Mieszkałam u pani kilka lat. Nie jakoś bardzo długo, może dwa, może trzy, bo ja młoda sunia jestem. Stałam cały czas na przywiązana łańcuchem do czegoś co było w sumie stertą desek, nie miałam się gdzie schować jak padał deszczyk czy śnieżek i jak słoneczko bardzo świeciło też nie miałam gdzie. Była u mojej pani taka ciocia i mówiła, że ja powinnam mieć schronienie, że mam delikatne futerko mimo, że duża dziewczynka jestem, pani się nie zgodziła mnie do domu wpuścić ale jak tylko ciocia znikła za zakrętem wyladowałam z powotem na zewnątrz. Moja pani miała mi też pomóc żebym więcej szczeniaczków nie miała. Wiecie, ja już kilka razy szczeniaczki urodziłam, ale one zawsze znikają, ja nie mogę ich nawet nakarmić, umyć. Pani je bierze i ich potem niema, a mleko jakoś musi samo przestać się robić, zanim jednak przestanie to bardzo boli. Tym razem było jednak jeszcze gorzej. Moja pani mi nie pomogła, nie zabrała do lekarza dla piesków i ja znowu urodziłam szczeniaczki a one znowu gdzieś zniknęły i nie mogłam się zaopiekować nawet jednym jedynym mimo, że piszczały bardzo do mnie. Ze mną stało się też coś złego od tego rodzenia szczeniąt wypadł ze mnie kawałek mnie i bolał najbardziej na świecie. Gdyby nie przyjechała ciocia i mnie nie zabrała to mnie by pewnie już nie było. Szybko pojechałam do lekarza dla piesków, zasnęłam a jak się obudziłam to nadal bolało, ale już inaczej, mniej. Ciocie mówią, że jeszcze dużo pracy przed nami, że muszę przytyć, czyli jeść dużo dobrego jedzonka a nie chlebek z wodą, że muszę mieć badania. A potem… potem obiecały, że będę miała domek. Taki prawdziwy domek, taki z fotelem i posłankiem, taki co zawsze będzie jedzonko i będzie cieplutko. Powiedziały, że już nigdy nie będę płakać za szczeniętami, które znikają…
Sara to młoda sunia, około 3 letnia w typie boksera. Bokserki mimo, że duże to są delikatne i mają futerko zupełnie nie nadające się do mieszkania na zewnątrz. Nie wiemy jakim cudem sunia do tej pory nie umarła na zapalenie płuc – widać bardzo chciała żyć. Walczyła dzielnie i zasłużyła na naszą pomoc. Sara potrzebuje leków, jedzonka dobrej jakości, musimy ją gruntownie przebadać – zbadać krew, zrobić zdjęcie rtg. Musimy też zapłacić za jej – ratującą życie - operację usunięcia wypadniętej macicy. Mimo ogromnego bólu sunia cały czas okazuje nam sympatię, a jej największą miłością są malutkie pieski. Bardzo Was prosimy, pomóżcie nam pomóc Sarze…
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!
Asia Pakulska
Na ta glupia wlascicielke zeby jej leb uciac tez trzeba wplacic.
Anonimowy Darczyńca
Serce się kraja jak widzę tak cierpiącego pieska :(
Anonimowy Darczyńca
Kochani, wpłacajcie, brakuje tylko 20 wpłat po 20 zł!
Anonimowy Darczyńca
Wracaj do zdrawia kochana. Taki piekny pies na pewno znajdzie wspanialy dom