Proszę. Przed Wami koci dziadzio. Obraz nędzy i rozpaczy. Skrajnego km wycieńczenia organizmu. Braku opieki weterynaryjnej. Porzucenia w chorobie i na starość. Świadectwo polskiego wiejskiego opiekuna. Brzydko wyglądał na posesji, więc należało się go pozbyć.
Wyrzucony kot po całej nocy na mrozie pod szkołą podstawową na wsi nie ruszał się, gdy rano znalazły go dzieci. Nakarmiły kanapkami. Kiedy wolontariuszka przyjechała do pracy dziadzio przybiegł po pomoc. Biegł przez ulicę kulejąc, jednocześnie bezgranicznie ufając obcemu człowiekowi. Chętnie przyjął głaski i miskę kociej karmy.
Nie myśląc długo wolontariuszka zapakowała go do auta, miły chłopak wiózł transporter aż 36 km w obie strony. Dobra dusza.
Kot po południu tego samego dnia trafił pod opiekę weterynarza. Ostra biegunka, sama skóra i kości, odwodnienie, zapadnięte gałki oczne, leukocytoza, oderwane jedno jądro, ubytki sierści, potworne zapalenie uszu, wylewająca się ropa. Podano leki. Z uwagi na ciężki stan dziadzio trafił do szpitala Kliniki Weterynaryjnej UP w Lublinie. Tam kontynuowane jest leczenie.
Dziadzio jest ufny. Zaczyna mruczeć na samo spojrzenie. Domaga się kontaktu. Chętnie się przytula, ociera, pozwala głaskać.
Wymaga dalszej diagnostyki i leczenia oraz wysokiej jakości karmy.
Prosimy o wsparcie. Uważamy, że i koci dziadzio zasługuje na godną starość, ciepły kąt i
pełną miskę. Marzymy o domu dla niego, ale najpierw musimy o niego zadbać - wykurować, zagoić rany, podtuczyć.
Na ten moment mamy do zapłacenia 435zł. Ale to nie koniec, bo leczenie trwa nadal i nie wiadomo, ile potrwa. Do zrobienia są również badania: testy na choroby wirusowe, USG, RTG.
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!