Edit. 1.02.
Drodzy, pięknie dziękujemy wszystkim osobom zaangażowanym w pomoc tej rodzince. Najgorsze już za nami! Radża i Dżefrej wyzdrowieli, a już niebawem przestana być nosicielami wirusa. Okazało się że bracia są jeszcze zarobaczeni (robiliśmy badania kału), na szczęście są to zwykłe nicienie i szybko sobie z nimi poradzimy.
Trochę gorzej sytuacja wygląda u reszty miotu. Po badaniach kału u 3 maluchów wyszły same kokcydia, natomiast u kolejnych 3 kokcydia i nicienie. Jedynie Ciapka, która przyjechała w pierwszym transporcie jest zdrowa i właśnie została I raz zaszczepiona na choroby zakaźne. Maluchy są po pierwszym przeglądzie, są zachipowane i właśnie zaczęły kurację odrobaczającą. Co do kosztów wizyt i leków dla czarnulków- czekam na wieści z lecznic i zamieścimy tutaj podsumowanie kosztów.
Mamy już jednak podsumowanie całego leczenia czekoladek. Zamieszczam zdjęcia faktur.
Leczenie parwowirozy kosztowało jeszcze 1086zł, natomiast badania kału i leki 123zł. W sumie koszt leczenia czekoladek (nie uwzględniając początkowych kosztów) to 1209zł.
Styczeń kończymy również dwiema wspaniałymi nowinami- czekoladowy Dżefrej i podpalana Inka w ostatnim dniu stycznia przeprowadzili się do własnych domków :) Pozostałe maluchy pilnie szukają kochających opiekunów!'
**********************
Gdy na początku stycznia dostałyśmy zgłoszenie o 10 szczeniakach z dziką matką, które przebywają w szopie na wsi, między mnóstwem gratów, postanowiłyśmy im pomóc.
Początek roku nie był łatwy, adopcje stały w miejscu, brakowało domów tymczasowych. Udało się wtedy zabezpieczyć tylko 4 szczeniaki, a dla pozostałych szukałyśmy domów tymczasowych.
Pierwsza czwórka przyjechała do Warszawy 4.01 - dwaj cudowni czekoladowi bracia, podpalana kruszynka i podpalany chłopak gigancik. Po odrobaczeniu już pierwszego dnia gorzej poczuła się malutka sunia, była strasznie zarobaczona. W niedzielę rano trafiła do lecznicy- przestała jeść i pić, zrobiono jej usg i morfologię- miała podejrzenie stanu zapalnego jelit.
Po kroplówkach i antybiotyku szybko jednak stanęła na łapki, wspomagana dużą ilością parafiny, która pomogła jej się odblokować. Od wtorku była w świetnej formie i tak jest do tej pory- 0 oznak choroby (jak dotąd).
Po niej gorzej poczuł się czekoladowy kawaler Radża, u niego również podejrzewano zatrucie toksynami. Dostał kroplówkę i antybiotyki. Wcześniej chłopaki wydalili tylko pojedyncze suche nicienie więc istniało podejrzenie że gdzieś się zablokowały i zatruwają maluchy toksynami :/
Drugi z czekoladek czuł się dobrze aż do 10 stycznia, kiedy to jego stan uległ pogorszeniu. 11 stycznia profilaktycznie zrobiliśmy test na parwowirozę, ponieważ objawy u Dżefreja nie przypominały już tylko zwykłego zatrucia toksynami pasożytów. Niestety test wyszedł dodatni :/ Obaj bracia są chorzy na parwowirozę.
Ta wiadomość była jak wyrok :/ DT codziennie spędzał w lecznicy kilka godzin z Radżą na kroplówkach, dzięki czemu jego stan był o wiele stabilniejszy. Dzięki koleżance z zaprzyjaźnionej organizacji udało się zakupić surowicę dla braci (174zł). Poza surowicą dostają kroplówki, leki przeciwwymiotne i przeciwzapalne.
Lecznica z której korzystał DT zgodziła się na płatność za pomocą faktury przelewowej zbiorczej, dzięki czemu od poniedziałku możemy leczyć braci bez obaw czy wystarczy gotówki na ten cel. Poprzednie rachunki opłaciła gotówką opiekunka tymczasowa ze środków bazarkowych na rzecz swoich tymczasków.
Nie wiemy ile wyniesie leczenie braci, za wcześnie by mówić że na pewno z tego wyjdą. To nadal stan zagrożenia życia :( Parwowiroza jest nieprzewidywalna- jednego dnia jest lepiej, a następnego dnia następuje znaczne pogorszenie stanu zdrowia :/ Stan Radży jest co prawda stabilniejszy, Dżefrej w poniedziałek poczuł się dużo gorzej, dziś również czuł się bardzo źle. Wymiotował robakami. Niestety zatrucie toksynami i duże osłabienie organizmu nie ułatwiają walki o ich życie. Cały czas mamy jednak nadzieję że obaj będą walczyć i tego wyjdą- dołożymy wszelkich starań by tak było!
Obiecałyśmy im lepszy start, nowe życie, kochających opiekunów. Muszą walczyć ! Mają dopiero 2 miesiące, całe życie jeszcze przed nimi.
W sobotę przyjechała pozostała 6-tka szczeniąt z tego miotu. Jako że nie ma pewności gdzie i kiedy maluchy zaraziły się wirusem, oczywiście miałyśmy ogromne obawy związane z przywiezieniem pozostałych szczeniąt, ale nie mogłyśmy też pozwolić na to by zachorowały i umierały w tej szopie- tam nie miałyby najmniejszych szans.
Na razie maluchy nie wykazują żadnych widocznych oznak choroby (w poniedziałek jeden z maluchów wymiotował, ale to też może być związane ze zmianą karmy, stresem i zarobaczeniem). Odrobaczenie podamy im za kilka dni, natomiast teraz musimy całej szóstce podać prewencyjnie surowicę. Szczeniaki są zabezpieczone we wspólnym dt. Ponieważ w naszych zapasach surowicy nie ma już nic (ostatni raz parwowirozę miałyśmy w marcu ubiegłego roku), kilka fiolek odsprzedała nam dla nich zaprzyjaźniona fundacja. Musimy jednak zrobić dodatkowo zapas dla naszych podopiecznych na przyszłość :/
Bardzo prosimy o wsparcie. Każda złotówka wpłacona na ten cel pomoże nam uratować chore maluchy oraz wspomóc leczenie i profilaktykę tego miotu.
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!