Na Waszą prośbę ruszamy ze zbiórką dla Pacanowa :)
Za uzbieraną kwotę zakupimy karmę oraz pomożemy w sterylizacji i kastracji psów! Dziękujemy! :)
„W Pacanowie kozy kują…” Oczywiście wszyscy wiedzą, jednak my do Pacanowa nie wybraliśmy się w sprawie znęcania się nad kozami, ale do pana Roberta, który w tym mieście znanym z rogacizny prowadzi raczej… pieski żywot.
Już od wejścia do bramy wita nas głośne szczekanie na kilkanaście głosów i widzimy, że populacja psów na terenie posesji jest dość duża. Za panem Robertem z murowanego domu wybiega jeden po drugim całkiem spore stado typowych wiejskich kundelków. Ogony machają we wszystkie strony, hałas nie milknie. Przyglądamy się uważnie, szukając słabych punktów. Wszystkie psy radosne, ruchliwe, sierść błyszcząca, żadnych objawów wychudzenia, spojrzenia śmiałe i wesołe.
Słuchamy historii… Dom przed którym stoimy, pan Robert odziedziczył po rodzicach, nie mieszka tu, ale spędza w nim więcej niż połowę dnia, nierzadko wyjeżdża stąd późno w nocy. Tak naprawdę, to po prostu jedna wielka psia buda. Aktualnie mieszka w niej 32 pensjonariuszy. Pierwsi pojawili się w 1983 roku, ilu ich było od tego czasu? „Tego tak na szybko nie mogę powiedzieć, musiałbym policzyć. Ale pamiętam każdego psa, który tu mieszkał przynajmniej kilka miesięcy. Wspomnienia o niektórych z nich jeszcze po kilkunastu latach wyciskają łzy.” Przyglądamy się tym, które wybiegły na nasze powitanie . Pan Robert rozpoznaje każdego, do każdego mówi po imieniu (z jednym, nieochrzczonym jeszcze wyjątkiem, którym jest nowy lokator), o każdym ma kilka zdań do powiedzenia…
Puszek popielaty młodzian w typie owczarka. Podrzucony do ogrodu wraz z trójką rodzeństwa, odkarmiony i odrobaczony. Problemy z niezrośniętym ciemiączkiem, wymaga stałej opieki.
Brat Puszka, jeszcze bez imienia, z tego samego miotu. Zdiagnozowana padaczka.
Krecik, weteran hotelu, imię nadane, bo przyniósł go znajomy, który wcześniej potrącił go samochodem i wyciągał z błota myśląc, że to kret.
Lisek, pies wyrzucony z samochodu wraz z rodzeństwem Lusią i Kumplem. Zanim dotarł do weterynarza okazało się, że ma złamaną, krzywo zrośniętą nogę. Lekko utyka, ale widać że doskonale się w wielkiej psiej rodzinie czuje, podobnie jak rodzeństwo.
Azor średni, typowy kundelek, szef wszystkich szefów, choć podrzucony w towarzystwie dwóch innych psów z nosówką. Podczas leczenia stracił większość zębów, więc cały czas widać wystający język. Ale jest tu szefem wszystkich szefów, gdy siada obok przyniesionej przez nas karmy wszyscy lokatorzy grzecznie siadają w bezpiecznej odległości i czekają.
Teraz pan Robert ma więcej czasu dla podopiecznych, jest już na emeryturze, pracował jako nauczyciel, prowadził klub sportowy, był radnym, robił wiele rzeczy dla mieszkańców regionu, ale od ponad 30 lat nie zapominał o czworonożnych przyjaciołach. Przez te wszystkie lata przyzwyczaił mieszkańców Pacanowa, że jak ktoś nie wie co zrobić z psem… Podrzucanie szczeniaków przez płot wywołuje wściekłość. „Raz przyłapałem jednego, co mi tu wrzucał. Mówię mu, zapukaj powiedz jaka sytuacja, przecież nie zostawię cię z tym problemem. Ale ludzie wolą często po cichu, po kryjomu…”
Pytamy o kwestię opieki weterynaryjnej. Tak, są w okolicy dobrzy weterynarze, pomagają mi dwa gabinety. Wiele zabiegów i sterylizacji zrobionych „po kosztach”, a często na kredyt. Za szczepienia płacę taniej i czasem z opóźnieniem. Wszystkie suki są wysterylizowane, większość psów też, reszta czeka w kolejce.
Wypakowujemy karmę, którą zabraliśmy z Krakowa. Pojawiają się, łzy, podziękowania, lekkie zażenowanie, a po chwili pytanie: „To już u siebie nie macie komu pomagać, że aż tu przyjechaliście?”.
Pana Roberta z pewnością jeszcze odwiedzimy. Jeżeli ktoś chciałby przekazać karmę dla psów w Pacanowie, to prosimy o kontakt.
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!