W poniedziałek, 6 maja, nasi warszawscy wolontariusze zrobili blisko 600 km, by odpowiedzieć na zgłoszenie hodowcy, który chciał pozbyć się swoich królików, ponieważ hodowla była nieopłacalna.
Na miejscu zastaliśmy króliki depczące po śmierdzącej słomie i własnych odchodach, jedzące marchewki, buraki, pomidory, zboże i siano leżące na tym podłożu. Przeskakujące bez trudu przez prowizoryczne przegrody, gryzące się i rozmnażające bez kontroli.
To nie są warunki kwalifikujące się do interwencji. To są realia wiejskich hodowli. W takich warunkach żyją króliki w całej Polsce. Potem kupuje się je w sklepach zoologicznych, przez internet i na targach. Za 100, 60, 50, czasem 15 i 10 zł. Tyle warte jest ich życie.
Zwierzęta zostały nam przekazane dobrowolnie, choć te "rasowe" odebraliśmy z trudem. Jak na ironię, te są w najgorszym stanie.
W sumie odebraliśmy 16 królików:
- 3 dorosłe miniaturki, dwóch samców, wzdętych i przerażonych, i jedną samicę, wzdętą, zakatarzoną, z problemem z oddychaniem, prawdopodobnie ciężarną,
- 1 królika hodowlanego, samicę, we względnie dobrym stanie, ale prawdopodobnie ciężarną,
- 6 mieszańców miniaturki z hodowlańcem, niespełna 2-miesięcznych, na pierwszy rzut oka w dobrym staniem,
- 3 osierocone miniaturki, 22-dniowe, skubiące już samodzielnie sianko, ale wciąż wymagające częstego dokarmiania, z zapaleniem spojówek, problemami oddechowymi; jeden maluch jest wyraźnie słabszy od rodzeństwa;
- 1 królika nowozelandzkiego, samicę, wzdętą, z objawami zatkania, apatyczną, otyłą, zakatarzoną, prawdopodobnie w ciąży;
- 2 barany francuskie, samiec, w najgorszym stanie z całej 16, z katarem, wzdęciami, objawami zatkania, z brakiem apetytu, i samica, w niewiele lepszym stanie, z podejrzeniem ciąży.
Króliki są przerażone, nieprzywykłe do dotyku człowieka. Łapy i omyki miały poobklejane słomą i kałem, po którym deptały. Część ma katar i problemy z oczami, większość - wzdęte brzuchy i zagazowany układ pokarmowy.
Koszt samej diagnostyki w przypadku tak dużej liczby królików to już wydatek przekraczający 2000 zł (wizyty kontrolne, badanie krwi, badanie parazytologiczne). Samo paliwo na miejsce i z powrotem kosztowało nas 250 zł. Kastracje, które będą konieczne po wyleczeniu u wszystkich królików, to (nie licząc 3-ki maluszków) koszt przeszło 3200 zł. Do tego dochodzą rachunki, zakup leków, kontroli weterynaryjnych, paliwa na transport do lecznic, pożywienia, pelletu, środków czystości... A to przecież nie wszyscy nasi podopieczni! Łącznie na ten moment mamy pod opieką 28 królików...
6000 zł - cel zbiórki - to bardzo optymistyczna i niemal nierealna prognoza. Chcemy jednak zacząć od pewnej kwoty, której równowartość będziemy musieli zapłacić za wstępne badania i zabiegi odebranych zwierząt. Przekroczenie tego progu jest niemal pewne, ale tym będziemy się martwić, gdy poznamy dalszy kosztorys.
Bardzo prosimy o pomoc.
Liczy się dla nas każda złotówka. Jesteśmy organizacją utrzymującą się wyłącznie z darowizn i działającą wyłącznie wolontariacko. Nie otrzymujemy dotacji, nie mamy fundatorów, nie zatrudniamy pracowników. Bez Waszego wsparcia nasza nieodpłatna praca na rzecz królików i walki z ich bezdomnością nie byłaby możliwa. Wierzymy, że wspólnymi siłami nam się uda!
Dziękujemy.
Uszate Serca
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!
Patomorfo
Walczcie, te biedactwa Was potrzebują
Klaudia
Powodzenia!!!
Anonimowy Darczyńca
Mam nadzieję że moja skromna cegielka coś pomoże :* Trzymajcie się kitajce, i wolontariusze niech też się trzymają, uściski dla Was ;)
Patomorfo
Przeżyjcie biedactwa ... siły!!!
Łukasz Spólnik
<3