Kiedyś przeczytałam takie stwierdzenie, że opiekunowie kogoś chorego cierpiącego przeżywaja taki rodzaj samotności, którego nie zrozumie nikt, kto nie jest lub nie był w podobnej sytuacji. Kiedyś być może bym tego nie zrozumiała, teraz zgadzam się całkowicie. Zanim sama nie zaczęłam opiekować sie większą gromadą starych,. schorowanych, kalekich, nie adopcyjnych zwierząt chyba sama nie uwierzyłabym z czym codziennie zmaga się opiekun. Z jaka samonością, presją, stresem, cierpieniem, z iloma śmierciami. I nie ma komfortu aby się poddać, odpocząć, bo wie, ze jak on nie da rady to nie będzie miał kto. Niezależnie od tego jak sam się czuje, jak bardzo jest zmęczony, kiedy wyje w rozpaczy, bo dochodzi do momentu, w którym z rozpaczy wali głową w mur, ale mur stoi nie wzruszony a głowa w rozsypce. I dlatego ja błagam Was o pomoc, bo właśnie w takim punkcie życie jestem, że bezskutecznie walę głową w mur, aby dać dobre godne, pozbawione cierpienia życie zwierzakom, które w życiu wycierpiały już swoje i cudem zostały odratowane. A teraz ich dalsze życie zależy od leczenia a więc od pieniędzy. Bo życie ma swoją wartość. Jest przeliczalne na konkretne kwoty.
Czasami są w życiu takie momenty, kiedy niebo spada na głowę i chociaż proszenie o pomoc jest bardzo trudne, człowiek wie że bez pomocy innych nie da rady. Kiedy w ciągu roku odeszło mi z powodu różnych chorób 5 kocich staruszków, a kilka miesięcy temu na FIP młody kocurek, miałam nadzieję, że dłużej będzie mi oszczędzone patrzenie na cierpienie ukochanych bliskich. W ciągu miesiąca zdiagnozowano mojego tatę jako pacjenta onkologicznego, nowotwór złośliwy tato jest już po operacjia. Ponieważ tato pracował na umowe o dzieło nie ma ani płatnego chorobowego ani płatnego urlopu. Jesli wróci do pracy, o ile będzie miał gdzie wracać nie zarabia, więc katastrofa fnansowa. A powrót do sprawnośći niestey potrwa, posypało się zdrowie dwóm ukochanym kocim staruszką Bazylowi i Myszonowi. Nerki. Uratowanie ich życia kosztowało ok 4000 zł. Hospitalizacje, leki. na lekach i diecie muszą byc do końca życia. To, ze w ogóle udało się ich przywrócić do życia i tak dobrego stanu sami lekarze określili mianem cudu. W sumie mam pod opieka 6 starych schorowanych kocisk i niewidomego ptaka.
Koszty leczenia, utrzymania tej gromady idzie w tysiące miesięcznie. Od wielu lat mojemu życiu towarzyszy stres i presja i ciągła walka o czyjeś życie, a także patrzenie jak odchodzą ukochane stworzenia, ale ostatni czas znokautował mnie dokumentnie.
W wyniku stresu i mnie posypało się zdrowie zebrałam się na ile dałam radę, bo nie mogę się poddać.
Jestem potrzebna i tacie i mamie, która też biega od lekarza do lekarza i zwierzakom.
I o ile ja mogę dać zwierzakom cały czas i całe swoje serce o tyle ciężar finansowy jest nie do udźwignięcia. Niemal codzienne wizyty u weterynarza, kroplówki, leki.
Staram się radzić sobie na ile mogę sama. Prowadzę bazarek po pracy, wytwarzam rękodzieła duchu zero waste kosztem mojego wolnego czasu i snu.
Niestety obecnie koszty leczenia i utrzymania zwierząt są przytłaczające i wszystko mało. Bazarek ledwo idzie mimo moich starań. Fanty w 90 % kupuję sama, półprodukty do rękodzieła tak samo.
Mam wspaniałych weterynarzy, ale nie mogę liczyć na żadne zniżki czy odraczanie płatności, bo sami są pracownikami właściciela kliniki, który ponieważ ludzie nie spłacali zobowiązań nie godzi się na odraczanie płatności.
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!
Lucyna Jankowska
wrześniowy bazarek Trzy koty pomagają – saszetka z jamniczkiem na zdrowie, Kitku :)