Amorek. Tak dostał na imię w naszym domu tymczasowym. Trafił do nas wraz z siostrami w wieku dwunastu dni. Zostały znalezione w szybie kominowym przez osoby, które je do nas zgłosiły. Amorek od samego początku był bardziej spokojny, wręcz wycofany. Nie bawił się z siostrami, tak jakby mu przeszkadzały. Gdy dowiedzieliśmy się z jakiego powodu tak było, wszystko stało się jasne…
Podczas karmienia butelką kociak zemdlał, zaczął lecieć mi z rąk. Jak najszybciej pojechaliśmy do weterynarza. Badania wykazały, że jego serce nie pracuje prawidłowo. Weterynarz zalecił jak najszybszą wizytę u kardiologa. Na wizytę czeka się bardzo długo, jednak mieliśmy bardzo dużo szczęścia, ponieważ zwolniło się miejsce w klinice. Pani doktor powiedziała, że Amorek ma wadę wrodzoną i że gdyby nie trafił do nas to niestety nie miałby szans na przeżycie, ponieważ jego mama wyczułaby jego chorobę i porzuciła go.
I w ten sposób, od jego chorego serduszka, dostał imię Amorek. Imię to pasowało do niego również za względu na jego charakter. Roztaczał wokół siebie aurę miłości! :) Dzięki tabletkom i kontrolom wada genetyczna prawie znikła. Niestety życie to nie bajka i w jego przypadku to twierdzenie okazało się być prawdziwe… Dowiedzieliśmy się, że jego serduszko jest o wiele za duże i pomiędzy komorami jest dziura przez którą przelewa się niedotleniona krew.
Jego organizm jest dotleniony w 70%, jedynie dzięki lekom może normalnie żyć i funkcjonować. Wszystko byłoby dobrze, gdyby na tym jego nieszczęście się zakończyło ale… Przed kastracją miał mieć zrobione badania krwi czy może być normalnie poddany zabiegowi. Wyniki wskazywały na to, że coś jest nie tak.
Pani weterynarza poleciła po miesiącu przyjść na ponowne badanie krwi. Niestety jej obawy się potwierdziły i Amorek miał bardzo niskie ratio. Diagnoza jaką usłyszeliśmy brzmi jak okrutny wyrok śmierci - zapalenie otrzewnej! :(
Gdyby nie jego choroba serca i konieczność badania by zdiagnozować go pod kątem zapalenia otrzewnej, moglibyśmy dowiedzieć się o tym, że zachorował na tę okropną chorobę dopiero gdy pojawiłyby się typowe objawy. Szczęście w nieszczęściu, że udało się wykryć ją w miarę wcześnie. Pomimo tego, że jego samopoczucie nie było jeszcze aż tak złe, Amorek nie bawił się już tak chętnie z innymi kotami, szukał ciemnych i ciepłych miejsc, a także nie witał nas gdy wracaliśmy do domu. :(
Najmocniej Was prosimy - dołączcie do nas w walce z zapaleniem otrzewnej! Dzięki Wam na pewno uda nam się wygrać tę niezwykle trudną bitwę o życie Amorka… Nie wyobrażamy sobie aby mógł od nas odejść i zostawić po sobie pustkę, w miejscu gdzie teraz daje naszej rodzinie tyle miłości i szczęścia!
Wraz z Amorkiem będziemy wdzięczni za każdą pomoc!
! AKTUALIZACJA !
Amorek miał ostatnio będzie intensywne tygodnie. Badania krwi, wizyta u kardiologa i kastracja gdzie oprócz wykonanego zabiegu został zraniony na plecach… Gdy zapytałam co się stało usłyszałam, że „to nie u nich”.
To tak jakbym nie znała każdego centymetra jego futra i nie oglądała go gdy tylko znajdzie się w pobliżu. :( No ale czego można było się spodziewać… Nie dość, że jest już tak skrzywdzony przez los to jeszcze inni go skrzywdzili!
Niestety nasze wydatki wzrosły: kardiolog i kastracja to koszt 540 zł oraz badania i leki na serce to 570 zł. Wciąż brakuje jeszcze bardzo dużo na leki na zapalenie otrzewnej! Jeśli nie uda nam się zebrać całej kwoty to całe nasze wysiłki i praca aby Amorek mógł żyć pójdą na marne… Jego krótkie i pełne wzlotów i upadków życie nie może się zakończyć!! :(
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!
Emilia Sukiennik
Amorek licytacja
Eva Jean Lauveres
Walcz biedaku....
Justyna Grobelny
Biżuteria
Ewa korbanska
Zdrowiej Amorku!!!Trzymam kciuki!!!!pieniążki wpłacone.