Jagodzianki, czyli futrzasta sfora bezdomniaków w potrzebie
Klinika jednak przesunęła termin przyjęcia Pinokii z pewnych względów na późniejszy. Także mamy trochę więcej czasu.

Przyznam się, że długo rozważaliśmy co zrobić. Pinokia trafiła do nas niedawno z Jerzmanowej, gdzie została zauważona przez mieszkańców. Pan, który nie przeszedł obok niej obojętnie i szukał dla niej pomocy myślał nawet, że ma odgryziony nos. Niestety rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Nos Pinokii zaatakował rak płaskonabłonkowy.

Staliśmy przed wyborem uśpić kota, zostawić to i czekać, aż się bardziej rozrośnie i wtedy uśpić kota, albo próbować coś z tym zrobić. Aby podjąć taką decyzję potrzebowaliśmy jednak szerszej opinii. Chcieliśmy to pierwotnie usunąć chirurgicznie, ale w obecnej sytuacji musielibyśmy wyciąć kotu prawie cały nos. Nasz doktor skonsultował się z doktorem zajmującym się onkologią, aby dowiedzieć się jaką szansę przy tego typu nowotworze daje nam radioterapia. No i zaświeciło się tu jakieś światełko w tunelu.

Koszt całej zaplanowanej dla niej radioterapii, hospitalizacji w tym czasie i niezbędnych badań to 6500 zł.
Niektórzy mogą zapytać czy jest sens wydawać takie środki na jednego kota. Gdyby kot nie funkcjonował, nawet byśmy tego nie rozważali, kotka zostałaby poddana eutanazji. Ale kotka poza tym funkcjonuje całkiem normalnie. Pod pierwszym postem na jej temat jedna z Was napisała „kto inny dałby jej szansę?”.
Wiem, że jest to ryzykowne i może się nie udać. Wiem, że to duże koszty, za które można by zrobić coś innego. Ale wiem też, że jeśli mamy spróbować uratować tego kota, to właśnie teraz, kiedy czuje się dość dobrze. Kiedy zacznie czuć się źle będzie już za późno…

Klinika jednak przesunęła termin przyjęcia Pinokii z pewnych względów na późniejszy. Także mamy trochę więcej czasu.
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!