraz zimniej a ja byłem coraz słabszy i bardziej zrezygnowany. Duża bardzo się martwiła, że nie przeżyję zimy, bo jestem bardzo delikatnym kotem i zaczęła szukać pomocy dla mnie. Tak poznałem przyjaciół z fundacji Miaukot. Kiedy trafiłem do nich był wrzesień 2019 roku. Duża zawiozła mnie od razu do szpitalika. Lekarze mówili, że byłem strasznie zabiedzony i chudy. Miałem dużo badań, dużo zastrzyków, ale powoli wracałem do pełni sił. Wszyscy mówili, że nie wrócę już na podwórko. Kiedy stanąłem na łapki, z lecznicy pojechałem do swojego domu. Bardzo się cieszyłem i byłem bardzo grzeczny, ale duzi mnie musieli oddać z powodu alergii ich dziecka. Trafiłem spowrotem do Miaukotów, do miejsca zwanego Kocięstwem. Było tam dużo kocich kolegów, zawsze pełne miseczki i nawet mi się podobało. Tylko, że tam było więcej kotów niż rąk do głaskania i kolan do leżenia. Wkrótce jednak poznałem Małgosię. I wiecie co, to była miłość od pierwszego wejrzenia. Bardzo chciałem, żeby zabrała mnie do domu. Wiedziałem, że będą tam inne koty, które adoptowała a ja bardzo chciałem mieć kolegów. Wszyscy bardzo się cieszyli. Mówili, że znalazłem najfajniejszy dom pod słońcem. I kiedy wszystko zaczęło się układać. Kiedy ze świeżaka zmieniłem się w pełnoprawnego członka rodziny…zaczęło dziać się źle. Duża zaczęła jeździć ze mną do lekarzy a po każdej wizycie była coraz smutniejsza. Robiłem co mogłem, żeby ją rozweselić, ale miałem coraz mniej sił. Kolejne badania a wyniki jeszcze gorsze. Musiałem zostać w szpitalu, gdzie przetoczono mi krew, podawano kroplówki, leki i robiono kolejne badania. Zdiagnozowano u mnie FIP. Duża jest zrozpaczona a mnie serduszko pęka, że tyle smutku ma przez mnie. Cały czas powtarza, że jestem członkiem rodziny i będzie o mnie walczyć. I wiecie co, ja też będę walczyć, bo chce być zdrowy i dożyć starości w moim kochanym domku. Jedno w czym nie mogę pomóc to pieniądze, ale w swoim życiu spotkałem już wielu cudownych ludzi, którzy mi pomogli. Wierzę, że teraz też mi pomożecie uzbierać na moje leczenie, ale o sprawach finansowych napisze Wam już Małgosia.




