Życie nadzieją pisane, to moje życie. Nadzieja, to dobra matka, która trzyma mnie na powierzchni, nie pozwala się poddać, opuścić gardę. W 2009 roku mając jedynie 29 lat usłyszałam diagnozę rak piersi. Nie załamałam się, nie poddałam. Z uśmiechem na twarzy przeszłam operację, chemioterapię, radioterapię i na koniec hormonoterapię. W tak młodym wieku weszłam w stan menopauzy, która trwa do dzisiaj. Uderzenia gorąca, huśtawka nastrojów oraz inne mniej lub bardziej uciążliwe skutki również nie sprawiły abym się zatrzymała, abym powiedziała dość. Nic z tych rzeczy. Przez 5 lat, biorąc leki, wbijając miesiąc w miesiąc igłę grubości wkładu od długopisu w brzuch byłam pewna, że chorobę mam za sobą, a teraz nastał już tylko szczęśliwy dla mnie czas. Niestety, w grudniu 2014 roku niespodzianka. Trafiłam do szpitala w mojej okolicy z bólem brzucha. Okazało się, że to wątroba i że najprawdopodobniej zmiany na niej występujące są zmianami meta. Szybka reorganizacja, natychmiastowa wizyta w ZCO Szczecin i niestety potwierdzenie diagnozy. W sylwester 2015 roku otrzymałam pierwszą dawkę kolejnej chemioterapii. Ale co tam, to nie wszystko. Rak zaatakował po raz kolejny tym razem dobierając się do kości. Okropne bóle sprawiały, że uśmiech na mojej twarzy pojawiał się znacznie rzadziej. Dzisiaj mamy rok 2017, a ja nadal się leczę. Myślę pozytywnie, dbam o siebie, odżywiam się zdrowo, ale nadal się leczę. Po chemioterapii w 2015 roku nastała remisja zmian w wątrobie. Niestety nie na długo. Po kilku miesiącach pojawiły się nowe zmiany i zaproponowano mi kolejną chemię. Zgodziłam się, nie miałam wyjścia. W chwili obecnej dostałam 10 wlewów i czekam na kolejne. Cóż, nie wiem skąd, ale jestem przekonana, że mi się poszczęści. Tak długo już walczę, działam, nie poddaję się, że teraz to stało się moim dniem codziennym. Chemioterapia bardzo wyniszcza mój organizm, dlatego wspomagam go na różne sposoby. Z całkiem dobrym skutkiem. Jednak wszystkie te metody wspierające regenerację i zdrowienie mojego ciała są bardzo kosztowne. Większość zabiegów, z których korzystałam, (przestałam ze względu na brak środków), a które chciałabym z powrotem wprowadzić w życie, ze względu na ich rewelacyjny wpływ na moje zdrowie, stosowane są najbliżej 90 km od miejsca mojego zamieszkania. Dokładnie w Poznaniu. Powinnam dojeżdżać tam dwa razy w tygodniu. Bez Waszej pomocy nie mam na to szans. Koszt zabiegów to ok. 700 zł jednorazowo. Dwie wizyty w tygodniu to ok. 1400 zł. Wiem, że muszę to zastosować. Nie mam już innego wyboru. W przeciwnym razie chemioterapia stosowana będzie do końca moich dni.
Dziękuję z całego serca wszystkim, którzy trzymają za mnie kciuki, modlą się i okazują wsparcie. Bez Was moja walka zapewne dawno by się zakończyła. Dziękuję wszystkim i każdemu z osobna za wszelką pomoc finansową. To wielki dar posiadać dobre, wrażliwe serce. DZIĘKUJĘ !!!!!!!!!
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!
Ewa Gerkens
Pozdrawiam Cię Basiu i trzymam za Ciebie kciuki.
Maja
Życzę Ci dużo siły i wytrwałości w walce z tą chorobą! Trzymaj się i nie poddawaj!
Anonimowy Darczyńca
Trzymam kciuki!
Kaszub
Wytrwałości :)
Barbara Nowaczyk Docz - Organizator zbiórki
Wszystkim Wam z całego serca dziękuję za wsparcie. To dla mnie bardzo wiele znaczy. Nigdy się nie spodziewałam, że w chwilach trudnych mogę liczyć na tak wielką pomoc. Jesteście częścią mojego utrwalania zdrowienia, chwała wam za to. DZIĘKUJĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Zdrówka
Przesyłam pozytywną energię :)
Barbara Nowaczyk Docz - Organizator zbiórki
Wszystkim Wam z całego serca dziękuję za wsparcie. To dla mnie bardzo wiele znaczy. Nigdy się nie spodziewałam, że w chwilach trudnych mogę liczyć na tak wielką pomoc. Jesteście częścią mojego utrwalania zdrowienia, chwała wam za to. DZIĘKUJĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!