Katarzyna Rolnik
Z największym bólem serca muszę poinformować, że wczoraj o godzinie 21 podjęłam najboleśniejsza decyzję w życiu. Podpisałam zgodę na ulżenie mu w cierpieniu.
Pędziliśmy do Śremu o 17 z wykryta martwicą ogona jednak po obejrzeniu przez specjalistów okazało się,że jego ciało nie daje rady. Cierpiał.
Wdało się zakażenie,martwica, gorączka (mimo że zażywał antybiotyki). Przy wycięciu martwicy nie było już jak tego zaszyć,przeszczep w jego stanie był niemożliwy, zbierał się płyn w jamie brzusznej i wiele innych.
Dziękuję wam wszystkim za wsparcie jakie nam okazaliście oraz przepraszam, że nie udało mi się go uratować.
Poniżej dodam zdjęcie paragonu za wczorajsza wizytę byście mieli pewność, że każda złotówka jaka się uzbierała była przeznaczona na jego walkę.






W tym momencie dowiadujemy się,że złamany jest również kręgosłup. Ludwiczek nie trzyma moczu oraz kału i tak może już pozostać, jego tylnie łapy mogą nie wrócić do sprawności i być może będzie konieczna operacja miednicy. Decyzja na drugi dzień musimy zjawić się na amputację ogona oraz opracowanie rany. Okazuje się, że złamana jest również kość udowa. Jednak dostajemy nadzieję: Ludwiczek jest młody, może nogi w jakimś stopniu ruszą, miednica jest w na tyle dobrym położeniu,że może sama się zrośnie. Może zwieracze ruszą.





